Lancer Ogólne - Naprawa lancera w warunkach w warunkach polowych-miejskich
wojmi1 - 19-03-2007, 14:55 Temat postu: Naprawa lancera w warunkach w warunkach polowych-miejskich Wszystko zaczęło sie niewinnie -- czyli kurs Oświęcim- Warszawa - Oświęcim 2x300km
U mnie trochę mgły o 6.00 szron trasa Katowice - Warszawa już bez mgły średni ruch aby nie kluczyć lewym pasem w koleinach i dziurach szybkość ok 100 - 140 km /h
Lancer C12V kombi 1990 r 4g15v8 - Niebieski Przypływ- przebieg ok 132 tys km
Zaczęło sie w Częstochowie przy ostatnich światłach tak ok 100km/h coś odpadło ale ze po teście sterowności stwierdziłem
--Może to nie moje bo obok tez pędzili inni w końcu hamulce są silnik się kręci nic nie klekocze nadmiernie jeden wielki huk pod kołami bo trasa jaka jest każdy wie......
I tak pomykaliśmy sobie wyprzedzając inne podlejsze marki
Szczęście było wielkie bo tak towar w Warszawie przygotowany , kolo Bartek omówiony na spotkanko tyż w Warsiawce.......
Dopiero za Rawa Maz. ok 9.00 prawo Marfiego dało o sobie znać........
Poczułem lekkie szarpniecie na luku przed Mszczonowem huk i coś większego odleciało a ze po prawej to
cus poleciało spokojnie stanąłem na prawym poboczu - ale silnik już był cichutki
Wysiadłem rozwlekłem trójkąt założyłem kamizelek odblaskowa bluźniąc pod nosem policzyłem kola
cztery były na swoim miejscu otwarłem pokrywę komory i zamarłem brakowało szajby dolnej od paska rowkowego i kolko przenoszące napęd z wału na rozrząd --- odleciało w sina dal zabierając pasek wielorowkowy
Edit tomusn: poprawiłem trochę błędów, choć muszę przyznać że takie posty dodają kolorytu temu forum
[ Dodano: 19-03-2007, 15:10 ]
na szczęście wykryłem po drugiej stronie trasy Stacje Orlenu gdzie udałem sie w celu łyknięcia kawki
auto stało na poboczu bezpieczne i stygło a ja sie gotowałem.........
Okazało sie ze najbliższy warsztat to trzy kilosy w stronę Katowic albo 7 w stronę Warsiawki a zasięg dla Ery GSM na stacji praktycznie zero .......
Z narażeniem życia przeczłapałem przez dwupasmówkę klucząc po rowach odnalazłem zgubione kółko i pasek wielorowkowy....... kółko - (a raczej dwa skręcone ze sobą) na wskutek spotkania z asfaltem straciło znaczna część rowków 3 na cztery............ pasek spokojnie odpoczywał w rowie i był cały
śrubka została w Świętym Mieście Częstochowie - śruba której pewnie nie dokręciłem wystarczająco okrutnie.........
Prócz elementów z Lancera wykryłem jeszcze dwie panienki....... ale po oględzinach z bliska stwierdziłem ze wyglądają gorzej od wcześniej wymienionego kolka nie wspominając o paskach
Jako człowiek czynu przede wszystkim zabrałem sie za ocenę strat - czyli co jest czego niema
Zinwentaryzowałem narzędzia jakie mam a jakie zostały na południu pięknego i juz nie bogatego kraju
(użyłem takiej figury stylistycznej by nie wbić sie w same bluzgi/
Sprawdziłem zasięg Ery -- no i na szczęście przy lądowisku był jako taki
Uknułem hitry plan jazdy -- no przynajmniej na 2 na 1,5 no choćby na 1 garze
I zadzwoniłem do Bartka który z jedynie sobie znanych przyczyn zachował stoicki spokój i wyjaśnił mi żebym walczył i dzwonił -------- czyli wilki mnie nie rozszarpią -pomyślałem, ale co z tymi znudzonymi paniami
[ Dodano: 19-03-2007, 17:13 ]
Towary wzdłuż trasy okazały się mile - bo mi machały
Poznałem ich warunki pracy huk , kurz i jeszcze trąbiące na nie TIRy wiec ani ich urok ani wygląd z bliska mnie nie dziwi........... taka karma..
Miejscowe patrole zbieraczy puszek po piwie złożyły meldunek o braku jakiegokolwiek porzuconego w lesie autka z potrzebną srubką--- Wiec wystrugałem z drewna kolek (no cepelia) i przystąpiłem do montażu kolka, paska rozrzadu i kołkowania --- ale rzeczone kółko uległo nadmiernemu zużyciu od strony otworu .. pasek spadał silnik nie zaskoczył, W wyniku burzliwej wymiany zdań ja ---Bartek---- osobiste alter ego przystąpiłem do pomiaru luzów zaworowych
[ Dodano: po chwili ]
Luzy jak to luzy czysta dezercja -- ssące ok 1 mm, wylotowe zawory od 0,5 do 0,7mm --- teraz już wiedziałem czemuś mnie kompresjo opusciła
Kolejna konsultacja doprowadziła mnie do ustalenia zamówienia minimum: kółka uciekinierzy -- muszą być wymienieni ---- -- już nawet chciałem BuBula wysłać na skrzyżowanie w Świętym Mieście po śrubkę - ale dałem mu święty spokój
Bartek namierzył dawcę (Tomasz82 - pozdrawiam) w Jankach, bliżej Warszawy ale patrole puszkarzy zaczęły mnie omijać, a już czaiłem sie na ich rowerki ale okazało się że dawca może mieć te części dopiero jutro rano,
ale jest litościwy i podał mi namiar na potentata w sprawach części używanych jak go okreslił Bartek po wizycie w jakiejś tam Woli (Wólka Kossowska przyp. tłum. ) przy trasie na Radom. Głos to on miał typowego fachowca .... słychać było ze jak co obieca to i ze swego to klientowi wyda ......
Po przesłuchaniu Bartka ustaliliśmy marszrutę
1 Biedny Bartek zakończy pobyt w miejscu pracy i poleci swoim Galem (ładna sztuka ale to później)
po części
2 A ja rozpocznę demontaż głowicy - tak bym nie umarł ze zgryzoty tylko działał
[ Dodano: po chwili ]
Spuścilem płyn chłodzący do odnalezionego w rowie bukłaka odkręciłem kolektor wydechowy, oslone rozrządu- dolna, pokrywę zaworów klawiaturę kolektor dolotowy, i rozpocząłem z braku własnej 14 przemarsze na stacje Orlenu w celu nabycia kolejnych kompletów kluczy fajkowych --- i poznałem co to ryz (prasowany chiński produkt udający stal - przyp. tłum.) --- a była ta 14 potrzebna do odkręcenia śruby (jedna z dwóch) trzymającej tzw sanki z układem wtryskowym i kolektorem dolotowym od korpusu motorka. Po wyłamaniu ostatniego kompletu ze stacji zadzwoniłem do Bartka i usłyszałem że -------- ciągnięcia nie budziet bo Gal ma automat on w pracy itd. ... wiec mu rzekłem ze mam w aucie klucz dynamometryczny (--- i tym go chyba kupiłem) i ze potrzebny mi jest młotek , 14 nasadka bo wszelkie możliwe wyłamałem (rozpinacz do zaworów) i że odkręcę głowice bo mam imbus nasadkę 8mm
i jeszcze zaworów mi trzeba - pasek mam
[ Dodano: 19-03-2007, 18:07 ]
awaria klawiatury bezprzewodowej zachciało jej sie baterii
[ Dodano: 19-03-2007, 18:28 ]
pasek rozrządu- mam
rolka - mam
uszczelniacze silnika - też mam, uszczelniaczy zaworowych - nie mam...
ubranie robocze mam i to już na sobie, i kamizelkę taka pomarańczowa tez mam --- no suma sumarum jak obiecałem w shut box straszyć tak tez uczyniłem
Tymczasem zapadał zmrok nad trasa E ileś tam, a dziewczynki co by te rusałki przyłaziły sie pozwierzać: ze klientów mało i ze chłopom chyba nie staje.......... co mnie nie dziwiło jak już wcześniej pisałem
Bartek już w tym czasie mknął Galem po części na szrot i co by mnie zapoznać i nawet specjalist czekał na niego z utęsknieniem ....... odebrałem od miejscowych wędrownych poczwar propozycje nocnej dyslokacji czego by nie mówić te kobitki maja dobre serce --- bo reszta to bez komentaża ..:-X
Oczywiście widząc pełną ciemność pognałem na stacje sie wyszorować, by mnie Bartuś odnalazł schludnego ...
Szukając mnie na trasie oznajmił ze mnie zaciągnie do Warsiawy -- ma miękkie serce chłopisko
na krawacie ...a Gal jako holownik okazał się niezawodny
Podpiąłem sie do jego mocowania i pognaliśmy do Stolicy tzn. on, Gal, Niebieski Przypływ i ja z oczami wpatrzonymi w jego tylne światła i linkę
[ Dodano: 19-03-2007, 18:42 ]
Mało ujrzałem stwierdziłem ze ciasno ze dziury, Bartek zaciągnął mnie do firmy napoił prawdziwą kawą , poznałem jego ojca (bardzo fajny pan) i oświadczył ze dalej pod mostem Poniatowskiego ma mały zakątek - a tam tylko sie będę odganiał od lumpów- poza tym jest tam spokojnie, rano mnie odbierze z dowolnego punktu, bo spania mi nie zapewni, przytaska klucze i pojedziemy na zakupy ... a potem zaciągnie do kącika. Na koniec zawiózł na hotel w jednym było jedynie drogo ale miejsc nie było po kluczeniu trafiliśmy do Gościńca Mazowsze- Hotel Robotniczy okazał sie tani i w miarę czysty, na Bródnie ale co najważniejsze nic mnie w nocy nie zjadło, można sie było umyć itd a nawet cicho było. Zamówiłem TelePize - ale odradzam,
dwie w cenie jednej a kosztuje jak trzy, co do smaku dobrze ze byłem głodny.
[ Dodano: 19-03-2007, 18:55 ]
Rano mnie Bartek zgarnął z ulicy i pomknęliśmy przez miasto tzn. tak nie do końca, korki jakich dawno nie było, a u mnie na wsi to wogóle . Zaliczyliśmy Warte i w końcu trafiliśmy do swojsko brzmiącej firmy Hipol
gdzie kupiłem komplet zaworów, uszczelek i uszczelniacz zaworowe. Potem do Bartka Firmy i pod most.
Pierwszy raz wylądowałem pod mostem - ale stwierdziłem ze warunki do pracy idealne - otrzymałem niezbędne wsparcie w postaci kluczy, benzyny ekstrakcyjnej.
Po drodze ze stanowiska pracy do stanowiska konsultacyjnego - odkryłem Kuchnię Arabską gdzie sie żywiłem do końca Falafelami - takie wegetariańskie placki z warzywami surowymi, sosami, w picie (bulka z cienkiego ciasta). U Bartka pochłaniałem duże porcje mocnej kawy po polsku. Poznałem nawet kolegę Bartka który lubi Fordy- tyż dziwactwo. Oczywiście wyszpiegowałem kącik gdzie następuje reanimacja ECU i stwierdziłem ze koleś Bartek ma podobne podejście do porzadków i jest tak jak ja grzebak czyli lubi wszelkie wyzwania.
Wymontowałem w końcu głowicę: splanowałem he, he, papierem ściernym korpus i gore umyłem benzyna i nafta przepłukałem cylindry.
Z powodu cieżkich warunków terenowych przy demontażu zaworów metoda Romla zmodernizowałem ją o element cienkiej rękawiczki zakładanej na zawór i w wyniku działania młotka nie musiałem przeszukiwać całej okolicy mostu tylko zamki zawsze ladowały w rękawiczce - duma moja nie zna granic
Docieranie zaworów dało w kość bo robiłem to na krawężniku i w 4g15 zawory od strony komory nie maja
nacięć ale dla chcącego nic trudnego - używałem pasty w trzech gradacjach tzn 0, 1, 2, kombinerek i osobistych palcy - udało sie wypracować przylgi na szerokości 2/3 ...radość
Oczywiście założyłem nowe uszczelniacze zaworowe sprawdziłem luzy zaworów w prowadnicach - były ok
Pod koniec dniówki pomoc przyszła od Wisły - czyli Bartek i pomogł - dociągnął głowice, kolektory
i ..... katastrofa wcięło śruby na pokrywę zaworową na osłonę rozrządu było już szaro ......
Gal zaciągnął Lancerka pod firmę - minął czwartek ale nie do końca Bartek mnie jeszcze wywiózł do Castoramy po śrubki - sam pomknął dalej do klienta.
Ale bylem zajechany po całym dniu krążyłem po centrum handlowym jak..... taryfa mnie zawiozła do hotelu (zapewniając zwiedzanie Pragi ). A klient na mnie czekał z towarem.
W piątek rano Bartek mnie zgarnął z ulicy o 7.40, zaciągnęliśmy Niebieski Przypływ pod most wypiliśmy kawę i znalazłem moje śrubki - były w starej skarpecie.
Wyszarpałem uszczelnienie silnika i rozrządu zamontowałem nowe
Wymieniłem olej na gtx Castrola i nalałem nowe Petrygo. Pojawił się Bartek, wyregulowaliśmy naciąg paska rozrządu, dokręciliśmy dolną osłonę i wspólnymi siłami dokręciliśmy śrubę (przyczynę całej historii ) na wale trzymającą nowe kołka na wale silnika pasek alternator ustawiliśmy zapłon na oko, okazał sie dość opóźniony ale silnik chodził - wróciła kompresja
[ Dodano: po chwili ]
Pomknąłem pierw na kawę i falafela do Bartka
Był tylko jeden szkopuł pasek rozrządu zsunął się jakieś 4 mm z kółka rozrządu.
Bartek w swej dobroci umówił się ze mną na wieczór, do domu na regulacje zapłonu. Już moglem wiec mknąłem jak wiatr na Trochomin po towar - do klienta . Zeszło mi długo, załadowalem 800kg łożysk i niemogąc przekroczyć 80km/h dopadłem do Bartka. (Nie obyło się oczywiście bez niezaplanowanego wyjazdu na Wschodnią, na pociąg z gratami dla mnie /to piszę ja - Bartek ))
Po pełnej analizie zapłonu (wraz z opracowaniem techniki wkładania aparatu) i obserwacji paska zapadła decyzja o demontażu górnej osłony rozrządu (demolującej zsuwający się pasek) i metoda
warsztatową ustawiliśmy zapłon na 6 stopni.
Była już 00.30 podziękowałem Bartkowi, pomknąłem na Katowice a konkretnie do Czeladzi zrzucić towar.
Pierwsze 60km pokonałem b czujnie tzn tak do 100km/h Nic nie wyło silniczek jak żyleta, dziurawa prawa strona trasy zmusiła mnie do szybszej jazdy - gdyby nie krótkie włosy mógłbym pisać ze wiatr mi je rozwiewał dalej już mknąłem ok. 120 km/h tak do 4000rpm na 5 biegu.
Do Czeladzi zajechałem na 3.30 po 280 km spaliłem chyba paczkę fajek i 8l/100km przewiozłem ok 800kg łożysk.
Rzuciłem sie do wyra jeszcze wysłałem sms do Bartka ze OK, dwa łyki piwa i spałem u starych w domu
rano rozładunek i tak ok 14.00 skok na wieś do domu 60 km
Reasumując:
1 Dzięki determinacji przy pracy: żaden lump sie nie przywlókł, żaden patrol policji nie przeszkadzał, straż miejska tez ominęła mnie dużym lukiem.
2 Po awarii najbardziej brakuje pomocy z zewnątrz a dokładniej: środka transportu, rozpoznania terenu i garści narzędzi - to wszystko zapewnił mi Bartek
3 Nasz Assistance ma sens
Bartek wielkie dzięki, bez twojej pomocy pewnie bym jeszcze polował na rowerek zbieracza puszek
[ Dodano: po chwili ]
Na koniec odrobina ekonomi - tak dla porządku plusy minusy:
+ poznałem Bartka i to od tej najlepszej strony
+ poradziłem sobie / z pomocą Bartka
+ auto ma nowe zawory nowy rozrząd i uszczelnienie silnika
+ dużo sie nauczyłem
+ bardzo dużo satysfakcji
minusy:
- koszty:
pierwszy dzien
petrygo: 30,-
prasowany ryz czyli komplety kluczy z orlenu: 34,-
czesci: 200,-
drugi dzien:
uszczelki pod kolektor wylotowy, wlotowy, komplet zaworów (ssące i wydechowe), uszczelniacze zaworowe: 350,-
benzyna ekstrakcyjna, nafta: 15,-
hotel: 2x42= 84,-
śrubki nasadki Castorama: 75,-
żarcie
telepizza: 40,-
falafele: 30,-
carefour: 35,-
wodka: 20,- (tzw. zapłata przelewem)
żarcie na drogę nocna: 30,-
Paliwa nie licze
Razem:
943 zl w tym czesci 595 /+34 prasowany ryz/
Hugo - 19-03-2007, 17:32
Człowieku jesteś niemożliwy. Lubiłbym czytać Twoje historie gdybyś używał znaków interpunkcyjnych tam gdzie trzeba itd. Nie chciałem być wredny, to moje (pewnie nie tylko moje) spostrzeżenie.
Poza tym historia ciekawa i to bardzo. A co się naśmiałem: wojmi1 napisał/a: | Prócz elementów z Lancera wykryłem jeszcze dwie panienki....... ale po oględzinach z bliska stwierdziłem ze wyglądają gorzej od wcześniej wymienionego kolka nie wspominając o paskach |
I mam wrażenie, że nie dokończyłeś swojego postu. Czekam na ciąg dalszy.
Bartek - 19-03-2007, 17:37
Hugo, spoko - próbuję panować nad tekstem Wojtka - dysleksja nie wybiera
Anonymous - 19-03-2007, 19:03
Wojmi ale żyjesz? I Niebieski przypływ też? Chłopie weź sprzedaj te wszystkie auta i kup se jedno a porządne
saphire - 19-03-2007, 19:20
Historia jak w trillerze Hickok'a - ciekawe co było dalej...
Anonymous - 19-03-2007, 19:53
Jesteś niesamowity!!!
Powiem też że jesteś ginącym gatunkiem. Dawniej ludzie naprawiali auta w trasie a teraz co? Komórka i telefon do link4 albo innego dziadostwa po lawetę.
wojmi1 - 19-03-2007, 20:11
Cytat: | Wojmi ale żyjesz? I Niebieski przypływ też? Chłopie weź sprzedaj te wszystkie auta i kup se jedno a porządne |
I tak bez satysfakcji miałbym żyć?
Ficu ja ci ta głowicę dociągnę he he
saphire - 19-03-2007, 20:22
Przypomniały mi się czasy gdy człek w trasie do/z Słonecznego Brzegu, Neseberu czy innych kurortów demoludów naprawiał maluszka, syrenkę i inne wynalazki PRL-u i aż mi się łezka w oku zakręciła... Moje uszanowanie wojmi1. Czapki z głów panie i panowie. A za pomoc Bartka to mu powinieneś co najmniej kliknąć ,,pomógł''
wojmi1 - 19-03-2007, 20:40
saphire napisał/a: | A za pomoc Bartka to mu powinieneś co najmniej kliknąć ,,pomógł'' |
kliknolem a czapki z glow przed Bartkiem
Wook@sH - 19-03-2007, 21:30
Szacuneczek, za umiejętność naprawy w takich warunkach i też za to rozpisanie sie
yaro1976 - 20-03-2007, 09:17
RESPECT
naprawdę człek starej dobrej daty, uszanowania za determinację, i dla Bartka za pomoc wielkie dzienks w imieniu Wojmiego.
Anonymous - 20-03-2007, 09:41
A ja myślałem, że rozbieranie aparatu zapłonowego 200km od domu to jest wyczyn. Wojmi jesteś wielki.
Bartek - 20-03-2007, 13:41
Ufff - Epopeja wyszła, ale i się działo .
Podziwiam Twój upór i cierpliwość do mnie Wojtku (przecież tak naprawdę wszystko sam zrobiłeś, moja praca ostatnimi czasy nie pozwala na dużo w ciągu dnia), cieszę się, że mogliśmy się poznać.
Mitsumaniakowe Assistance działa i mam nadzieję, że każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo (znaczy udzielił Mitsumaniakowi w potrzebie takiej pomocy, jaką jest w stanie zaoferować)
KaWu - 20-03-2007, 14:06
NO ja tez jestem pelen podziwu. Musisz bardzo kochac autko ze go nie opusciles
A Bartek, widac ze ma dobre serducho... , zapal, wiedze etc.
wojmi1 - 20-03-2007, 14:33
Cytat: | Podziwiam Twój upór i cierpliwość do mnie Wojtku |
mowa trawa to ja bylem tym agresorem co Ci co chwile glowe zawracal - przynajmniej telefonicznie wielkie dzieki za korekte i sklad
Z niezbednych rzeczy procz narzedzi wymienie tel. komurkowy.
Co do zakresu prac wszystko co niezbedne zostalo zrobione a jak by cos jeszcze trafil szlag np panewki pierscienie to tez bysmy z Bartkiem zrobili pod mostem........ he, he
Reasumujac trzeba sie oprzec w takiej sytuacji sercem o gow... jak mowi warsztatowe przyslowie
a pot i krew poplyna z palcow i miesni
DLA SMIERTELNYCH NIEMA NIC NIEMOZLIWEGO
|
|
|