Off Topic - Długi weekend
Hubeeert - 04-05-2006, 19:52
Po weekendzie:
Punkty: 0
Wypadki/kolizje: 0 - dziękuję złamasowi w BMW 7 pod Krośniewicami że mi ciul złamany wyjechał na czołówkę - dziękuję Ci Ty ciulu
średnie spalanie: 7,1l/100km
Trasa przejechana: 1480km
Poza wspomnianym bez większych przygód. Po raz kolejny przekonałem się że najgorzej jeżdżący w Polsce kierowcy pochodzą z Polski. Nie chce mi się nawet wymieniac przykładów.
gulgulq - 04-05-2006, 21:42
...no ja właśnie wróćiłem z Włoch :):)...Rzym, Ansyż, Padwa, Flornecja, Wenecja - razem 5000 km. Było bosko
szczeslaw - 05-05-2006, 00:49
U mnie też po weekendzie - prawie skończyłem remont pokoju
Przejechane kilometry: 4 (2x dojazd na stację benzynową po piwo )
JCH napisał/a: | 1 godz w korku na Zakopiance. |
To to jakaś popierdółka była a nie korek
Anonymous - 05-05-2006, 08:42
Po weekendzie:
Punkty: 6 (przed samym domem w drodze powrotnej)
Trasa: Warszawa-Szczecin-Świnoujście-Sassnitz-Ronne-Christianso-Nexo-Świnoujście-Szczecin
Przebyto: jakieś 1000 km (subaru legacy) + 170 Mm (s/y Zryw)
Wybaczcie szczecinianie, ale w samym Szczecinie bylem tylko chwilę. Weekend miałem rewelacyjny pomimo arktycznej niemal pogody.
JCH - 05-05-2006, 14:20
szczeslaw napisał/a: |
JCH napisał/a: | 1 godz w korku na Zakopiance. |
To to jakaś popierdółka była a nie korek |
Fakt. W Myślenicach skręciłem w lewo.
Karwoś - 06-05-2006, 20:05
Ominął mnie ten temat więc napisze co robiłem - sobota: zabawa na weselu brata
Niedziela odpoczynek po sobocie (tak chyba każdy by zrobił )
Poniedziałek - Bemowo i wyścigi na ćwiertkę (może nawet zdjęcia mi się uda podrzucić kilku miśków z zapasem mocy
Wtorek: praca
Środa: odpoczynek - wręcz nudą zawiewało:(
Anonymous - 08-05-2006, 22:02
A ja sobie wymyśliłem, że w długi łykend sztachniemy się (z żonką) Wenecją. W piątek przed 1. maja dojechaliśmy sobie do połowy Czech (w razie co mogę polecić milutki hotelik w Vyskovie tuż przy autostradzie: 2 i pół gwiazdki, 130 zł za "dwójkę" z porządnym śniadaniem). Następnego dnia myk przez Austrię i kawałeczek Włoch do Cavallino (koło Lido di Jesolo). Później już samochodu było niewiele, bo tylko codziennie rano 10 km do vaporetka na Punta Sabbioni i tyle samo z powrotem wieczorem. No i siedem dni w Wenecji, którą zwiedzałem już dwa razy, ale teraz mogliśmy się po niej powolutku i bez pośpiechu popętać. Strasznie mi się to miasto podoba, zwłaszcza fragmenty typowo mieszkalne, bez zalewu turystów, ze swoim tempem życia, kawiarenkami, sklepikami z winem sprzedawanym z gąsiorów, gołębiami robiącymi na głowę itd.
Powrót jednym skokiem, bo jakoś za wcześnie było na nocleg na początku Czech, a później to już za blisko własnego łóżeczka.
W sumie zrobiliśmy niecałe 3000 km, a średnie spalanie Lalugi na autrostradzie (140 km/h) wyniosło zaledwie 6.0 l/100 km.
Powrót do naszej kochanej rzeczywistości drogowej był szybki: w nocy wariaci na gierkostradzie i dziś bonanza na ulicach Warszawy.
|
|
|