OFF ROAD - [PYTANIE] Wyprawa a Pajero II
jawaldek - 21-10-2015, 18:47
pekar1 napisał/a: | Na prywatne wyjazdy zawsze jedziemy sami z żoną, pojedynczym autem. Dzięki temu nie muszę iść w drodze na kompromisy. | Oj tak, oj tak znamy to z autopsji
pekar1 - 30-10-2015, 20:59
Polecam wydarzenie..
https://www.facebook.com/...7675037/?type=3
Olivia - 10-11-2015, 10:58
pekar1, przyznam Ci szczerze że wyprawa do Afryki autem którą tutaj przedstawiłeś była bardzo odważna. Myślałam że mnie tylko trafiają się tak egzotyczne wypady a tu taka niespodzianka !
Nawet nie sądziłam że ktoś z Polski może przejechać autem takie kraje jak Mauretania, Benin, Mali (nie licząc rajdów). Poczekam na książkę. Mam nadzieję że uda Ci się ją wydać względnie szybko.
pekar1 - 25-11-2015, 22:28
Olivia,
Może i odważna ta wyprawa była ale głównie ze względu na sytuację polityczną w tej częsci Afryki{ Mali i Mauretania - wojna..} Jeśli chodzi o kwestie poradzenia sobie z warunkami drogowymi, klimatycznymi, techniką ...nie miałem obaw. Wierzymy w swoje auto...Wiele już przeszło i jak sądzę przejdzie jeszcze. Planujemy wyprawę przez obie Ameryki po przetransportowaniu Pajero kontenerem na Alaskę.
A Ty sama piszesz tajemniczo o swoich wypadach...Napisz więc coś o nich..
Moja książka niebawem.
Olivia - 10-12-2015, 00:30
Hmm, myślę że ciut błędnie mnie zrozumiałeś. Nie posiadam własnego auta terenowego. Moją jedyną wyprawą związaną z autem był wypad do Skandynawii, tj. najpierw trasa zachodnia wzdłuż fiordów Norwegii ku północy, następnie powrót przez Szwecję. Autem był Passat z wypożyczalni. A jechałam z koleżanką w październiku. Obyło się bez przygód związanych z awarią auta, zakopaniem się czy czymś podobnym.
Natomiast jeżeli chodzi o kontynent afrykański to nigdy nie byłam tam autem. Pracuję w małej firmie lotniczej. W 2014 roku w Mali byłam trzy razy biorąc cywilny udział w operacji "Serwal" (przerzut artykułów spożywczych dla wojsk francuskich) i kolejne dwa razy gdy lecieliśmy dla programu WFP. . Jako ciekawostkę mogę napisać że transportowaliśmy z Francji 35 ton mleka w proszku z jednej z polskich okręgowych spółdzielni mleczarskich (jednak OSM nie była bezpośrednim sprzedającym).
W Mauretanii byłam m in. w tym roku kiedy z pewnego zakładu produkującego silniki elektryczne dużej mocy, położonego w naszej części Europy, przewoziliśmy zespół prądnic dla masowca cumującego w porcie morskim w miejscowości Nouadhibou, w którym z powodu pożaru części maszynowni spaliły się silniki i osprzęt a on transportował bodaj rudę, chyba żelaza, do Rotterdamu lub Marsylii.
Co tyczy się jeszcze Afryki to faktycznie większą część roku spędzam właśnie na tym kontynencie. Ale przede wszystkim z powodu pracy. Na ogół wymienione przez Ciebie kraje w których byłeś ja niestety nie odwiedzam.
Moje kierunki to Etiopia, Somalia, Sudan, Sudan Południowy, Angola, Namibia, RPA, czasami zdarzają się DRK, Rep. Środkowoafrykańska, Czad.
Wracając do Twoich wypraw i ogólnie wyjazdów autem na kontynent afrykański to wiem z prasy, mediów i swoich źródeł o co najmniej trzech takowych przygodach ludzi posiadających polski paszport. Jednym z nich był człowiek który Fiatem 126P przejechał od Egiptu do RPA na kołach O nim czytałam, jeżeli mnie pamięć nie myli w tym roku w miesięczniku "National Geographic", były nawet zdjęcia. Kolejna ekipa wybrała się wysłużonym Sprinterem na brytyjskich rejestracjach po Afryce. O nich słyszałam od pracowników ONZ którzy im w Sudanie pomagali. Nie znam skąd ani dokąd ta wesoła ekipa podróżowała.
Ostatnią takową ekipę miałam okazję spotkać osobiście w Etiopii (okolice miasta Dżimmy), niestety w niezbyt sprzyjających dla nich okolicznościach. Ludzie, oględnie mówiąc, od czapy. Mam nadzieję że dalej, jeżeli w ogóle pojechali, szło im o wiele lepiej.
To chyba tyle odnośnie moich wypraw do Afryki
Heilsberg - 10-12-2015, 01:37
Ten wyjazd maluchem Arkadego Fiedlera trzeciego to wielki wyczyn nie był biorąc pod uwagę, że razem z nim jechała duża terenowa Toyota z serwisem mechanicznym, foto i całym zabezpieczeniem socjalno-bytowym. Ale miał znane nazwisko po dziadku to i opisywali go w co znaczniejszych magazynach.
Olivia - 15-12-2015, 00:11
Co dla kogo jest wielkie to już jest indywidualna sprawa. Dla mnie to duże osiągnięcie. Trzeba sobie zdać sprawę z tak prozaicznej rzeczy jak choćby przejazd wielu granic, obecności w krajach z którymi Polska w praktyce nie ma stosunków międzynarodowych lub nie posiada placówek dyplomatycznych. Wiesz, gdy wszystko idzie dobrze to jest dobrze, ale gdy "papierologia" się sypnie wtedy pomagają dwie rzeczy : kasa lub plecy. Z mojego skromnego życiowego doświadczenia wiem że w Afryce najlepszym co nas może spotkać to połączenie obu wcześniej wspomnianych rzeczy.
Wspomniana przeze mnie w poprzednim poście pewna wyprawa którą spotkałam w Etiopii to najlepszy dowód na to że brak wyżej wspomnianych rzeczy i iście na żywioł w 100% nie najlepiej ma się do wypraw w ten rejon świata. Tak naprawdę jest masa wypraw w ciągu roku które się nie udają ponieważ nie było odpowiedniego zaplecza. Z naszego podwórka wiem że znów ekipie zdobywającej Workutę znów się nie udało. A próbowali już 3 raz.
Wiadomo że wypad w pojedynkę na wyprawę 126p przez Afrykę to byłoby osiągnięcie. Ale z tego co kojarzę rzadko kto wybierał się sam na taką tułaczkę.
Heilsberg - 15-12-2015, 01:41
No jak kto lubi.
Olivia - 15-12-2015, 20:05
Na pewno na mój pogląd o tego typu wyprawach ma wzgląd to że od przeszło 12-15 lat mam kontakt z tym kontynentem z czego ostatnie 3 lata wiążą się z pracą w której bardzo często odwiedzam niektóre regiony Afryki.
Dla mnie ten kontynent to nie są majestatyczne widoki Lwów, Słoni czy jeziora Wiktorii lub sawanny widzianych podczas safari. W moich oczach większość kontynentu to obraz przerażającego głodu, ciągłych lokalnych wojenek o których próżno szukać informacji w mediach naszego regionu w których dochodzi do masakr i temu podobnych rzeczy.
Może dlatego dla mnie wyjazd pekara, czy napomkniętego A.P.Fiedlera to jednak spory wyczyn, nie tyle fizyczny lecz organizacyjny polegający na tym że rodzime placówki dyplomatyczne są średnio zorientowane co się w danym państwie dzieje, czy można do niego wjechać, a jeżeli tak to jakie regiony omijać itp.
Może z innej beczki niżeli ląd ale masz przykład z tego miesiąca kiedy to marynarze i oficerowie z firmy Euroafrica u wybrzeży Nigerii - państwa jak na Afrykę ze stabilnym rządem, mocną armią - zostali porwani dla okupu. Wbrew pozorom nie wszędzie jest pięknie, cicho i spokojnie. Dlatego też takie wyprawy zaliczam do tych z dziedziny ekstremalne. Chociaż do hardkoru jeszcze wiele om brakuje
Georg - 16-12-2015, 17:21
pekar1 napisał/a: | 23 000 kilometrów w ciągu półtora miesiąca. W tym 16 000 kilometrów po Afryce. Maroko- Sahara Zachodnia-Mauretania- Mali- Burkina Faso- Benin- Togo-Burkina Faso- Mali- Senegal- Mauretania i ponownie Maroko (...)
Można o niej powiedzieć że była ekstremalna i hardcorowa. |
Jestem pod wrażeniem sprawności organizacyjnej i... odwagi. Gratuluję szczęśliwego powrotu.
Mój kolega nie miał niestety tyle szczęścia - jego samotna wyprawa latem 2010 roku do krajów zachodniego Maghrebu i dalej na południe Afryki zakończyła się tragicznie.
Olivia - 25-12-2015, 17:11
Czasami bywa i tak : Dwaj podróżnicy uratowani w Kolumbii
Tutaj akurat nie wyszła wyprawa. Ale skończyło się wszystko dobrze.
St-auta - 28-12-2015, 15:10
Faktycznie, sam także nigdy nie widziałem żadnych materiałów z tych dalszych wypraw z Pajero w roli głównej, za to Dyskotek było mnóstwo. Kiedyś widziałem też blog gościa, który przejechał przez pół afryki w Jimnym - skoro takie małe coś dało radę, to czemu nie Pajero?
Olivia - 31-12-2015, 18:09
Nawiązując do mojego postu z 15-ego bm. wklejam trzy zdjęcia przedstawiające statek który został uwolniony z rąk bandytów w raz z załogą, czyli tzw. piratów, na wodach nigeryjskich :
 
PS. Wiem że to grube OT. Ale jednak pewne nawiązanie do mojego tonu wypowiedzi że nie wszędzie w Afryce jest tylko i wyłącznie pięknie. Rozumiem jeżeli moderacja przeniesie post do lepiej pasującego tematu.
|
|
|