To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Nasze Miśki - ROMEL I DIAMENTY

ROMEL - 22-12-2005, 14:20
Temat postu: ROMEL I DIAMENTY
W końcu się zabrałem za napisanie… kiedyś już coś próbowałem na MKP ale jakoś takoś…

Więc zaczynam….

Cały początek „choroby Mitsu” tak to nazwę i będę nazywał w dalszej części, zaczął się od poznania P. Jurka- rok około 1989 – człowiek o niesamowitych zdolnościach – po prostu brak słów – wtedy od kilku ładnych już lat pracował w Niemczech w ASO Mitsu, jeździł ładnym i zadbanym L300 – znajomość bardzo się zacieśniła gdy doszło do sprzedaży starego domu P. Jurkowi – ja wtedy byłem na etapie rozbierania i składania ścigaczy zwanymi OGAT TYP200
P. Jurek otworzył warsztat mechaniczny ze względu na roczną przerwę w pracy w Mitsu –zdrowie itd… - pewnego pięknego dnia przyszedł do mnie i poprosił mnie o jakąś niewielka pomoc przy remoncie Fiata 125p – coś tam przytrzymać podać itd… jakoś tak się złożyło,ze współpraca się zacieśniła - byłem uczony wszystkiego od zwykłego przeglądu autko – po poważny remont silnika czy też zawieszenia – uczył mnie również blacharki, naciągania budy, bańkowania, łatania – w późniejszej fazie szpachlowania, przygotowania do malowania – aż po samo malowanie… a że byłem od najmłodszych lat bardzo chłonny na taka wiedzę i takie umiejętności dosyć szybko zacząłem wszystkie prace wykonywać samodzielnie – zwracałem się tylko z jakimiś drobnymi pytaniami…- przy tym wszystkim były prowadzone nieskończenie długie dyskusje jeżeli chodzi o markę Mitsu…. Wszystko to obserwował mój Tato – zobaczył że ze mną cos nie tak jeżeli chodzi o Mitsubishi – mnóstwo gazet, folderów, plakatów, katalogów i wszystko w temacie Mitsu…
No i właśnie za sprawą tego nastąpiła wiekopomna chwila – Synu jedziemy obejrzeć autko – Moje pytanie było – Jakie autko… a Tato na to – zobaczysz….
Zajeżdżamy na miejsce – patrzę stoi cosik wiśniowego koloru przysłonięte rogiem budynku – z daleka nie skumałem jakie to auto… podchodzimy bliżej!!!
Stoi sobie piękny LANCER 91` chatchbeck z silniczkiem 4G15 – wspomaganie, welur itd… no chyba nie musze opisywać jaka była moja reakcja… przyszło co do czego autko już stało u nas na podwórku… wtedy jeszcze byłem niestety przed zrobieniem prawka ale… jazdy próbne oczywiście były – no i za oczywiste ma się rozumieć, auta nie mógł się nikt tykać w sprawach przeglądów – ewentualnych napraw – myć go również mogłem tylko JA.
Zrobiłem prawko – dostałem do szaleństw maluszka – od czasu do czasu miałem przyjemność poszpanować Lancerkiem… minęło 3 lata – Tato zaplanował zmianę auta na coś nowego z salonu – Lancer musi być sprzedany… no żeby mnie to ucieszyło to nie powiem ale… trzeba było uszanować decyzję – bez walki się nie obeszło….
W między czasie dostałem propozycje pracy na wakacjach w ASO Mitsu w Niemczech – odpowiedx moja na propozycje była następująca – Kiedy mam być na miejscu….:)) to był nastepny owocny czas w nowe doświadczenia – „ślinienie” się nad nowymi modelami z silnikami GDI itd….
Minęło troszkę czasu a Tatko wciąż jeździł służbową Cytryną – a autko z salonu nie było – Zycie jest życie – Ja za to dostałem w prezencie nowego Maluszka z salonu… 1999 luty – odebrałem go dokładnie 29 lutego… zadowolony byłem i to bardzo – nie często się dostaje prezenty takiej postaci… funkiel nóweczka…..
Za niecały rok czasu – oznajmił mi mój Ojczulo że w przyszłym tygodniu odbiera Siene HL wersja max z silnikiem 1,2 (bleee). No z jednej strony OK. – bo nowe z salonu – z drugiej strony twa to tylko fiat…..
I tak z tego wszystkiego minęły następne latka – przyszedł wtedy dla mnie najcięższy jak dotąd okres w życiu – Mój Tato zmarł nagle (zawał) - najcięższy okres itd.. wiadomo – ale do tego dochodził jeszcze strach przed przyszłością – jak sobie poradzić – utrzymać 200m landare itd… itd… Wszystko po pewnym czasie jakoś na nowo zaczęło się układać – powoli ale…
Po roku czasu sprzedałem tego Zielonkowatego połykacza benzyny zwanym Sieną, pchnąłem również Malca – padła decyzja, że zakupujemy Mitsu – jak dla mnie tak i dla Mamy…
Mój srebrny Cwaniak był jako pierwszy – a jak to było już pisze…
Kupiłem Auto – Giełde - i lipa – no nic co by mnie interesowało, ale P. Jurek przypomniał sobie ze ma Auto-Giełde z poprzedniego tygodnia, szukam szukam – no lipa – jest tylko jakieś ogłoszenie skromne – Colt 91` ponad 100km – przebieg 150kkm – srebrny - pytam P.Jurka co to za wynalazek – zacząl się zastanawiac i mówi…. „””Tyyyy były jakieś takie dosyć rzadko spotykane wersje GTI czy jakoś tak – to miało chyba ze 130km – ładne w środku – ładne z zewnątrz…”””
Ja od razu zacząłem wypowiadać swoje obawy, a że będzie dużo palił, że części że to że tamto – wtedy szybciutko dostałem OPR od P. Jurka – zostałem wyprostowany do pionu – pojechaliśmy oglądać – Adres mamy wszystko Ok. – jedziemy…. Okazuje się że adres to jakieś wąskie uliczki osiedlowe domków jednorodzinnych… szukamy dzwonimy … w końcu oglądam się w lewo patrzę – stoi na zielonej trawce frontem do mnie – ciary po plecach mi przeleciały i było już po mnie…. Wysiadamy itd… oglądamy… wszystko byłoby na tak jakby nie kaszaniarsko wykonana poprawka tyłka po dupobiciu… z bólem serca pojechaliśmy do domu… ale po drodze dyskusja i przemyślenia – skończyło się na tym że – poprawka tyłka nie będzie taka kosztowna i że go biorę…. Na drugi dzień dzwonie do gościa że biorę tylko z ceny musi zejść….wszystko się udało…
Wracamy do domu… P. Jurek swoim Colcikiem z przodu ja za nim zadowolony jak mały Pingwin, po przejechaniu 30km cos mi zaczęło się nie podobać we wstecznym lusterku… trzeci bieg wyprzedzanie a za mną nic nie widać – po prostu chmura dymu… lekko moja radość ostygła…. Myśli już po głowie mi zaczęły skakć – uszczelniacze - pierścienie - kręcony licznik , motodoktory itd… ale…. Minęły następne 30km i następne – a on przestawał kopcić… pod koniec trasy – jakieś 180km autko nie chciało puścić ani dymka…ale za to wydech zaczął furczeć…. no zdziwiony byłem strasznie… tak czy inaczej nie dawało mi to spokoju i dzwonie do gościa mówie… Że prosiłby, jak na spowiedzi – teraz i tak jest po wszystkim – co i jak z tym autkiem??? Gość zdziwiony ale zaczął śpiewać - w 97` sprowadził to autko jego Zięć - pojeździł pół roku i przywiózł sobie większe (OMEGA) a z tym nie miał co zrobić więc odsprzedał teściowi – no i wtedy zaczęło się dukanie – okazało się że przez te następne latka Gość zrobił jakieś 10kkm – a przed sprzedażą od ponad pół roku auto cały czas w garażu stało i było tylko odpalane jak przeszkadzało, żeby je przestawić…
Po całej rozmowie zrobiło mi się lżej – teoria mi się od razu nasunęła – nie jeżdżone – palone – nie zagrzane… wynik – zarośnięty wydech – podczas mojej jazdy wypalało się wszystko…
No i tak na samo dzień dobry miałem do spawanie praktycznie cały wydech – ale tylko rury łączące – bo puszki są do dzisiaj i ani ani ….
Później wykręcenie dokładnie całego środka (fotele, wykładziny itd..) wszystko było prane bo ewidentnie był nadużywany PLAK…. Niby czysto a jakoś tak nie przyjemnie, następnie konkretny przegląd zawieszenia i co ważniejsze silnika… skończyło się na wymianie olejów, filtrów, świec, rozrządu – no i jeszcze doszły klocki hamulcowe….
W między czasi po uporczywych poszukiwaniach znalazłem WAS – wtedy jako MKP – a teraz to nie ważne - ważne jest że znalazłem podobnych wariatów takich jak ja….
Pojeździłem trochę znaczy się jakieś 30kkm – i zacząłem wymyślać, a to to a to tamto, drobnostki, aż przyszła myśl o zawieszeniu, no niby wszystko OK., ale to ma 13 lat a gumy się starzeją, podroby od razu wypadły z gry… zaś po telefonie do ASO w Polsce swoja szczękę zbierałem z dwa dni z podłogi (przykładowo – jeden wahacz – 1200PLN)… natychmiast przyszło myśl o ASO Niemcy… telefon – parę SMS-ów i było załatwione – przywieziono mi całe zawieszenie w oryginale – wahacze, gumy belki tylnej, drążka penharda, poduchy amorów na przód, gumki do podpory wzdłużnej, kielichy itd…
Po niedługim dojrzewaniu części na półce – zabrałem się do roboty – najpierw przód – rozbebeszenie dokumentne – a później składanko na nowych częściach, minął następny tydzień wziąłem się za tył … no tył dla mnie osobiście był mniej szczęśliwy – fakt wszystko OK. się robiło tylko że z małym szczegółem – przy odkręcaniu głównej śruby tulei belki tylnej klucz którym to odkręcałem pęk – ześliznął się i strzeliłem sobie gębę z taka siłą że wyplułem zęba - jedynkę górnej szczeki – po prostu miał i piasek po nim został – nie wiem jak to zrobiłem ale nic poza tym sobie nie uszkodziłem…. Także podsumowując robotę przy zawieszeniu skończyło się to wydatkiem 1700PLN za części po 40% rabacie i sprawa zęba ponad 2500PLN - nic ująć nic dodać… echhhh
Pomimo przykrej przygody cieszyłem się niezmiernie ponieważ autko nabrało niesamowitej pewności prowadzenia, dodam że już wcześniej przed robotą byłem w sumie zadowolony z trzymania na drodze… no po prostu jak po szynach….
Śmigałem sobie tak w spokoju ciesząc się bardziej z dnia na dzień i dowiadując nowych informacji od WAS czy też z innych źródeł że ten mój Colcik to niezły rodzynek – bez wałków, bez kata, siakieś zmiany w zawieszce itd….a wszystko fabryka…
Jakoś tak koło 180kkm zaczęły się odzywać szklaneczki – cyk-cyk-cyk ojjj jak mnie to %$#%$#^% - no niby nic strasznie poważnego – ale za to wydatek troszke bardziej poważny – tak czy inaczej zorientowałem się co i jak – i padło na zachwalane szklanki firmy Ajusa – OK.,,, wszystko załatwiłem czekam aż sprowadzą… sprowadzili 12szt a na cztery jeszcze miałem poczekać…. Do tego w między czasie kupiłem pasek, uszczelniacze, srutu-tutu – no wszystko co przy rozbieraniu do szklanek przydało by się wymienić… ale Ja wciąż czekałem na 4szt szklanek… no iiiii 18 kwietnia pojechałem sobie do pracy - jak zawsze bez przesadnego pośpiechu – w pracy jak to w pracy… wracam do domu – zostało mi jeszcze do zrobienia jakieś 13 km – a tu!!! Jadąc spokojnie przełączyłem z 4 na 5-kę - delikatnie cos zachrobotało i zapaliły się kontrolki – pierwsza myśl - strzelił pasek rozrządu…. Niestety miałem racje…no nie wyobrażacie sobie jak ja się wqrwiłem… pasek przejechane 48kkm - rolki nie rolki wszystko nowe… i świadomość tego co się narobiło…. Trzasnąłem klapa, że Miś przysiadł zadzwoniłem po Kolegę (teraz Szwagra) holowaliśmy dziada do garażu na sekcję zwłok… Szwagier wrócił do pracy (druga zmiana) a ja po dwóch godzinach trzymałem w ręku tłok nr. 2 i miałem ochotę nim rzucić tak daleko żebym go nie znalazł –
Raport z Sekcji Zwłok – 12 zaworów pogiętych w tym jeden połamany – dziesięć dźwigienek - 12 prowadnic – zablokowana świeca w głowicy, uszkodzony tłok…. PRZYCZYNY NIE ZNALAZŁEM I NIKT NIE ZNALAZŁ… domniemania to to że pasek dwukrotnie ściągałem i zakładałem ten sam przy wymianie hydraulicznego napinacza – jakis czas wcześniej…. Nic wiecej…
No to zabrałem się do kompletowania części… szklanki doszły te 4szt, wszystkie zawory, dźwigienki itd… miałem po nie długim czasie, największy problem miałem z głowicą – okazało się że na czwartym garnku pojawiło się po strzale malutkie pękniecie które odnaleźli na próbie szczelności – zaczęło mi się to mocno nie podobać – po rozmowie z Hubertem, doszedłem do wniosku że nie chce spawanej głowicy, szukałem baaardzo nieskutecznie … nagle dostaje telefon z firmy w której zostawiłem głowice do regeneracji – Gośc do mnie mówi że ma głowice – ja się pytam czy gotowa – a on nie – na to już podenerwowany – o co chodzi to po co Pan dzwoni- a On do mnie mam głowicę druga taka samą – nie tkniętą…
Oczka mi się zaświeciły i za jakąś godzinę byłem już u Gościa… okazuje się że faktycznie jest … wymienił prowadnice bo były dyskusyjne i przefrezował delikatnie gniazda – na gniazdach wydechowych zniszczył trzy frezy – taki twardy materiał – …
OK. – mam już wszystko – zabieram się za składanie…. Warunki niemal chirurgiczne - składanie trwało 1 wieczór i następny cały dzień – po złożeniu po prostu wyglądało wszystko jak nowe …
Próba generalna – odpalenie – kręcę, kręcę a tu nic – nagle zabulgotał i zgasł – lekko struchlałem – puknąłem się w głowę i poprawiłem kabelki WN…
Od pierwszego zaczął pięknie mruczeć - tak ślicznie i cicho, że można by było spać przy tym dźwięku – to może potwierdzić Kochaj…. Moja pełna radość nie trwała długo… autko chodzi do dzisiaj prześlicznie tylko z jedną wadą – wpiernicza olej w nie małych ilościach… fakt!!! To mój błąd przy rozbieraniu powinienem pomyśleć na tym tłokiem który reanimowałem i nad pierścieniami – nie zrobiłem tego ze względu na koszty… Zabawa zamknęła się powyżej 3500PLN…
Zrobiłem już po ekscesie z paskiem ponad 20kkm i dłużej nie mam zamiaru jeździć dolewając olej – nie kopci a wciąga ponad 6 l na 10kkm – hehe to jest zagadka… po endoskopie okazało się że właśnie drugi garnek szmaciarz zapiekł, zacisnął pierścienie i tamtędy wpier… olej…
Przyszedł czas i lepszy kontakt z Japaneze (i to go pozdrawiam) odgrzebałem się finansowo…. No i przez około 2 miesiące albo i lepiej kompletował mi wszystkie części jakie potrzeba…. Uszczelki , uszczelniacze, pompa wody (przy okazji) paneki korbowodowe, pierścienie itd… itd… no paski paseczki, rolki, no było tego trochę – a że jestem upierdliwy to właśnie trwało to tak długo bo mi się firma nie podobała a bo to a bo tamto – wszystko ori Mitsu ewentualnie MADE IN JAPAN…. Na koniec została sprawa tłoków – no kurka co ja się nadzwoniłem to szok… ale TEO – ASO Niemcy znowu przyszło na pomoc - cztery tłoczki oryginały w nominale itd… zaaaaa 200euro…. Hhyhy w Polsce dla przykładu sztuka około 580PLN.. no ale podobny walnięty albo głupi ma szczęście – coś z tym walniętym jest….
Niestety brak czasu bardzo dużo obowiązków nie pozwoliło mi jeszcze na zrobienie Misia ale już nie długo bo w przerwie między świątecznej…..


Jak jesteś w tym miejscu czytelniku Mitsumaniaku tzn… że niezły jesteś i cierpliwy… luudzie kto by czytał …

C.D.N

Rafal_Szczecin - 22-12-2005, 14:56

;(;(;( az sie poplakalem, naprawde wzruszajaca historia, a zeba faktycznie szkoda ;)

powodzenia w dalszej naprawie misia.
wesolych swiat

kochajj - 22-12-2005, 15:01

ja przeczytałem.... potwierdzam ze autko chodzi tak jakby nie chodziło (tzn tak cicho);)... wg. mnie to jeden z najlepiej zadbanych coltów w tym kraju... po prostu wszystko igła... zero drutowania... zdolności mechanicznych Romkowi tez mozna pozazdrościć(ale wazelina)... kilka razy mój misio miał okazje przekonać się o tym za co jeszcze raz dziękuje :) ...
TNT - 22-12-2005, 15:16

Jak widac wiekszosc z nas jak i naszych aut ma swoja historie fajnie je poznac a takze poznac nas samych. Teraz opisuj dalsze dzieje i zdjecia umieszczaj nie tak jak ja ide na latwizne i do galerii.
Artii - 22-12-2005, 15:24

Ja tez przeczytalem. Fajna historyjka :) .
Anonymous - 22-12-2005, 15:27

Tak - wiekszosc z naszych Miskow ma swoja historie... Pozdrwiam i zycze wytrwalosci.
Kofi - 22-12-2005, 16:24

Przeczytalem :) Super Histotia. A wydawalo mi sie ze kiedys pisałes, iz Twoja Mama ma też c50?
Krzyzak - 22-12-2005, 19:38

Piękna opowieść Romek. Tylko pamietaj, żeby to co zaplanowałeś zrobić wcześniej niż zamierzasz, bo jeszcze znów jakaś przygoda w stylu tej z zębem czy paskiem będzie. Mam na myśli, że - mimo planów - jak narazie zawsze wynosiło Cię to 2x drożej niż planowałeś. Właśnie przez różne niespodzianki.
Hubeeert - 23-12-2005, 00:31

ROMEL :D nic dodać nic ująć - historia jak moja - cos w nich (Mitsu) jednak jest :wink:
ROMEL - 25-12-2005, 11:38

Kofi - tak moja Mama równiaeż ma C50 - amerykańca - [isałem że za Malca i Siene mają byc Colty dla mnie i dla Mamy....

Tak poza tym - Mojej Mamy właśnie pozbywam C50.... Włąsnie jest u finiszu odszykowania Colcika 96` 1.3 - niecałe 100kkm przebiegu - przebieg prawdziwy - ja sprawdzałem i P. Jurek sprawdzał a jemu nic nigby nie umknie...

Dalszy Ciąg oczywiście że będzie... jeszcze duuuuuzo do pisania...

Artii - 25-12-2005, 12:41

No to czekamy na ciag dalszy.
ROMEL - 30-12-2005, 08:24

Sprawa COLTA Amerykańca

Wracając do sprawy kupna Mamy Colta – amerykańca… było troszkę problemów, na początku zacząłem od ogłoszeń Auto-Giełdzie – trafiło się jedno fajne ogłoszenie, dzwonie do Gościa i pytam co i jak… zachwala zapewnia że wszystko cacy, autko jak malowane, że wszystko pięknie, nie walone itd… pytam Gościa jeszcze raz, mówiąc że mam do niego kupę kilometrów, a on dalej swoje, że autko ze Szwajcarii itd… w samochód i jedziemy, zajeżdżamy na miejsce z daleka OK… zaczynam oglądać… po chwili myślałem że wybuchnę a Gościowi strzelę w pysk… auto na dobrą sprawę nie miało miejsca w którym nie było szpachlowane, źle ponaciągane itd… parę ostrych zdań, później jeszcze ostrzejszych i jakby nie obecność Mamy to uwierzcie mi żebym nie wytrzymał… Gościu około 50-tki mówi mi że co taki młody leszcz jak ja może wiedzieć o samochodach… i że się w ogóle nie znam.
Suma sumarum w samochód za telefon z gazetą na kolanach, umówiłem się z następnym Gościem… bagatela 300km - pojechaliśmy w ten sam dzień… nastawienie miałem mocno bojowe…zajeżdżamy na miejsce stoi sobie skromny czewrwoniutki… wychodzi właściciel, przywitał nas i ku mojemu zdziwieniu zaczyna „śpiewać”…””” tutaj jest ułamane, a tu trochę rdzy wyszło, a tu nie działa bo on nie umie naprawić, tu był chyba kiedyś uderzony ale ja nie wiem na pewno, tu ze stacyjką problemy, a tu jest lekko szyba na rogu pęknięta i nakleiłem naklejkę żeby policja się nie czepiała””””” itd… itd…. No i właśnie w ten sposób zbiliśmy przyzwoicie z ceny i kupiliśmy go, wracając do domu Mama z P.Jurkiem w nowym nabytku a ja swoim, no i w drodze powrotnej natrafiłem na tzw. Kapeluszników i to trzech, po pewnym czasie nie wytrzymałem nerwowo - trójka – but – wyprzedziłem trzech na raz, z małym szczegółem – podwójna ciągła, zakaz wyprzedzania, ograniczenie do czterdziestu i do kompletu w krzaczkach Policja…. 900PLN i 10 punktów – po 30min pertraktacjach wyszło 300PLN i 6 punktów…
Później pełny przegląd…. I tak do dzisiaj sobie Mama jeździ bez większych problemów… jakieś tam małe problemy z kędziorkami Ecu itd… ale nigdy nic poważnego…


Jeśli chodzi o uzupełnienie moich z moim - przygód - to sprawę dupobicia kojarzycie na pewno więc nie będę pisał jeszcze raz – w skrócie – skuter raz, zrobione wycackane, VW LT po 7 dniach po robocie po raz drugi… hmm… się działo wtedy…


Qrka ciężko jest wszystko tak po kolei opisać – są sprawy które się wryły w pamięć a są które się pamięta ale nie na zawołanie….

W między czasie - za sprawą mojej osoby zostały zakupione dwa misie – Kolega Przemo – zakup Lancera GTI, Kolega Bogdan Colcik 1,3 96`, no i teraz następny Colcik 1,3 96` dla Mamy - identyczny jak Bogdana…


Noooo....

Wracamy teraz do mojego srebrnego Szerszenia... :twisted:

Jest juz po wszystkim... jak pisałem dużo wyżej w kwietniu szczelił rozrząd, głowo i to tamto wszystko cacy (wymienione, naprawione) - jedyne czego nie ruszałem to dołu silnika w sensie wyminy czego kolwiek na nowe... wynik taki ...że wszystko idealnie oprócz zużycia oleju...
Teraz właśnie przyszedł ten czas, około 3 misięcy kompletowane części itd... itd...

We wtorek 27.12.2005 zacząłem zabawe... misiu na kanał i rozbieranko.... w komorze silnika został sobie tylko i wyłącznie blok silnika z wałem korbowym - reszta wszystko w maczku na stole.... oględziny itd... moje podejrzenia i nie tylko moje... sprawdziły sie praktycznie w 100% - na drugim uszkodzonym wcześniej tłoku przypiekały sie pierścionki - reszta też nie ciekawa w sensie luzów na zamkach... ale najważniejsze że blok i jego gładzie cylindrowe nie tkniętę... progów ani ani... nie mają równiez rys wzdłóżnych lub coś podobnego... poprostu malinka....

Nowe i stare tłoki do pudełka i do Boscha na prase....(przeprasować sworznie) wszystko ładnie pięknie przeprasowało sie bez najmniejszych kłopotów... póżniej do domciu czyszczenie poniektórych rzeczy w tym głowica i jej rozbrojenie, blok silnika itd...
Na następny dzień z rańca goła głowa do autka i na Wrocław splanować powierzchnie przylegania... zdjeto 0,08mm troszkę duzo ale byłem przy tym i była taka potrzeba - niestety... gość wyprowadzał pałaszczyzne i do tego musiał zlikwidować nie równoległość około 0,03mm - wszystko OK....
Głowka do domciu - na stół i sprawdzające przetarcie zaworków... wszystko jak jeden mąż po kilku przetrciach siedziały na przylgni... robiłem to około 45min a zaznaczam że jest ich 16.... Następnie mycie wszystkiego co od głowwicy - i w warunkach jak ja to nazywam hirurgicznych - składanie....
Po skończeniu głowicy wziołem sie za dopasowanie pierścionków.... każdy cylinder z osobna miał dopasowane pierścionki w minimum tolerancji... pierścionki nadwymiar ćwiartkowy..... powiem tylko tak - najwięcej czasu poświęciłem właśnie temu zabiegowi, miałem poprostu serdecznie dosyć... około 1 godzina na cylinder... szlak mnie już trafiał - do tego musiałem jeszcze dorobic przyrząd aby pierścień przy sprawdzaniu w cylindrze był idealnie prostopadle do płaśzczyżny gładzi oraz na odpowiedniej wysokości w cylindrze.... sumując i chwaląc zarazem dokładność i precyzja do jakiej sie zmusiłem była chyba równa do NASA.... albo szlak wie do czego...
Później - składanie wszystkiego bez pośpiechu i z przesadną dokładnościa, aż kolege który mi kibicował szlak trafiał... tak czy inaczej złożyłem...

- tłoki komplet (tłok sworzeń)
- pierścienie tłokowe +0,25
- uszczelka pod głowice
- panewki korbowodowe
- uszczelka pod kolektor wydechowy
- uszczelka pod kolektor ssący
- uszczelka pod pokrywę zaworów
- uszczelniacze zaworowe
- uszczelniacz na pompę oleju
- uszczelniacze na wałki rozrządu 2 szt.
- uszczelniacz na wał korbowy
- pasek rozrządu
- rolka rozrządu stała
- rolka rozrządu na łapę napinacza
- filtr powietrza
- filtr paliwa
- świece NGK - (Made in Japan)
- pompa wody

chyba wszystko.... się mi tak wydaje....

Czwartek 29.12.2005 godzina około 16.30 Misiu zagadał bez zająknięć... i sobie tak mruczał z dwie godziny, w między czasi ustawienie zapłonu i OK... Po godzinie 19.00 w autko i na próbe.... hyhy próbowałem z dwie godziny - a jeździłem niczym rasowy kapelusznik.... jedno mnie """wkurza"""" powiem wam - wkurza mnie to że dokumentnie nie słysze teraz poszczególnych elementów pracujących w silniku - porostu se mruczy i nic więcej...
Teraz czas pokaże co i jak..... narazie jestem baaaardzo zadowolony...

Kochaj - zapraszam do mnie - teraz to już całkiem będziesz marudził że silnika nie słychać hyhy....

A tak na koniec jeszcze raz chciałbym podziękować za cierpliwość i pomoc Markowi (Japaneze), Hubertowii (śrubki do korb pasowały jak ulał...hyhy)..., dwóm Grześkom... za udostępnienie prasy i pożyczenie ściskacza do pierścionków...

Ciąg dalszy pewnie nastąpi - a na pewno uzupełnienie


Pozdrawiam

kochajj - 30-12-2005, 09:27

po nowym roku na 100% wpadne w jakiś weekend...
Hubeeert - 30-12-2005, 09:43

ROMEL napisał/a:
Hubertowii (śrubki do korb pasowały jak ulał...hyhy)


:mrgreen:

Anonymous - 30-12-2005, 09:57

Az milo czytac o przesadnej dokladnosci i fachowosci - szczegolnie, ze wiekszosc ludzi traktuje (starsze) samochody na zasadzie: grunt, ze jezdzi. A jak jezdzi, jak hamuje, jak jest oswietlony, to sie nie liczy!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group