Off Topic - dokoncz :)
Anonymous - 11-04-2006, 08:52
Ale Józek miał inne zainteresowania: lubił duże, budzące powszechny szacunek pojazdy mechaniczne, lubił mocne trunki, lubił też...
Anonymous - 11-04-2006, 10:25
tymczasem ranek był chłodny i suchy, brakowało chłopakom wigoru aby...
Anonymous - 11-04-2006, 10:38
... póść do pracy, podjęli zatem jednogłośną decyzję, że najlepszym rozwiązaniem będzie wybranie sie do baru i sprawdzenie, czy nadal jest promocja na wściekłe psy i piwo kurkowe oraz, czy w owym barze wstawiono nowe drzwi, zakupiono nowe krzesła, wyprostowano pogięte sztućce oraz - co najważniejsze - uzupełniono wyczerpane do cna po ostatniej promocyjnej popijawie zapasy alkoholu. Szli ulicą do baru, wszyscy schodzili im zdrogi, gdy...
Anonymous - 11-04-2006, 11:59
...przed nimi stanela mandaryna i zaczela....
Anonymous - 11-04-2006, 12:04
... "śpiewać" i tańczyć w rytm swojej "muzyki". Wprawdzie wesoła kompania nie stroni od towarzystwa skąpo odzianych, zgrabnych kobiet, tym razem jednak...
Hubeeert - 11-04-2006, 12:21
...tym razem jej "śpiew" skończył się w momencie gdy przez scenę przetoczył się tempie pociągu IC znany juz walec ze znanym już szeroko gościem w kufajce, który nie zatrzymując się i nie oglądając za siebie pociągnął z flaszki potężny łyk po czym z rykiem silnika (swoją drogą ciekawe dlaczego do tego walca zamontowano silnik o mocy 15000KM nie sądzicie?) oddalił się w noc. Majwyraźniej gdzieś się mu śpieszyło...
W tym samym czasie Białystok...
Don Dżaki vel Speedy Gonzales i Don Fidos zbierali meldunki. Wszystko szło zgodnie z przewidywaniami. Don Albo Hubi był bez szans - jechał na spotkanie z nimi. Było to dla niego nowe przeżycie poniewaz po raz pierwszy to On jechał gdzieś na spotkanie w bagażniku... Jego ludzie zostali rozbici i polegli próbując nieudolnie ratować Bossa. Zresztą ludzie - za dużo powiedziane - raptem dwóch. Gdzie była reszta? czyżby wcześniej wyczuli zmiany? Nikt jakoś nie zaprzątał sobie tym głowy. Ważne było to że już po wszywtkim...
Tylko dlaczego w umysle Don Dżako natretnie i coraz głośniej wył alarm? jego panika sięgała szczytu bo nie umiał sobie przypomnieć tego co właściwie stanowiło o jego przyszłym losie. Już wiedział, był pewien że to coś stanowic miało o jego całej przyszłości. Zimny palec smierci opierał się o jego skacowane skronie przynosząc ulgę ale i podnosząc dęba włosy.
nie chciał znów robić z siebie durnia przed Fidosem ale po cichu kombinował jakby tu prysnąć gdy...
- Szefie przywieźli go - do domu wpadł goryl Dżako.
- Dawać go tutaj - zakomenderowali jednym głosem Bossowie.
Były już Don Hubi wszedł jak zwykle schylając się w drzwiach. Był spokojny. To dziwne pomyslał Fidos - dlaczego jest taki spokojny? Co się za tym kryje.
Tymczasem Hubi stanął przed swoimi sędziami i w jego oczach pna moment pojawiło sie coś co oni wzięli za strach. Tyle że to było coś zupełnie innego - patrzyła na nich śmierć...
Anonymous - 11-04-2006, 12:27
..w Wenecji oczywiście (zaje..fajny film:))..
Anonymous - 11-04-2006, 20:07
...ale nie doszlo doegzekucji poniewaz w najmniej odpowiedni momecie zjawili sie lowcy pip ( czytaj geji ) i ...
Efa! - 11-04-2006, 22:17
wlepiły Zacharowi ostrzeżenie
Anonymous - 13-04-2006, 16:14
... a ze Zachar kolekcjonuje ostrzezenia to sie uciszeyl, bo takiego jeszcze nie mial...
Efa! - 13-04-2006, 21:27
więc pracował na następne
Zachar! czekam aż zmienisz 3 wpisy wyżej widniejącego posta - inaczej się pogniewam
Anonymous - 13-04-2006, 21:31
hmm zmiana tematu przewodniego
Grześku - 18-04-2006, 10:21
Hubeeert napisał/a: | Tyle że to było coś zupełnie innego - patrzyła na nich śmierć... |
- Śmierć przebrana za Don Hubiego? - bardziej stwierdzenie niż pytanie zawisło w powietrzu gęstniejącym od dymu, strachu i fetoru skarpet goryli. Atmosfera robiła się napięta jak gumka w przyciasnych stringach. Jeden fałszywy ruch i gacie mogły opaść.
- tego to i Śmierć nie zniesie - pomyślał Dżako nie przestając masować skroni. Przez skórę powoli zaczynało już widać czaszkę ale nie przejmował się tym bo ból powoli przemijał.
- Rączki na wierzch i opróżnić kieszenie - powiedział Don Hubi głosem tak ....
tomusn - 18-04-2006, 14:47
rozpaczliwym, że wszystkim zrobiło się przykro i naprawdę wzruszeni poczęli robić to o co prosił...
gulgulq - 18-04-2006, 20:27
Na podłogę posypał się deszcz ogólnie nazwanych "rzeczy przydatnych". Niektórym z goryli było ciężko powyciągać dziwne i nazbyt foremne przedmioty. U dwóch lub trzech pojawił się nawet rumieniec wstydu - zauważył Don Hubi.
Z ciekawości rozgarną nogą i aż się spocił z wrażenia – takiej wybitnej kolekcji dawno nie widział. Z gąszczu zużytych prezerwatyw i brudnych chusteczek – które bardziej służyły do wycierania innej części ciała niż nos, mnóstwa papierośnic, cygarniczek, zapalniczek, kluczy, monet w różnych walutach i innych typowych śmieci kieszeniowych, wyłaniały się:
- dwa wielkie kastety które bardziej mogły służyć do zabijania byków na arenie niż do łamania szczęk drobnym złodziejaszkom,
- maczetę - bardziej przydatną w dżungli niż na spokojnych ulicach Białystoku.
- Jakie oni mają pojemne kieszenie - z konsternacją zauważył Don Hubi.
- „Cierpienia młodego Wertera” z zakładką w kształcie wielkiego serca i wielkim czerwonym napisem „Mój ty krokodylku Fidosku”,
- słoik z napisem „Kiszone ogórki babci Gonzales”, które bardziej wydziały zapach przypominający kiszone skarpety niż doskonały środek na kaca,
- pudełko 6 granatów przeciwczołgowych,
- wibrator w kolorze czerwonym z wielkimi bocznymi wypustkami i długości na oko 60 cm – No chłopcy lubią się zabawić – zamruczał cicho Hubi – stąd pewnie te rumieńce.
Na samym wierzchu wielkiego stosu z brzękiem wylądował wielki Smith & Wesson Model 500, który z głośnym westchnieniem rzucił Don Dżaki. Na jego wytartej skórze można było zauważyć coraz szybsze pulsowanie żyłki.
Dziwne że go nie użył - pomyślał Don Hubi - czyżby mój trening u Tymochowicza nie poszedł na marne i jestem w 100% przekonywujący. Sprawdzę to na samym końcu - każę opuścić im gatki, okaże się kto ma te napięte stringi, które tak cieniutko już brzękają, prawie jak romantyczny swing pod oknem ukochanej.
Dobra wymięte fajfusy – wrzasną Don Hubi - łapki wyżej i wszyscy pod ścianę. Kątem oka zauważył że Dżako, nie dość że nie opróżnił kieszeni to zaczyna opuszczać ręce coraz niżej. Szybkim jak błyskawica ruchem (przydały się też treningi u Chucka Morrisa) Hubi wsadził lufę do prawej dziurki od nosa Dżako.
A ty co, ogłuchłeś czy polskiego nie znasz !!! – wyciągaj gadżety – zasyczał Hubi.
Dżako przyparty do muru najpierw zbladł a później sczerwieniał. Pierś jego unosiła się w nierównym oddechu. Hubi miał wrażenie że goryl zachwilę się udusi albo puści prosto na niego pawia. Tymczasem usłyszał cichutkie ..kap, kap, kap….Spojrzał na dół i wszystko stało się jasne.
- Zawsze sikasz przez zapięty rozporek - spytał się ze słodyczą w głosie Hubi.
- Zawsze – wyjąkał Dżako.
No więc nie ociągaj się i fanty na stół. Inaczej nie będziesz miał już okazji, a robaki z twojego pęcherza zrobią sobie sale konferencyjną – warknął Hubi.
Dżako spocił się jak po saunie i włożył prawą rękę do kieszeni. Chwilę pogmerał i zaczął wyciągać…..
|
|
|