Off Topic - Warszawa - średnie płace
Student - 15-09-2006, 07:22
Jednakże jest jeszcze jeden wątek mitu o zarobkach. W Warszawie wcale się tek dużo nie zarabia. Wiem po swoim otoczeniu i znam kupę ludzi którzy biorą 1000 - 1500zł na rękę albo nie mają pracy wcale.
To tak jak w ostatniej reklamie TV: mam studia, pierwsza lokata i zarabiam 1000 zł na rękę i sp....am do Dablina bo nic mnie tu nie trzyma.
Pamiętajcie że taka jest też Warszawa i w niej jesteście mrówkami, których nikt nie zauważy.
Anonymous - 15-09-2006, 07:49
W ostatniej poniedziałkowej Wyborczej był ciekawy artykuł o tym jak żyją młodzi ludzie w nowej Unii. Poza tym w dziale bodajże "Przystanek Polska" czy jakoś tak było o gościu z W-wy co chce wyjechać na Zachód, a zarabia razem z żoną ponad 7 tys. na rękę. Tak jak mówi Jackie zarobki to jedno, a koszty to drugie, przy takich decyzjach trzeba mieć to wszystko skalkulowane. To że nawet teraz zostnie parę tysiączków na rękę, to kiedyś trzeba będzie kupić mieszkanie, dzieci do szkoły posłać itp., czy będzie Cię stac na to mieszkając w W-wie przy tamtych cenach? Czasem może warto zarobić mniej w miejscu, gdzie wszystko jest tańsze?
Ja póki co wolę moją prowincję i spokojne życie, niż robienie kariery w dużym mieście, gdzie musiałbym zaczynać od nowa, bo na dzień dobry musiałbym zaakceptować połowę mniejsze mieszkanie, a zanim bym nazbierał do tego samego metrażu, włosy już by mi powypadały
Także zależy jakie priorytety...
Grześku - 15-09-2006, 08:19
Firebee napisał/a: | jutro na 10 jade pogadac, zobaczymy co Pani przedstawi, ale wyciagne jutro od niej finanse. Zobaczymy co powiedza.. |
jeżeli masz ochotę to podziel się wrażeniami, czasami mam ochotę kopnąc energetykę w #@%&&%#@
Hubeeert - 15-09-2006, 08:31
Czasem ja też mam ochotę zrobić to ze swoim zajęciem. Każdy ma.
Ja w Warszawie pracowałem w 5 fiirmach.
Najpierw była spora prywatna firma budowlana. Wicie taka co to albo płaciła albo nie szefowa miała kasę na siebie ale nie dla podwykonawców a juz broń Boże dla pracowników. Ehhh początek lat 90
zaczynalem od 600zł skończyłem na 1200?
Druga to warsztat ślusarski pod Warszawą - szefu alkoholik któremu po 2 miesiącach mojej pracy skończyła się wszywka - jazda była jak po miesiącu wytrzeźwiał
potem na kilka miesięcy na Śląsk do Rudej Śląskiej wyemigrowałem
Powrót do wawy i praca przy wykończenówkach
2 lata przy dachach z kolejnym Bossem który lubił patrzeć na świat przez pełne szkło
2 lata przy rusztowaniach w pierwszej firmie
ponad 3 lata w drugiej
od roku w trzeciej - zmieniłem Warszawę na Gliwice a teraz na Szwecję - jakoś nie żałuję wyprowadzki ze Stolycy. Mniej palę, uspokoiłem się, nawet lekko przybrałem na wadze. No i zarabiam lepiej niż pracując w Warszawie.
Wrażenia z warszawy po 13 latach mieszkania?
Pośpiech - to pierwsze. I wyścig szczurów - przegryzą Ci gardło dla samej satysfakcji. I jeszcze coś - najbardziej "warszawscy" są Ci co właśnie wyszli z Dworca Centralnego. No i Oni właśnie zrobią wszystko żeby Cię wygryźć i wskoczyć na Twoje miejsce.
Sorry gumas - ja takiej Warszawy nie lubię.
Anonymous - 15-09-2006, 08:56
Hubeeert napisał/a: | Sorry gumas - ja takiej Warszawy nie lubię. | Ale to jest właśnie owa warszaffka, tudzież warsiawka. I Gumas również to przyznał.
Sam się wywodzę z prowincji, mieszkam w Wawie od niespełna 8 lat i jakoś zaklimatyzowałem się. Nikt do tej pory nie zarzucił mi warsiaffskości.
Spotkać warszawiaka z urodzenia to szczęście, a takiego, który jest tu od wielu pokoleń to niemal cud. Obrazowo - w mojej byłej firmie na ok. 40 zatrudnionych tylko TRZY osoby były urodzonymi warszawianinami. Tylko JEDNA była warszawianinem od wielu pokoleń. Inny przykład - z tej samej firmy. Do Wawy sprowadziło się małżeństwo. Ona ze Szczecina, on z Ełku. Gdy przyjechali, bali się własnego głosu. Zakompleksieni, nieśmiali, skromni. On został zatrudniony jako jakiś dyrektorek w Tepsie (i zaczął szybko awansować, pnąc się po trupach), a ja miałem wątpliwą przyjemność pracować w jednym dziale z nią. Rodzice kupili im mieszkanie na Kabatach. Po niespełna roku pobytu w Warszawie, zaczęło się: a u nas w Warszawie... Jazda bez użycia kierunkowskazów, zajeżdżanie drogi i wiszenie na komórce podczas jazdy to norma. Wyścig szczurów w wykonaniu obojga to po prostu mistrzostwo świata. Podkładanie świń (również mnie), symulowanie pracy przez cały dzień i zabieranie się za właściwą robotę dopiero gdy przychodził czas opuszczenia firmy (stąd oboje siedzieli po godzinach - i to sie szefom podobało). Przechwalanie się, że rata kredytu za dom (który planują kupić, pozostawiając jednocześnie meiszkanie na Kabatach) w wysokości 6000 PLN miesięcznie to żaden wydatek. Szafowanie się, ile zapłaciła np. za buty. Wiocha, wiocha i jeszcze raz wiocha.
Przepraszam za odejście od tematu ale to kolejna (negatywna) cecha życia w stolicy: wiocha w wykonaniu warsiaffiaków, z którą - chcąc czy nie chcąc - mamy na codzień do czynienia.
Matejko - 15-09-2006, 09:38
gregorbu napisał/a: | Przepraszam za odejście od tematu ale to kolejna (negatywna) cecha życia w stolicy: wiocha w wykonaniu warsiaffiaków, z którą - chcąc czy nie chcąc - mamy na codzień do czynienia. |
tyle ze to nie tylko w stolycy, takie cos jest wszedzie, a najgorsze jak sie okaze ze to ktos z najblizszego otoczenia kto wczesniej byl 'normalny'
Student - 15-09-2006, 09:46
Jeszcze raz wam powtarzam te 7tyś. to mają naprawdę nieliczni albo ci którzy rano wstają w pracy i wieczorem się w niej kładą. To nie jest życie. Ponadto powiem wa tak że gdybym miał 7tyś. co miesiąc to spał bym na kasie, mam o wiele mniej i tak wszyscy mówią że mam kupę szmalu. Generalnie trzeba mnieć zdrowe podejście dożycia i to wystarczy i nie musi to być Warszawa, ponadto wystarczy przejechać się w sobotę po Warszawie, praktycznie ruch jak na biegunie, wszystkich wywiało w rodzinne strony a rodowici Warszawiacy mają działeczki pod W-wą i mają dość przyjezdnych szczurów i wiochy jaka z nimi idzie.
Firebee - 15-09-2006, 20:52
A wiec wrucilem.
Co prawda jak mowilem.. rozmowa wstepna to byla i nie z pracodawca, a firma zajmujaca sie laczeniem pracownika z firma poszukujaca takowego (www.bdi.com.pl)
Ale dowiedzialem sie cos wiecej o tej firmie - rzeczywiscie miedzynarodowa i rzeczywiscie niezle wypasiona (Projektowali np hotele w Dubaju, gdzie zreszta maja oddzial). Warszawa i Berlin zajmuje sie projektami europy wschodniej, praca 9-17.30 z przerwa obiadowa, kurs angielskiego przymusowy i bezplatny w przypadku podjecia pracy, kilkutygodniowe zwiedzanie siedziby firmy w UK, by wdrozyc sie w system. Firma naprawde powazna.
Finansow jej nie przekazali, wiec nie wiem najbardziej mnie interesujacego, natomiast przestawilem swoje warunki, ktore jej nie zaskoczyly (sama mi przedstawila jak to w wawie jest - wynajecie mieszkania zaczyna sie chociazby od 1tys zlotych, wiec 1,500 ani 2 tys nawet zarabiac raczej bym nie mogl).
Teraz czekam sobie na ewentualny telefon Choc po pierwsze pracy wlasciwie nie szukam na sile, bo mam zdecydowanie co robic w g-dzu, a po drugie kwestia przeprowadzki jest kwestia zdecydowanie trudna do podjecia i mysle, ze problemy by sie zaczely, gdyby z mojej zabawy wyszla naprawde jakas praca...
Ale fajnie bylo po raz kolejny wpakowac sie w warszawskie korki Tym razem z mapa dalem sobie lepiej, a i bylo co poogladac po drodze;P
sorry za brudna szybe:P
hehe, moj gal wyprzedzil to EVO bez problemow
jesli bedzie ewentualna kontynuacja tej przygody, na pewno sie podziele:)
Pozdr
p.s. z niemilych zdazen to sobie na CB uslyszalem "Zobacz tego poj*ba w tej Carismie, co on wyprawia **** ***** " (koles na mijankach na trasie płońsk-sierpc postanowil polawirowac po swiezo nalozonym asfalcie i pomiedzy samochodami, ktore mialy zielone swiatlo z przeciwka - czynny byl tylko jeden pas ruchu i trzeba bylo dobre kilkanascie minut stac na w korku)
|
|
|