To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Nasze Miśki - galant... czyli jak się wszedłem na minę i jak ją rozbrajam

awas - 17-10-2014, 15:27
Temat postu: galant... czyli jak się wszedłem na minę i jak ją rozbrajam
Witam.
Podzielę się historią swojego samochodu - Galanta 2.0 z końcówki 1998r, pierwsza rejestracja 1999.
Do tej pory jeździłem maluchem, potem był peugeot 205, nissan sunny a obecnie galant.
Maluch nauczył mnie że nie należy oszczędzać na oponach, 205-tka że francuzy nie rdzewieją i to ich jedyna zaleta a nissan że to co mówią o niezawodności starych japończyków to święta prawda.
Nissanem jeździłbym do tej pory bo to auto jest naprawdę bezobsługowe (czasem jeżdżę bo sprzedałem go bratu - bardzo sobie chwali) ale rodzinka się powiększyła, sunnego zaczęła ostro brać rdza i auto było w bieda wersji - brak klimy, poduszek i abs'u. Postanowiłem kupić coś większego, lepiej wyposażonego, z gazem i koniecznie japońskiego (i w cenie do 7-8 tys). Galant bardzo mi się spodobał więc zostało tylko wyczekać w internecie dobrą okazję. Od początku szukałem srebrnego względnie ciemnego sedana (wybaczcie ale wg mnie kombi są dużo brzydsze i nadają się tylko do przewozu trumien) i z silnikiem 2.0, żeby nie palił za dużo - po przesiadce z nissana 1.4 myślałem że będzie to rakieta ale teraz żałuję że nie wziąłem 2.5 - ponoć skrzynie mniej awaryjne, mój pali praktycznie tyle co 2.5 (12.5l/100km) no i wiadomo - osiągi.
W lutym 2014 wypatrzyłem furę 150 km ode mnie. Kupując go byłem chyba w jakimś amoku - nie zwróciłem uwagi na to, że połowa blach dość mocno różni się kolorem od reszty, silnik dziwnie rzęzi, auto ma stożek, spoiler i płytę z muzyką techno w radiu (typowy zajechany burakowóz) i przy -10 na zewnątrz uwierzyłem na słowo że klima jest w super stanie.
Przyczepiłem się do paru bzdetów, sprzedawca zjechał z ceną i ostatecznie kupiłem za 6600 PLN auto z doczepianym hakiem i 3-letnim gazem dobrej firmy (nie pamiętam jakiej ale znajomy, który sam zakłada instalacje, mówił że jest dobra).
Wszystkim znajomym i rodzinie auto się bardzo spodobało wizualnie ale nadszedł czas na naprawy. Na początek amortyzatory tylne które praktycznie nie działały. Sprzedawca ostrzegł mnie o tym i dał nawet jakieś używane ze sprężynami do zamiany ale w przypadku takich części nie uznaję używek, więc kupiłem kayaby za 290 + 140 wymiana.
Samochód miał założone 2 łyse opony zimowe i 2 letnie w średnim stanie więc kupiłem nowe 4 zimówki 15 kleeber (810 PLN) i 4 letnie 16 kleeber (900 PLN). Kupiłem też alufelgi 16 montowane seryjnie w jakichś mitsu - dałem 800 PLN (do dziś żałuję że nie wziąłem dużo ładniejszych 17 ale chcieli 1700 złotych więc odpuściłem a moje 16 też prezentują się spoko). Do zimówek kupiłem używane, oryginalne kołpaki mitsu (120 zł). Po kilku dniach od zakupu zaczęło hałasować przednie koło na zakrętach - poszła piasta. Zawiozłem furę do znajomego mechanika a on powiedział że fura stała chyba z pół roku w rzece i to cud że hamulce działają i zrobił mi listę rzeczy do zrobienia (była długa i nie napawała mnie optymizmem). Na początek do wymiany poszła ta piasta, wszystkie tarcze (przód, tył), wszystkie klocki, jakieś gumy w stabilizatorach czy innych wahaczach a całość (nowe części + robocizna) wyszło równo 2 tys. PLN.
Następnie był akumulator (centra futura) za 290zł i nowe żarówki h7 (lekko niebieskawe firmy osram - poprzedni właściciel wstawił totalnie niebieskie chinole bez homologacji - wyglądało to ładnie ale po zmierzchu strach było jeździć). Wstawiłem też mocne ledowe postojówki (musiałem wyciągać całe lampy żeby te postojówki weszły ale jest ok - dają ładną białą poświatę), ledy do podświetlenia tablicy, ledy do podświetlenia bagażnika i wymieniłem kilka spalonych żaróweczek podświetlających kokpit (tu nie wstawiałem ledów - zostawiłem ciepłe żółtawe światło żaróweczek). Na wszystkie te światełka i żarówki poszło 128 zł.
Wywaliłem badziewne radio i wstawiłem pioneera (mam sentyment do tej firmy) w wersji z możliwością zmiany koloru podświetlenia (żeby dostosować do podświetlenia zegarów/przycisków) - cena 350 - co prawda 100 zł drożej niż normalne radio ale ten bajer z ustawianiem koloru jest spoko. Głośników nie zmieniałem - te fabryczne są ok ale w przyszłości raczej je wymienię bo do ideału trochę im brakuje.
Po drodze doszły nowe tablice (180 zł) + podatek od czynności cywilnoprawnych (132 zł) + mandat za zapłacenie podatku z jednodniowy opóźnieniem (168 zł :evil: ).
Potem fura zaczęła mieć problem z odpalaniem - na ciepłym paliła na pyk, na zimnym różnie - czasem za 2-gim czasem za 10-tym razem. Kupiłem świece NGK (48 zł) ale przy przy próbie ich odkręcenia połamałem 2 chińskie klucze do świec (2 x 12 zł). Zajechałem do najbliższego mechanika i okazało się że 2 świece były całe w oleju. Wymienili jakąś uszczelkę (materiał + robocizna = 200 zł) i problem z odpalaniem zniknął.
Przy okazji zakupów w markecie kupiłem gaśnicę i trójkąt (50 zł).
Zamontowany przez poprzedniego właściciela stożek był firmy "noname" i był w jednym miejscu wypierdziany na wylot - kupiłem K&N (170 zł).
Potem przyszła wiosna i zrobiło się ciepło. Włączyłem klimatyzację i stwierdziłem że coś słabo chodzi. Facet w warsztacie stwierdził że wogóle nie ma czynnika w instalacji i że wyniesie mnie to 200 zł i żebym przyszedł za pół godziny jak będzie nabite. OK - powiedziałem i poszedłem się przejść ale nie odszedłem nawet 50m jak usłyszałem wołanie tego faceta "panie - ta instalacja jest nieszczelna, wszystko wylatuje". Okazało się że dziurawa jest chłodniczka i że dostanie nowej (facet odradzał używki) pasującej graniczy z cudem. Ostatecznie się udało : nowa chłodniczka + nabicie + robocizna = 840zł.
Wreszcie fura jako-tako jeździła (tylko skrzynia rzęziła niemiłosiernie na 1 i 2 biegu i wsteczny czasem wypadał). w międzyczasie wymieniłem filtr kabinowy (36 zł) i zacząłem tuningować furę wizualnie. Nie uznaję wiocha-tuningu a galant sam w sobie jest ładny więc ograniczyłem się do wymiany kierunkowskazów na białe (boczne używki 40 zł, przednie nowe zamienniki 60 zł).
Chciałem zdjąć nieoryginalny spoiler i kupiłem firmowy z wbudowanym trzecim stopem (200zł) ale sprzedawca z allegro stwierdził, że niestety ktoś wcześniej ten spoiler już kupił i oddał mi kasę. Fura jakoś tak "łyso" wyglądała bez spoilera więc z powrotem przymocowałem ten który miałem - dodaje autu charakteru, dodałem tylko lepsze śruby z uszczelkami, bo poprzedni właściciel po chamsku wkręcił to w blachę i na klapie zaczęła wychodzić rdza.
Samodzielnie naprawiłem wycieraczki bo mechanizm się zapiekł, przy okazji zerwałem 3 z 6 tych badziewnych śrub i mordowałem się 2 dni z wyjęciem tych połamanych końcówek. Udało się.
Do tego czasu fura kosztowała już 2x więcej niż początkowo a ja miałem szczęście, że żona nie wie ile na te wszystkie części i naprawy poszło.
Okazało się, że sprzedawca tylko podpicował tylne nadkola (stąd inny kolor lakieru) i z impetem w głąb zaczęła pojawiać się rdza. Podobne objawy miałem w nissanie i wiedziałem że wkrótce nie będzie już czego łatać więc cały czas miałem w planach te nadkola (ale tylko w planach).
Tak się (nie)szczęśliwie złożyło, że gala puknęła lekko w przedni zderzak jakaś kobiecina. Na zderzaku było drobne otarcie ale kobitka sama powiedziała że naprawią z jej ubezpieczenia więc oddałem furę do lakiernika i poprosiłem żeby z OC polakierował ten przedni zderzak a za kasę dodatkowo zrobił porządnie te nadkola i tylny zderzak (bo też był trochę poobcierany).
Widziałem potem zdjęcia z remontu - sporo musieli tam spawać. Facet robił długo, wyszło drogo ale ponoć to najlepszy warsztat w okolicy więc zapłaciłem 1850zł.
W tym samym dniu, w którym odebrałem furę od lakiernika okazało się że nie mogę wjechać na wstecznym pod dom (wcześniej zdarzało się że wsteczny wyskakiwał ale teraz całkiem nie dało się cofać) - skrzynia zakończyła swój marny żywot. Wysłałem parametry auta do Japaneze, stamtąd dostałem "nową" skrzynię (1500 zł), mechanik wyjął starą, założył nową i ... okazało się że mam nieoryginalną skrzynię (97rocznik) więc odesłałem obie do Japaneze żeby zregenerował moją (150zł ekstra dla kuriera). Wczoraj dzwonił do mnie Japaneze że skrzynia doszła i że to cud że na niej dało się jeździć. Przy okazji wymieniam olej w skrzyni 100zł/2l, uszczelkę (mechanik mówił że coś koło 50zł) i sprzęgło valeo (komplet coś koło 740). Mechanik zażyczył sobie 300zł za robociznę.
Ostateczny koszt mojego galanta na dzień dzisiejszy to nieco ponad 19 tys :shock: . (przypominam - pół roku temu dałem za samochód 6600zł). Dawno sprzedałbym tego wraka innemu frajerowi ale ile bym za niego dostał? 6-7 tys. Stwierdziłem więc że skoro już tyle rzeczy wymieniłem to nie ma sensu go sprzedawać. Do zrobienia zostało już tylko kilka "drobiazgów" - ta elastyczna złączka w wydechu, drobny wyciek przy jakiejś pompie i cykający w zakresie 2500-3200 obr/min silnik (tu nie będę się bawił w wymianę zaworów tylko spróbuję zalać dobry syntetyczny olej - może pomoże). Nie mogę się doczekać chwili gdy za kilka dni przejadę się wreszcie gotową furą. Jak tylko ją odbiorę - wrzucę zdjęcia. Trzymajcie kciuki za mojego gala i za mnie - kosztował mnie sporo kasy i nerwów. Może wreszcie odpłaci się bezproblemową jazdą.

mjsystem - 17-10-2014, 15:33

Gratuluję auta i cierpliwości. Witaj wśród galanciarzy :wink: Pokaż fotki :)
Hubeeert - 17-10-2014, 16:29

Właściwie wszystko co opisałeś to norma. Oby się sprawował.
major - 17-10-2014, 19:51

Nie łam się nie jesteś sam, jak napisał Hubeeert, to norma :mrgreen: Dawaj foty :p
robertdg - 18-10-2014, 08:27

Gratulacje nabytku, cierpliwości i symaptii do auta, daleko zabrnąłes a jeszcze trochę przed Tobą ;-)
Ruffy - 18-10-2014, 17:21

Hubeeert napisał/a:
Właściwie wszystko co opisałeś to norma. Oby się sprawował.


czyli że kazdy galant stojący na allegro/olx jest takim padłem że na dzień dobry trzeba wymienić wszystko? :shock:

mkm - 18-10-2014, 17:33

Ruffy, przeczytaj jeszcze raz ten temat ze zrozumieniem popatrz na cyferki, a potem generalizuj.
banan - 19-10-2014, 19:25

Lepiej kupić najdroższy na allegro o ile jest tego warty, co? Oj wszystko przede mną...
eremita - 19-10-2014, 19:34

banan napisał/a:
Lepiej kupić najdroższy na allegro o ile jest tego warty, co? Oj wszystko przede mną...


Jeśli jest faktycznie w idealnym stanie to warto.

Ruffy - 19-10-2014, 21:03

To Ty kolego przeczytaj post a następnie wypowiedź Huberta, fakt kilka rzeczy dało się wykryć ale ze to wszystko to norma? Japonce są niezawodne ale chyba nie Galant w takim razie...
Jogurt - 19-10-2014, 21:16

Ruffy, dalej nie widzisz różnicy między kwotą zakupu 7 a 17k pln?
apg2312 - 19-10-2014, 21:16

Ruffy napisał/a:
To Ty kolego przeczytaj post a następnie wypowiedź Huberta, fakt kilka rzeczy dało się wykryć ale ze to wszystko to norma? Japonce są niezawodne ale chyba nie Galant w takim razie...

Mam pytanie - czego Ty oczekujesz po aucie z 1998 roku ? Pokaż mi 16-letni samochód, w którym nie będzie nic do roboty, tylko lać i jechać.
Oczywiście, pomijam jednostkowe przypadki, że ktoś kupił auto, zrobił kilkadziesiąt czy kilkaset km, auto postawił do garażu i zmarł, a dopiero po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach ktoś ten garaż otwarł - niedawno był przypadek taki z 126p, a co jakiś czas opisują podobne rzeczy w Stanach.
Więc może nie przesadzaj, że Galanty są do d... . Bo taką opowieść (w mniejszym lub większym stopniu) można napisać o każdym aucie z ubiegłego wieku. I z tego też.

Ruffy - 19-10-2014, 22:34

Kupił samochód za 6.6k, po czym dołożył do niego 3x tyle żeby trzymało się to kupy, gdzie następnie admin pisze ze to norma i głównie o tę słowa mi chodziło jakoby ten model był awaryjny ;) ale dobra nie było temat a galanty które są coś warte kosztują 15 tyś w górę, dziękuję za uwagę :p
robertdg - 20-10-2014, 08:02

Ruffy napisał/a:
Kupił samochód za 6.6k, po czym dołożył do niego 3x tyle żeby trzymało się to kupy, gdzie następnie admin pisze ze to norma i głównie o tę słowa mi chodziło jakoby ten model był awaryjny ;) ale dobra nie było temat a galanty które są coś warte kosztują 15 tyś w górę, dziękuję za uwagę :p
To zalezy na ile znasz taki samochód, kwestie utrzymania przez poprzednich włascicieli a świadomośc obecnego nabywcy to dwie rozbiezne rzeczy, w zasadzie każde auto (każdą markę auta) można kupić w podobnym stanie wyeksploatowania.
KsiadzRobak - 20-10-2014, 08:31

Może coś dopowiem od siebie:
- na tle innych japońskich aut z tamtych lat to Galant wypada średnio - może ze względu na wiek mało z was pamięta, ale właśnie w okolicy 2000 r wybuchła gigantyczna afera z tuszowaniem usterek i zaniżaniem jakości w MMC właśnie, po której cała kierownicza góra została zwolniona i powołano nową
- obecnie jest jeszcze gorzej - ze względu na dużą koncentrację i specjalizację, mało firm samodzielnie robi auta - mają podwykonawców na całym świecie i stosują technologie od outsourcerów - np. mazda ma silnik forda, mitsubishi ma renaulta czy vw (przykłady ogólne), silniki do toyoty robi się w Polsce (między innymi) a suzuki składa się na Węgrzech czy w Turcji itd. itp. - w efekcie np. usterka alternatora w lagunie 2 pociągała za sobą lawinę innych nieszczęść, których można uniknąć, gdyby producent nie dał ciała
- usterki Galanta są niestety dość poważne i dość częste - jak na tamten rocznik i porównując nie tylko do innych marek japońskich i robionych niemal w całości w Japonii a także starszych Galantów, które były jakościowo lepsze (ale i mniej skomplikowane co trzeba uczciwie oddać)
- Mitsubishi jest marką, która w Polsce ma drogi serwis a na dodatek ogromna większość mechaników nie wie co to jest wałek balansowy napędzany od pompy, jak odpowietrzyć hydrauliczne popychacze i wiele innych (do tej pory większość mechaników z okolicy prosi mnie o pomoc gdy ma do robienia jakieś Mitsubishi) i dlatego sporo z nich jest zrobiona w sposób bardzo druciarski, bez wiedzy fachowej, na odwal, byle jak i byle szybciej pozbyć się miny, która jest spuścizną po X poprzednich mechanikach
- blacharsko jest tragicznie! - tu nie mam wytłumaczenia... po prostu oszczędności i kreatywna księgowość jak w pkt 1



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group