To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Carisma - Ogólne - [Cari 1.9TD] Jak dochodzić swoich praw po uszkodzeniu auta?

Kylek - 18-08-2008, 07:57
Temat postu: [Cari 1.9TD] Jak dochodzić swoich praw po uszkodzeniu auta?
Witam

Pewien kierowca niedużej ciężarówki (tak się składa, że akurat było to Mitsubishi Canter) najprawdopodobniej uszkodził mi z przodu moją Carismę. A było to tak:

Wróciłem do domu w nocy z piątku na sobotę (było ok. 2:00) i zaparkowałem swoją Carismę na zatoczce parkingowej przed blokiem, w którym mieszkam. Przede mną stała wymieniona na początku ciężarówka. Stanąłem w taki sposób, że między przodem mojego samochodu a tyłem Cantera było ok. 1 m (odsunąłem się najdalej, jak to było możliwe). Ponadto między przodem Cantera a stojącym przed nim Audi było ok. 2 m. Wyjeżdżałem z rana (jakoś po 7:00). Cantera już nie było (pozostały układ aut był bez zmian). Moja Carisma miała za to znaczne (szerokie na jakieś 50 cm) otarcia lakieru na przednim zderzaku (nad tablicą), na masce (mniej więcej 5 cm od przedniej krawędzi) i głębokie wgięcie tuż nad lewym (względem patrzącego zza kierownicy) reflektorem.

Wiem, że kierowca Cantera mieszka gdzieś w pobliżu, bo zostawia ciężarówkę co wieczór albo na wspomnianej przeze mnie zatoczce, albo trochę dalej na takiej jakby zajezdni.

Zgłosiłem sprawę na policję, by mieć w razie czego jakikolwiek podkład prawny. Patrol zjawił się u mnie dopiero po 14:00 (!) i to po ponownym telefonowaniu. Przez cały ten czas nie ruszałem auta, inne samochody też stały niezmiennie. Myślałem, że zrobią jakieś pomiary, czy coś, ale tylko przyjęli zgłoszenie i powiedzieli, że nic tu nie poradzą i żebym szukał gościa i się z nim dogadywał. Namiarów na właściciela Cantera też mi nie podadzą, bo potrzebują numerów rejestracyjnych (mimo że w mojej miejscowości jest tylko jeden Canter).

Problem jest teraz tego typu, że do tej pory, co wieczór Canter był zaparkowany w pobliżu, ale od sobotniego poranka się nie pojawił. Sąsiedzi wiedzą, że gościo mieszka gdzieś w pobliżu, ale nie wiedzą dokładnie gdzie. Chyba będę musiał przejść okoliczne bloki i domki i popytać. Tylko że do tego czasu facet może już pozbyć się śladów mojego lakieru i obawiam się, że nic mu wtedy nie zrobię, bo jak udowodnię, że to on mi uszkodził samochód, zwłaszcza że tylko jedna osoba widziała, że stał przede mną "jakiś busik", ale nie potrafi sprecyzować jaki...

Co moglibyście mi poradzić? Jest jakaś szansa, by wyegzekwować od kierowcy Cantera kasę na malowanie mojego samochodu (o ile uda mi się go odnależć)?

Chooper - 18-08-2008, 08:53

czemu w tym dziale ??
cns80 - 18-08-2008, 09:04

Marne szanse:
1. Nie widziałeś czy to faktycznie on. W nocy mógł wyjechać, a ktoś inny Cię przytarł i później zniknął, a później on wrócił i nawet nie wie że go szukasz.
2. Nie masz świadka.

Znajdź tego Cantera (może wyjechał w trasę, a może Cię unika). Może czeka aż sprawa przycichnie i parkuje na sąsiednich osiedlach. Sprawdź czy ma ślady twojego lakieru. Jeśli tak jest to znajdź jego kierowcę i wyperswaduj mu że powinien Ci za to zapłacić. Mówiąc o perswazji nie mam na myśli żadnych rozwiązań siłowych tylko logiczne argumenty i trochę blefu oraz ekspresji :wink:

Inaczej nie masz szans. Chyba że byłeś w zasięgu jakiejś kamery przemysłowej i uda Ci się nakłonić policję do zebrania zdjęć jako materiału dowodowego.

Kylek - 05-09-2008, 16:34

Sprawę udało się załatwić.

Wczoraj w nocy Canter pojawił się na parkingu, więc od razu wziąłem latarkę i udałem się na oględziny. Ciężarówka miała z tyłu zielone zabarwienia od mojego lakieru a miejsca zabarwień pasowały do wgnieceń i otarć na mojej Carismie. Kierowcy nie szukałem długo, bo znajomy widział, do którego domu wchodził :-) Udałem się do niego. W środku zastałem dwóch facetów - właściciela Cantera i kierowcę. Właściciel był rozsądny i kulturalny, i wyraźnie zaskoczony moją wizytą. Kierowca trochę kombinował na początku (że to niemożliwe, bo go nie było, itp.), ale ostatecznie stwierdził, że rzeczywiście styk pojazdów nastąpił i że nie wiedział o spowodowaniu uszkodzeń. Właściciel wykazał sporo dobrej woli, bo w zasadzie nie można było wykazać kto w kogo wjechał (według kierowcy, równie dobrze ja mogłem przy parkowaniu podjechać za bardzo do przodu).

Dogadaliśmy się i faceci dali mi 400 zł. Raczej więcej zapłacę za odklepanie i malowanie maski i zderzaka, ale zawsze tych 400 zł nie wyłożę z własnej kieszeni... Najważniejsze, że obyło się bez szarpania i ciągania po komisariatach.

Anonymous - 06-09-2008, 13:18

Kylek napisał/a:
Sprawę udało się załatwić (...) Dogadaliśmy się i faceci dali mi 400 zł. Raczej więcej zapłacę za odklepanie i malowanie maski i zderzaka, ale zawsze tych 400 zł nie wyłożę z własnej kieszeni...


Masz rację nie wyłożysz tych 400zł z własnej kieszeni, ale moim zdaniem jest to sytuacja porównywalna do skazania kradnącego miliony złodzieja na karę przysłowiowego grosza, skazany jest tak na prawdę wygranym w tej sytuacji.

No sorry, ale kwota jest po prostu śmieszna!!

TESTER - 06-09-2008, 20:35

Ale niestety tak się dzieje w naszym kraju, że w podobnych przypadkach zdani jesteśmy jedynie na siebie. Dla Policji było by oczywiste gdybyś sprawcę przyniósł w zębach i najlepiej już rozszarpanego (skruszonego z dowodem przyznania się do winy) Choć nie powiem kilka dobrych lat temu w podobny sposób babeczka załatwiła mego nissana na parkingu i gdy zgłosiłem to podjęli od ręki działania by zatrzymać busa, ale może tylko z racji zajmowanego przeze mnie wówczas stanowiska, efekt był mizerny i dopiero gdy ustaliłem numery tego pojazdu i dałem świadków to doprowadzili sprawę do końca. Sprawa zakończyła się w Sądzie Grodzkim bo babeczka nie przyznawała się do winy a na kolejnej rozprawie nawet sędzina zaczęła jej stronę trzymać, ale szybko to wyeliminowałem przedstawiając kolejnych świadków i ujawniając spowinowacenie sędziny ze sprawczynią puknięcia. Niedawno znajomy miał przypadek kiedy to rozpędzona BMW-ca prowadzona przez jakiegoś małolata urwała mu lusterko. Zgłosił, podął numery i policja podjęła działania a jakże. Przyjechali i zatrzymali mu ( znajomemu znaczy się) dowód rejestracyjny no bo bez lusterka samochód nie spełniał wymogów. Znajomy sam odszukał sprawcę i podał na niego namiary. Wówczas podjęli działania, sprawca kolizji nawet uciekał, ale go zatrzymali. Okazało się że autko jest kradzione.Tak, że wszystko w naszych rękach szanowni Panie i Panowie...!
Anonymous - 07-09-2008, 09:32

TESTER napisał/a:
Przyjechali i zatrzymali mu ( znajomemu znaczy się) dowód rejestracyjny no bo bez lusterka samochód nie spełniał wymogów.


Nie, no bosko :(

Od czasu jak kupilem Cari to na parkingu pod blokiem dostałem gratis dwa otarcia zderzaka tylnego (po jednym z każdej strony) i uderzenie w drzwi tylne (najprawdopodobniej jak ktoś wysiadał z auta stojącego z boku). No porażka, bo kogo mam szukać? Jak wyjeżdzam z myjni czystym autkiem to mnie krew zalewa jak to widzę. Oddawać do lakiernika? Zastanawiam się czy to ma jakikolwiek sens, bo pewnie zaraz ktoś znów mi coś gratisowego da.

Drodzy kierwcy, szanujmy nie tylko swoje auta!!

Kylek - 07-09-2008, 16:47

Najbardziej w tym wszystkim wkurzyło mnie to, że facet ma full kasy a kombinował, by nie zapłacić 400 zł... Na codzień jeździ Mazdą 3 z 2006 a na podwórku przed jego domem od niedawna stoi też nowy VW Passat... No i ma jeszcze tego Cantera :-)
TESTER - 07-09-2008, 19:53

Kylek napisał/a:
Najbardziej w tym wszystkim wkurzyło mnie to, że facet ma full kasy a kombinował, by nie zapłacić 400 zł... Na codzień jeździ Mazdą 3 z 2006 a na podwórku przed jego domem od niedawna stoi też nowy VW Passat... No i ma jeszcze tego Cantera :-)


Najczęściej od takich właśnie najtrudniej wyłuskać to co się nam należy, mieć kasę to nie znaczy wcale mieć honor.........!!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group