To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Nasze Miśki - Galant by Metoda3

Metoda3 - 21-05-2013, 20:19

Policjanci wzięli moje dane, w tym nr telefonu i obiecali, że się odezwą. Ja na daną chwilę nie miałem poza numerem sprawy nawet danych sprawcy wypadku (no numer rejestracyjny pojazdu i markę). Nie przypuszczałem, że to działa tak szybko, bo po jakichś dwóch godzinach dzwoni telefon i znowu dzień dobry, ksywa (stopień nazwisko), krótkie pytanie czy ja to ja (jakby ktoś inny przez telefon nie mógł się podać za mnie heh - bez sensu, ale takie mają procedury chyba) i sprawa zaczyna się komplikować. Słyszę, że po wstępnym przejrzeniu akt sprawy właściwie nie mogło dojść do zdarzenia między naszymi pojazdami bo ja mam zarysowany prawy bok, a dziadek co piwko strzelił lewy a przecież z naprzeciwka niby jechał. Zastanowiłem się krótką chwilę i zdecydowałem że policjant mówi mieć trochę racji. Po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że chyba oględziny policjantów nie były zbyt dokładne i że trzeba to zrobić jeszcze raz i znaleźć ślady kolizji po prawej stronie Fiata. Co niestety wiązało się z kolejnym problemem, bo odpowiedzialni za sprawę funkcjonariusze właśnie kończą służbę i zdali już pojazd.

Chęć zyskania na czasie i moja kultura osobista na wysokim poziomie nie pozwoliły mi odmówić dyżurnemu, który spytał czy bym nie podjechał pod wskazany adres i dokonał ponownych oględzin popartych dokumentacją fotograficzną i nie dostarczył bym zdjęć do nich. Wziąłem ze sobą szwagra i śmig pod blok sprawcy. Tu pod blokiem również tłok i brak miejsc parkingowych, ale udało się stanąć wzdłóż krawężnika jako ostatni w długim szeregu. Stało się jasne że historia spisana pieczołowicie przez policjantów może być prawdziwa ponieważ Fiat praktycznie z każdej strony był pokiereszowany. (prawdopodobnie facet strzelał piwko i jeździł zachaczając wszystko i wszystkich już jakiś czas, aż w końcu natknął się na Gala ze mną w środku). Uradowany pozyskaniem dowodów w postaci fotografi uszkodzeń prawej strony Fiata Palio i ogólnie pełen emocji dostarczonych uszkodzeniem ukochanego samochodu wsiadłem i totalnie wyłączając myślenie wsteczny i łup. Okazało się że w momencie pozyskiwania dowodów w sprawie przestałem być ostatni w sznureczku wzdłóż krawężnika. (Coś jest w tym że nieszczęścia chodzą parami). Tym razem połamałem tylny zderzak Galutka a w Toyocie za mną na szczęście tylko ramkę pod tablice (czyżby Toyoty były twardsze od Mitsu??). Właściciel Toyoty jako że świeżo stał się ostatni w sznureczku nie zdążył wejść do klatki i właściwie był naocznym świadkiem stłuczki. Obejrzał swoją furę słuchając mojej opowieści o tym co ja tu właściwie robię i dlaczego tu jestem. Zaczął się śmiać w głos i powiedział, żebym lepiej już pojechał do domu, odstawił samochód i piwko strzelił heh. Pomyślałem że za zdemolowanie ramki i świetną radę to i jemu się na piwko należy więc kopsnąłem mu dwie dyszki i rozeszliśmy się w pokoju.

Po paru dniach byłem wzywany na policję, żeby potwierdzić zeznania i wtedy dowiedziałem się że strzelone piwko spowodowało, że dziadziuś miał 2,8 promila alkoholu we krwi (konia z rzędem temu kto mi poda markę tego piwa co tak trzepie umysł heh).

Dobre dwa miesiące trwała walka o hajs z ubezpieczenia, ale na szczęście miałem auto casco więc zderzak pokleiłem a błotnik został fachowo naprawiony i musiałem lakierować dwa elementy, ale dziś wspominam to z humorem.

Na koniec kilka fotek zniszczeń powstałych tamtego feralnego dnia:


vendetta - 21-05-2013, 21:12

Myślę, że powinieneś zacząć więcej pisać :) Pośmiałam się.
Juiceman - 21-05-2013, 21:25

Naprawdę sympatycznie się to czyta ;-) more... more..!! :-)
Fragu - 21-05-2013, 21:40

Niby nic przyjemnego a czyta sie jak komedie :) ))
Metoda3 - 21-05-2013, 22:31

Ja zwyczajowo staram się opowiadać o przykrych rzeczach czy wydarzeniach w pozytywny sposób wtedy łagodniej się to przyjmuje. Postaram się również napisać parę pozytywnych historii związanych z galem.
inq - 22-05-2013, 09:21

Fakt, że pisać powinieneś wiecej, ale samochodem może jeździć mniej :wink: :twisted:
Bartekkita - 22-05-2013, 10:03

Swietnie opisane historie, mimo ze dobrze sie czytalo nie zycze nastepnych. Staram sie wyobrazić co przeżyłeś, mi raz sniło się, że Gala rozbiłem, to w środku nocy obudziłem moją dziewczynę, żeby sie poskarżyć jakie to mam sny niefajne.

Pisaleś, że jedzisz na Falkenach fk453, ja juz ponad tydzień czekam na swoje :axe: . Mógłbyś podzielić się wrażeniami?

Tomek - 22-05-2013, 10:35

historia podobna do mojej:

- czarny galant
- prawe tylne nadkole
- pijany kierowca
- ucieczka z miejsca zdarzenia
- etc.

w przypadku mojej sprawczyni nie wiem na pewno czy udało się odebrać jej prawo jazdy, wiem natomiast, że 3 osoby skończyły z zarzutami o składanie fałszywych zeznań

a wystarczyło się przyznać od razu, dogadać, podpisać oświadczenie

Metoda3 - 22-05-2013, 16:46

Bartekkita napisał/a:
Pisaleś, że jedzisz na Falkenach fk453, ja juz ponad tydzień czekam na swoje . Mógłbyś podzielić się wrażeniami?


Bardzo fajne oponki, jedyna wada to mogłyby być cichsze, ale polecam.

Metoda3 - 22-05-2013, 18:00

Postaram się pisać więcej i może jakieś pozytywne przygody z galem poopisuję, bo nie chcę już więcej psuć Galutka. (W końcu kapkę go lubię). Mój mechanik się ze mnie śmieje nawet, że ciągle bym coś ulepszał i wymieniał i poprawiał. I mówi że cały czas szukam dziury w całym. Z przykrych historii to mam jeszcze tylko przygodę z felgami 15``.

Jakieś trzy czy cztery lata temu jak miałem jeszcze kombiaka postanowiłem sprawić mu felgi 15`` które miały latać jako zimówki. Znajomy ziomuś powiedział mi że jego brat ma felgi które zostały mu z colta i że chętnie tanio odda. Myślę świetnie, przecież właśnie szukam tanich felg na zimówki, bo na stalówkach gal wygląda raczej średnio. Więc od słowa do słowa ustaliliśmy cenę na 250 pln za 5 szt (Wtedy myślałem że to super promocja, aż do czasu kiedy je zobaczyłem na żywo). Na pierwszy rzut oka wzór ok, ale felgi były kanarkowo żółte. Przecież żółtych felg nie obuję na mojego czarnego gala. Nie omieszkałem wyrazić na głos swojej opinii na temat wykończenia felg poprzedniemu ich właścicielowi. On skwitował że faktycznie do czarnego nie pasują, ale sam miał colta w wypłowiałej czerwieni to było ok. (Tylko jego zdaniem, dla mnie to festyniarsko odpustowy lans, ale mniejsza o to). Jednoznacznie stwierdziłem, że wzór pasuje (pięć ramion i solidny kawałek rantu), a w głowie miałem już obraz efektu końcowego. W planach miałem oczywiście wyprostowanie felg, i odmalowanie na tradycyjne jasne srebro, oczywiście po uprzednim wypiaskowaniu. Żółty kategorycznie musiał zniknąć.

W kilka tygodni po zakupie felg (wcześniej jakiś permanentny brak wolnych chwil) postanowiłem swój misterny plan wcielić w życie i zabić żółć na felunku. Sprawa wydawała się banalnie prosta, spakowałem wszystkie do bagażnika, u zaprzyjaźnionego gumiarza zdobyłem numer do jego zaprzyjaźnionego warsztatu wyposażonego w piaskarkę i dodatkowo znów zaprzyjaźnionego zakładu gdzie ponoć świetnie malują felgi i pozostało je tylko powozić po tych przyjaciołach i po sprawie. Niestety tylko czysto teoretycznie. W praktyce pierwszy z przyjaciół czyli koleżka od piaskarki (nawet obiecywał dogodny termin realizacji swej misji i bardzo przystępną cenę) poległ w dwa dni po dostarczeniu felg i zadzwonił do mnie. Powiedział, że nie ma pojęcia czym te felgi ktoś malował, ale poświęcił 14 godzin swojego czasu pracy i udało mu się zwalczyć jedną. Dodatkowo mocno się tłumacząc przeprosił za zamieszania i zrezygnował z dalszych prób na szczęście nie pobierając ode mnie nawet złotówki.

Wtedy jeszcze pomyślałem, że nic to widocznie ma słaby sprzęt albo mnóstwo roboty poważniejszej niż pieszczenie moich felg i dlatego się poddał. Znowu kilka telefonów i jadę do drugiego warsztatu tym razem wioząc już tylko cztery żółte sztuki. Fachowiec oczywiście skwitował, że nie ma problemu że lada moment będą gotowe i dotego jeszcze tanio, ponadto zaczął wymyślać jaki ten poprzedni fachowiec to amator i wogóle popłynął o niekompetencji konkurencyjnych w jego profesji warsztacików itp itd. Myślę ok. Co mi za różnica kto załatwi kanarkowy odcień na kołach, ważne że przestaną w końcu tak razić. Kapkę się zawiodłem gdy następnego dnia otrzymałem telefon, że właściwie to faktycznie to lepiszcze na feldze jest nie do zdarcia i że przeprasza za zamieszanie i że nie chce kasy ale dalszej roboty się nie podejmuje.

Tą metodą w sumie miałem już dwie wypiaskowane. Wtedy wpadłem na świetny (przynajmniej wtedy tak myślałem pomysł) że przecież mam człowieka któy piaskuje nam pojemniki firmowe i jakoś daje rade. Cap więc za telefon i dawaj go namawiać że w wolnej chwili pobawił by się z felgami. Nawet nieoponował (dziś już wiem dlaczego). Felgi w ilości sztuk trzech dostarczyłem niezwłocznie na pobliską wioskę w której mieścił się trzeci już warsztat i po robocie. Niestety wspomniałem że nie ma pośpiechu i felgi przeleżały u niego pod ścianą dobre dwa lata. W między czasie wymienialiśmy telefony grzecznościowe, osłuchałem się bajek o pożyczonej koledze piaskarce, o tym że piach się skończył czy prądu nie było o tym że jego pracownik ma problemy alkoholowe, że dzieci mu chorują, samochód się psuje i w końcu wyczerpała się moja cierpliwość i nietknięte trzy żółte zabrałem do domu.

Postanowiłem spróbować po raz ostatni i zawiozłem felgi do w pełni profesjonalnego warsztatu (wziąłem wszystkie pięć) i pogadałem z gościem czego oczekuję. Kapkę mnie zmartwił twierdząć, że to trochę potrwa bo mają mnóstwo roboty, ale myślę nic to, czekałem na zimowe felgi ponad dwa lata to dam radę poczekać jeszcze dwa tygodnie (procentowo to i tak już wielkiej różnicy nie robiło). Po jakimś tygodniu dostałem sms`a żebym podjechał do warsztatu. Wiedziałem już mniej więcej co to oznacza i nieco podłamany wyruszyłem, docierając do zakładu chwilę przed zamknięciem. Byłem wręcz wzruszony kiedy zorientowałem się, że żółte są srebrne, że są proste i błyszczące. Zapłaciłem za całą operację 400 pln. I co bezcenne nauczyłem się, że czasem najprostsza droga jest najlepsza i nie trzeba wcale kombinować szukając wszędzie koneksji itp.

Byłem z siebie dumny, że się nie poddałem, że mimo wszystkich tych przeciwności losu wytrwałem w dążeniu do udoskonalenia gala (tu nadmienię że w międzyczasie zmieniłem kombi na sedana, nie była to planowana zamiana a tak jakoś wyszło o czym można poczytać wyżej w tym temacie). Ale w końcu zbliża się zima a ja mam już zimowe alufelgi, wylalowane jak nówki. Zrobiło się już chłodniej i pomału zaczęli straszyć pierwszym śniegiem więc nadeszła chwila i jadę z czterema niegdyś żółtymi do zaprzyjaźnionego gumiarza. Wiozę również cztery brzydkie, pordzewiałe stalówki obute w zimowe opony, które były jeszcze akceptowalne i spełniające normy przepisów drogowych.

Pożegnanie z letnią siedemnastką szło łatwiej, bo wiedziałem że z Galutiem zostaniemy na alu i to alu w które włożyłem tyle pracy i wysiłku, alu przy którym pracował (w jednym przypadku udawał że pracował) cały zastęp fachowców mniej lub bardziej profesjonalnych. Wszystko szło dobrze do czasu założenia felgi na samochód. Wygląda lux pomyślałem. Wtedy właśnie zaprzyjaźniony gumiarz wstał i powiedział, że nic z tego nie będzie. Jak to nic nie będzie?? Ale, że dlaczego?? Bo niby co za ładne na zimówkę?? Coś z nimi nie tak??
Wbił gwoździa do trumny mówiąc, że wszystko ok, że prezentują się gites i to czy na lato czy zimę to moja sprawa, ale po prostu wchodzą na piastę ale się nie będą kręcić. Myślę jaja sobie robi przecież prostowałem u najlepszych. On mi że nie są krzywe, tylko że się klinują o zaciski hamulcowe i nie da rady nic z tym zrobić.

Wracając do domu na zimówkach obutych na wstrętne zardzewiałe stalówki wiedziałem już że nawet zakupy kupowane sercem muszą być nieco oparte na pracy głowy. I jestem do dziś posiadaczem profesjonalnie odświeżonych 15 calowych felg z rantem które pasują do gala ale tylko jak stoi.

A oto one (pięc żółtych - srebrnych felg po renowacji):


Metoda3 - 22-05-2013, 22:54

inq napisał/a:
Fakt, że pisać powinieneś wiecej, ale samochodem może jeździć mniej


Chce zaznaczyć, że obie przygody były nie z mojej winy.

5eba - 23-05-2013, 12:58

Nie wiem czy to profesjonalne czy nie ale w Pajero tez mi felgi o zaciski zawadzaly - jako, ze nie duzo, dalem je do przetoczenia - w miejscu zacisku troszke je zebral - robota kosztowala 100zl a Pajero wygladalo pieknie :)
Metoda3 - 23-05-2013, 15:54

Podejrzewam, że pewnie w końcu zrobię to samo i na zimę w końcu Galutek dostanie alu. Tylko nie wiem czy to bezpieczne jest, w sensie czy nie osłabi konstrukcji felgi na tyle, że może się złamać.
sveno - 23-05-2013, 16:39

Metoda3 napisał/a:
Tylko nie wiem czy to bezpieczne jest
nie jest i nie rób tego!!!
Metoda3 napisał/a:
w sensie czy nie osłabi konstrukcji felgi na tyle, że może się złamać.
oczywiście, że osłabi, nawet jak tylko trochę ją zbierze, co gorsza jeżeli zrobi to szybko i na odwal się, to może zapomnieć o zaokrągleniu krawędzi, to oprócz zmniejszenia przekroju dojdzie to tzw. efektu działania karbu, który tylko potęguje naprężenia. Aha no i o ile wytrzymałość doraźna może się niewiele zmniejszyć o tyle zmęczeniowa poleci na łeb, czytaj taka felga duzo obrotów nie wytrzyma. Wszystko zależy od "zapasu" jaki przewidział producent. Takie działania powinny być zakazane.
Tomek - 23-05-2013, 18:00

sveno napisał/a:
oczywiście, że osłabi, nawet jak tylko trochę ją zbierze, co gorsza jeżeli zrobi to szybko i na odwal się, to może zapomnieć o zaokrągleniu krawędzi, to oprócz zmniejszenia przekroju dojdzie to tzw. efektu działania karbu, który tylko potęguje naprężenia. Aha no i o ile wytrzymałość doraźna może się niewiele zmniejszyć o tyle zmęczeniowa poleci na łeb, czytaj taka felga duzo obrotów nie wytrzyma. Wszystko zależy od "zapasu" jaki przewidział producent. Takie działania powinny być zakazane.


oprócz tego takiej felgi może się nie dać potem wyważyć osiowo (zależy gdzie trzeba toczyć)

to juz lepiej zacisk przyszlifować (jeśli jest miejsce)
a najlepiej nie kombinować i zakupić normalne felgi



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group