Carisma - Techniczne - Cari - gaśnie, w zależności od (jej) humoru
att - 02-04-2010, 20:54 Temat postu: Cari - gaśnie, w zależności od (jej) humoru Witam!
Znów lecę po pomoc do Was, drodzy forumowicze. Ech..
Ponieważ na benzynie samochód odczuwa "brak" przepływomierza, tzn. jego padnięcie, objawy jakie pojawiają się dotyczą jazdy na gazie. Na benzynie niesprawdzane.
Pewnego pięknego dnia, jadąc sobie monotonnie, zostałem zaskoczony nagłym zgaśnięciem silnika podczas jazdy. Miejsca do zatrzymania się bezpiecznego niestety nie było, więc z"rozpędu" odpaliłem silnik ponownie. Niestety jest to coraz trudniejsze, a i występowanie awarii nasila się.
Samochód potrafi jeździć pięknie, a jak coś mu strzeli do głowy, to gaśnie podczas jazdy(na biegu/przy dodawaniu gazy/przy zdejmowaniu nogi z gazu/na "jałowym również zdarza się)acha, no właśnie.
Byłem dziś u gazownika - membrany parownika do wymiany. Wcześniej jego kolega wygłosił taką opinię, więc i ten gazownik postawił na to(mimo że wcześniej chciał szukać przebicia) Przewody WN wymienione około 2 miesięcy temu, podobnie świece i kopułka. Wiem, że czas to nie wszystko, ale kilkudziesięciu tysięcy km na pewno nei zrobiłem przez ten czas. Gazownik sprawdzał, ale nie kopnęło go z żadnej strony. Niestety święta, a że chciałem problem rozwiązać szybciej, pojechałem do innego gazownika.
Parownik do wymiany, centralka też.
i teraz uwaga. Samochód odpalony, maska podniesiona..i tak sobie gadamy.
Samochód chodzi "normalnie" - nic niepokojącego się nie dzieje, więc mówi, że "przecież nic się nie dzieje". Długo trwa nasza wymiana zdań i nagle zonk - silnik jak po wyjęcizu kluczyka - gaśnie. Próbuję go odpalić - rozrusznik kręci ale nic. po chwili zauważam że wskazówka temperatury podnosi się i samochód odpala idealnie i chodzi sobie, jak gdyby nigdy nic. Potem powtórka - Gazownik chętnie wymieni mi parownik(po pięciu latach do wyrzucenia? 2005 r. produkcji) i regeneracja możę, na krótko pomoże. Wymieni mi centralkę, ale gaśnięcie "to problem z elektryką" i potem będzie mógł się tym zająć. 400 złotych "pobocznych" wydatków i wielka niewiadoma, co do dalszych napraw.
Umówiliśmy się na wtorek. (ale waham się)
samochód nie zgasł przez kilka kilometrów, choć z godzinę wcześniej nie mogłem przejechać nawet 100 metrów bez zatrzymania się, ręcznego i awaryjnych itp.
Boję się tego samochodu, już jak jechałem do mechanika to z drżącą nogą rozpędzałem neico samochód i wrzucałem na luz - jak ma zgasnąc to i tak zgaśnie, ale przynajmniej nie będzie szarpało.
Następny mechanik. Zajęty, ale po opisaniu objawów już krążymy wokół elektryki. Następny..owszem, bawi się elektryką, no ale trzeba wymrugać błędy. by cokolwiek zacząć, a on ma tylko do europejskich aut diagnostykę. Hmm...Japoński samochód, montowany w Holandii, związek ze szwecją, niekiedy i francją - to chyba jak europejski, tylko znaczek jakby japoński;)
Niedawno metodą agrafki wymrugiwałem błędy i były 4 - 3 z przepływomierza i czujnik temperatury wody. A to trzeba powymieniać, wykasować. mówię mu, że odkąd kupiłem ten samochód to miał takie błędy i jeździł, a gaśnięcie pojawiło się niedawno.
"a nie nie..trzeba tamte błedy(...), żeby zacząć coś robić". Po świętach.
Następny warsztat - zaprzyjaźniony - komputer i..błędy "agrafkowe" się nie zmieniły - tzn. ani więcej ani mniej..ani inne.
Kasowanie błędów - za chwilę powracają, mimo że czujnik temperatury wody wymieniony jakiś czas temu.
Moje dochodzenie do rozwiązania zagadki trwa.
Samochód zgasł. próbowałem go odpalić a z wydechu poleciało dużo białego dymu i...spod maski<sic> Pozwalało przewody od powietrza, mechanik zrobił i na drugi dzień powtórka.
Wymieniałem filtr powietrza, więc zająłem się tym, co mechanicy zrobili byle jak - jak najszczelniej połączyłem przewody od powietrza i na 24 godziny problem zniknął. Długa trasa i wszystko oki. Swoją drogą wiozłem wtedy "na pace" przednią szybę do samochodu
i aż strach pomyśleć, co by było gdyby szarpania się powtórzyły. Byłem już ucieszony, ale wieczorem problem wrócił.
Nie wiem czy było tak wcześniej, ale po "samoczynnym" zgaśnieciu silnika, tak jakby kontrolki nie świeciły. Podczas jazdy jak gaśnie to słyszę jak majestatycznie ucisza się pompka paliwa i pstryka przekaźnik(jak po wyłączeniu zapłonu). Poza tym ta kontrolka temperatury. JEden mechanik powiedział mi, że tak bywa - że lampki przygasają, a wskaźnik temperatury cieczy chłodzącej podnosi się, podczas kręcenia silnikiem. No tak, ale uparcie twierdzę, że u mnie ona ożywa gdy tylko włączę zapłon.
Hmm ...po dmeontażu osłony pod kierownicą zauważyłem coś przerażającego...40 metrów taśmy izolacyjnej, to tu, to tam - bezpiecznik "wklejony" miedzy przewody, no i..właśnie - jeden kabel z wiązki znikającej "w kierownicy" miał oskrobaną izolację. Kabel koloru czqarnego z żółtym paskiem. Dobra - zaizolowałem i niby do domu wróciłem bez problemów, ale ponieważ ten samochód mnie nie lubi i optymizm szybko gasi, nie wiem, cy nie będzie tak jak po "uszczelnieniu" dolotu.
Proszę o pomoc i cierpliwe zapoznanie się z tematem. Nie jestem ani mechanikiem, ani elektrykiem (dwie lewe ręcę;). Od czego jest ten kabel - szukałem co nieco w google i maualu, ale jak narazie nic konkretnego nei znalazłem.
Pozdrawiam
Żeby nie pisać dwa razy wkleję to co pisałem w innym temacie, a dotyczy tego problemu.
(...) dziś miałem, po kilku godzinach bezproblemowego działania - powtórkę z rozrywki.
Silnik zgasł(na gazie), nie paliły się kontrolki, wyłączyłem zapłon i już było dobrze..przez chwilę. Na benzynie to samo, jednak zauważyłem coś nowego -
ponownie odpaliłem samochód i chwilę czekałem. usłyszałem pstryknięcie i odcięcie zasilania. po chwili głosneijsze pstryknięcie, które zawsze następuje po wyłączeniu zapłonu(tyle że kluczyka nawet nie ruszyłem)
Hmm..w tamtym temacie wspominałem o czarnym kabelku z żółtym paskiem, który miał uszkodzoną izolację i był w wiązce znikającej w "podstawie kierownicy". Zaizolowałem, ale może nieudolnie?
Po "samoczynnym" zgaśnięciu samochodu rorusznikiem kręcić mogę, ale kontrolki nie świecą. dopiero po "restarcie"
Hmm..przekaźnik? Nie wiem czy było tak zawsze(odkąd pojawił się problem) ale na podkreślenie zasługuje to, że słychać pstryknięcie - umieranie zasilania i głośniejsze pstryknięcie.
Myślę też o alarmie. W razie czego zmienię baterię w pilociku. Alarm jest, ale po włączeniu go - wyje. Zawsze tak było, dlatego zamykałem tylko centralny, co też skutkowało włączeniem alarmu, a wyciem tylko nocnym;D sporadycznym.
Ludzie pomóżcie, bo jak dostanę się w tryby tych mechaników, których wcześniej odwiedzałem, to wymienią mi pół smaochodu(choć mówili "tylko" o kilku elementach) a problem i tka nie bedzie rozwiazany.
PS: Nie wiem od kiedy to zaistniało, ale po zatrzymaniu samochodu, jakby ktoś wylał z pięćdziesiątkę wody pod wylot z tłumika.
[ Dodano: 07-04-2010, 22:39 ]
Hmm..odkryłem, że w kluczyku jest immo. Ale może kluczyk jakiś wycięty niewiadomo ską(tu wszystko możliwe). To by mogło wiele wyjaśniać.
Wreszcie dostałem się do mechanika, który celował w co innego niż gaz.
Dzwonię, on pyta co się dzieje. Mówię, że samochód sam gaśnie (itd).
On na to - czary;D Czy ma alarm?
Tak - alarm i immo. Alarm lubi sobie w nocy powyć. Może to wina czujnika otwartych drzwi. Powymieniałem, ale w drzwiach kierowcy, jakby prą nie dochodził(prąd/masa)
- A to pewnie to.
wynagrodzenie - teoretycznie 100zł.
Czy alarm fabryczny, czy amatorski?Nie wiem dotychczas.
W każdym razie, po kilku godzinach samochód do odebrania. Koszt - 120. Bo duzo kabelków. Niedziw - sam się za głowę złapałem, dużo było, jakby nie z tej ziemi. Jazda próbna. Zrobiłem kilkanascie km i wszystko ok. Tylko zauważyłem taki szum, zlokalizowałem go w okolicach schowka. Pewnie pucha od alarmu i kable zatykały jakąś dziurę, więc to się pojawiło.
Tłumaczyłemc złowiekowi co zauważyłem, i chcąć wytłumaczyć słowotok, mówię, że tak wymieniam spostrzeżenia, bo kilku mechaników chciało mi już "gaz wymieniać"
Mina, spojrzenie mechanika - warte było utrwalenia..hehe
Jedyne co mi sie nie spodobalo, to fakt, iż zauważyłem, jak wracałem - auto czasami, przy przyśpieszaniu , jaky miało dziurę. Tzn. ciągnie, chwilowo przyśpieszenie słabnie i za chwilę dobrze. I tak kilka razy. Ale to może inna bajka. Pilocik mogę sobie nosić jako breloczek. Mam tylko jeden klucz, więc muszę drugi dorobić(szczególnie na zimę. Do zamykania drzwi kluczykiem trzeba się przyzwyczaić;D
Centralny jest, tyle że nie z pilota. Będę musiał pomyśleć - pan wycenił usługę założenia "centralki" na 100 zł(robocizna).
Zobaczymy, jak będzie idąc dalej w las. Co do lasu, to właśnie pomyślałem, iż te chwilowe przerwy biorą się może z jakiejś nieszczelności w układzie dolotowym. Nic to - sprawdzę. W lesie po nocy nie chciałem się zatrzymywać;) heh..przypomniało mi się, że pewnie nie podłączyłem przepływki(co prawda padnięta, ale z nią, jako tako - na benzynie samochód można trochę podtrzymać na benzynie;)
ups....jednego węzyka pewnie też nie podłączyłem(od powietrza.
pozdrawiam. Wiem, że mam dziwny(i być może zbyt obszerny) sposób wyrażania się(przynajmniej w tym temacie) ale dopisałem odpowiedź - być może ktoś, kiedyś, też będzie miał podobne problemy.
Ps: Domyśliłem się cyba skąd się wziął strzał gazu(dym spod maski) Silnik gdy zgasł - był mocno rozgrzany, parownik dalej "podawał" gaz, który zapewne zgromadził się niebezpiecznie pod maską. Jak się domyślam - nie jest to normalne. Od plusa parownika jest pociągnięty przewód do kabiny. (scheda po poprzednim właścicielu) były dwa kabelki wystające spod kierownicy, które trzeba było zewrzeć na chwilę, przed odpaleniem(zalecenia poprzednika). Dołączyłem do tego włącznik chwilowy i ukryłem. jakoś to działa. Pomocne gdy padła pompka paliwa. No i na benzynie cięzko uzyskać zapłon(przepływomierz). Także zimą odpalanie na gazie i szybciutko przerzutka na benzynę.
Uff...dobrze dobrze..już nie męczę.
pozdro
|
|
|