To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Off Topic - ogłaszam, że mimo wszystko postaram się być...

Hubeeert - 18-10-2009, 23:48

Kordek - tak jak rozmawialiśmy przez telefon - niedługo się zobaczymy a Ty zdrowiej - admin Cie pilnuje :twisted:
kordiank2 - 21-10-2009, 20:21

...Adminie! - TO Cię nie minie! :mrgreen:

[ Dodano: 07-05-2010, 11:36 ]
Huh, witajcie w zaniedbanym temacie.
Tyyyle się wydarzyło, ja jednak jako zdechlina nie bardzo miałem możliwości a potem czas... ale po kolei. Jak pewnie wiecie w grudniu miałem przeszczep szpiku kostnego - właściwie to przeszczepiają tylko komórki macierzyste typu cd. tak się tylko mówi przeszczep, ale wcześniej trzeba było nazbierać materiału, zachemić się maksymalnie i oczekiwać na izolatkę. Gdy już do tego doszło, to też nie od razu - pach i przeszczepione. Jeśli kogoś interesują szczegóły, to był to tzw. autoprzeszczep (wszystko kręci się wokół motoryzacji). w dwóch aferezach pobrano mi odpowiednią ilość komórek - specjalna maszyna pracuje przez ok. 3 godziny i pobiera z krwi to co trzeba. Poza ustrojem pacjent ma wtedy ok 600ml krwi. Wcześniej musi zostać przygotowany przez założenie wkłucia centralnego (przy moim wzroście ok 14 cm rurki cewnika w tętnicy szyjnej), podanie odpowiedniej chemii i oczywiście "nawozu" na przyrost białych ciałek. Dostałem granocyt, bo neupogen nie przyniósł odpowiednich efektów. Wszystko przebiegło u mnie "podręcznikowo" - odpowiednia ilość komórek do autoprzeszczepu już za dwoma razami. Potem oczekiwanie na wolny termin - komórki leżały sobie w zahibernowane w ciekłym azocie, a ja zdychałem po chemiach w domu i jeszcze brałem kilogramami leki przeciw infekcjom i wirusom, bo nie mogło mi się nic przydarzyć, co zepsułoby przeszczep. Nic mnie nie dopadło, dzięki Bogu. Jak już się doczekałem na termin, to po telefonie z dnia na dzień zjawiłem się na Ursynowie i tu kolejne przygotowania: znowu wkłucie centralne, znowu chemia - tym razem taka, co ścina z nóg i zabija wszystkie białe ciałka, wtedy nie ma już systemu immunologicznego i stąd ta konieczność izolacji - prawie dwa miesiące z zahaczeniem świąt. Nie było miło. Sam przeszczep, to właściwie nic strasznego, bo też przez żyłę, bez krojenia i nie ma jakiegoś strasznego niebezpieczeństwa, że się nie przyjmie, bo to przecież moje. Jednak kilka papierów, że "wyrażam zgodę" musiałem podpisać. No i co się narzygałem, to za wszystkie czasy - wyobraźcie sobie kaca giganta trwającego w nieskończoność i do tego trzeba dbać o śluzówkę w paszczy, bo jak nic cię nie chroni, to najpierw grzyby i bakterie startują właśnie w jamie ustnej... błe, ale to już za mną i wolę o tym nie pamiętać, ale muszę. Wiąże się to z ludźmi, którym najzwyczajniej jestem wdzięczny za całą tą "operację". Naprawdę w szpitalach pracują osoby, które znalazły się tam z powołania i jest ich wiele.
Ze zdrowiem faktycznie jest coraz lepiej - robiłem niedawno szczegółowe badania kontrolne i póki co nowotwór nie wraca. 11 czerwca - pól roku po przeszczepie - czeka mnie trepanobiopsja i badanie szpiku celem potwierdzenia stanu mojego zdrowia. W tym roku przede mną jeszcze wyjęcie starej stabilizacji z odcinka lędźwiowego i założenie nowej w dwóch innych miejscach, do tego jeszcze wymiana paru krążków dyskowych na syntetyczne. Mimo, że z rakiem mam na razie spokój, to poczynił on spore spustoszenia w moim kręgosłupie właściwie tylko tu gdzie mam stabilizację moje kręgi wyglądają w miarę normalnie - reszta jest ściśnięta i zagrożona licznymi złamaniami kompresyjnymi, dlatego wciąż nie mogę zdjąć gorsetu (cholerka zbliża się druga rocznica)... Dokładniejsze terminy zabiegów poznam po scyntygrafii kości, jak z wynikami odwiedzę ordynatora oddziału chirurgii kręgosłupa, czyli po 14 czerwca...
Do tej pory nie zmarnowałem ani pieniędzy z przeprowadzonej dla mnie akcji, ani też pokładanej we mnie Waszej Mitsumaniaczej Nadziei, bo starałem się wszystkimi siłami wyjść z tego świństwa. Wychodzę i będę dalej wychodził, choćby trzeba było jeszcze niejeden zabieg przeprowadzić. Z każdym etapem leczenia zakładam, że to co było, było najgorsze, a przede mną już tylko łatwizna i gładka ścieżka.
pi-es: powinienem zmienić fotkę w awatarze, bo czupryna mi odskoczyła, że hej. Włosy dwa razy gęstsze - na łysienie polecam chemioterapię z velcade i takie różowe (trzyliterowa nazwa, coś jak ctx, nie pamiętam dokładnie nazwy specyfiku, ale na oddziale mówią na to "fryzjerka".

Olek - 07-06-2010, 10:38

To teraz nie zostaje Ci nic innego, jak utrwalać efekty leczenia i pojawić się na zlocie :mrgreen: Zdrówka, zdrówka, zdrówka jak najwięcej :!:
kordiank2 - 07-06-2010, 18:12

niestety nie planuję aż tak daleko swego życia. nie, żebym nie planował w ogóle żyć. po prostu zbyt wiele jeszcze niewiadomych i nie wiem w jakiej będę formie. Na razie mam do zrobienia te nieszczęsne badania i wiem, że na 100% czekają mnie dwa zabiegi, a na 50%, że jeszcze dwa. Póki co jak na szpilach czekam poniedziałku i trepanobiopsji, a potem jeszcze dwa tygodnie nerwowego oczekiwania na wyniki badań. Dowiem się wtedy co słychać u szpiczaka. Dam znać od razu, jak tylko odbiorę wyniki. Na razie nie czuję się najlepiej. Już było całkiem nieźle, ale znowu odczuwam tę miękkość rury odkurzacza zamiast kręgosłupa i związane z tym drętwienia członków ( :mrgreen: ) i boleści.
Morfi - 07-06-2010, 19:07

kordiank2, trzymamy kciuki. Dobrze, ze cos napisałeś :)
pamar - 07-06-2010, 20:14

Kordek, gdzie zabawiasz pielęgniarki?
koszmarek - 07-06-2010, 21:07

Kordian daj znać jakbyś wylądował w stolicy lub okolicy :) i jak Ci będzie wolno jeść NIE szpitalne jedzonko ;)
kordiank2 - 21-06-2010, 11:15

Hejka, kochani,
Jestem właśnie po badaniach:
- trepanobiopsja (zassanie szpiku z talerza miednicowego i pobranie kawałka kości) dla potrzeb histopatologii - teraz czekam ok. 2 tygodnie na to, co się wyhoduje - mam nadzieję, że nie wyskoczy żadna niespodzianka;
- scyntygrafia kości (półtora miesiąca czekania od rejestracji - można prywatnie za 7 stówek od ręki). dostałem trochę radioaktywności w żyłę dla kontrastu (chyba cez) a potem piłem i piłem (wodę), żeby wysikać to świństwo i nie świecić. Przez 24 godziny nie mogłem przebywać z dziećmi ani z kobietami w ciąży - moje pociechy latały wokoło na odległość 3 metrów. Wyniki tego badania mają być w tym tygodniu.
Z wynikami badań wybieram się ponownie do p. ordynatora chirurgii kręgosłupa i on już zadecyduje kiedy mnie pokroją. Na pewno zrobią to minimum dwa razy, bo wyciąganie starej stabilizacji i zakładanie nowej (i to też podobno w dwóch miejscach) to czasochłonna impreza. Muszę też postawić sprawę na ostrzu skalpela - niech szybko i konkretnie doktory zdecydują co jeszcze trzeba zrobić odnośnie wstawiania krążków dyskowych i ile to kosztuje co do centa, bo chciałbym już zacząć w końcu w miarę normalnie funkcjonować. Już dwa lata morduję się z gorsetem i, szczerze mówiąc, czuję się jakiś niedotleniony, co udowodniły badania spirometryczne płuc - z założonym gorsetem wyniki jak u bardzo chorego człowieka (gruźlika?), po zdjęciu gorsetu - wszystko w normie. Ale dzięki niemu i morfinie w ogóle chodzę. Ściągnąć niestety na stałe tego świństwa nie mogę, bo kończy się gwarancja na śrubki i druty założone dwa lata temu, a nuż któraś wypadnie albo pęknie - na stabilizację działają naprawdę duże siły...
koszmarku - dziękuję, teraz w wawie to tylko "wpad-i-wypad". Około połowy lipca - Otwock (chyba)
dobra, to dam znać co z tymi wynikami trepano i scyntygrafii - jak już je będę miał w garści

Olek - 21-06-2010, 11:57

trzymamy kciuki za jak najlepsze wyniki :D
Efa! - 21-06-2010, 14:08

Kordian, na pewno będzie dobrze. Musi być! My tu Cię wszyscy dopingujemy i podziwiamy.
koszmarek - 21-06-2010, 18:07

Kordian, jak coś to jesteśmy w pogotowiu :) Jakbyś zawital to wiesz gdzie nas szukać :) trzymaj się cieplo i trzymamy kciuki!
kordiank2 - 21-06-2010, 18:32

Bardzo wam, kochani, dziękuję, za nieustające dobre słowa i za ciągłe wsparcie - kogoś innego już by to pewnie znudziło, ale Wy wciąż jesteście ze mną. Chcę, żebyście wiedzieli, że to dla mnie naprawdę ważne, nawet w tym czasie, kiedy wydaje się, że najtrudniejszą walkę mam za sobą. Bądźcie wszyscy tacy dalej i nie odpuszczajcie nawet na chwilę - to rzeczywista a nie żadna wirtualna pomoc. Ja, przynajmniej, to czuję. Dzięki, dzięki ogromne...
halbog - 21-06-2010, 23:31

kordiank2, ju łelkom :mrgreen:
Pozdrawiam
Bogdan

mkm - 22-06-2010, 13:57

kordiank2, bylismy, jestesmy i bedziemy z Toba.
Wszyscy czekamy na Twoj powrot do zdrowia.

Adaho_krak - 22-06-2010, 19:29

mkm napisał/a:
kordiank2, bylismy, jestesmy i bedziemy z Toba.
Wszyscy czekamy na Twoj powrot do zdrowia.


Lepiej bym tego nie ujął. POZDRAWIAM. Trzymaj się Korduś -dasz rady, najgorsze za Tobą :headbang: :headbang: :headbang:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group