To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Off Topic - Chcę powiedzieć, że... cz. V czyli REKREACJA

koszmarek - 06-09-2013, 16:53

Firebee napisał/a:
Zjadą się tysiące z całego świata:D


to ja zaklepuje jakieś cud wygodne miejsce do spania ! :P

Juiceman - 07-09-2013, 08:09

To co 20 Września zaczynamy imprezę u Firka czy już za tydzień :P
Seichan - 07-09-2013, 10:00

Impreza u Firka :?:
To i ja się wpraszam :mrgreen:
Szkoda byłoby przegapić taką okazję ;)

Efa! - 07-09-2013, 11:34

Te trzy pokoje to muszą bardzo pojemne być...
Firebee - 07-09-2013, 13:53

mam mieszkanie wynajęte do końca września, więc należy się spieszyc.

Pokoje są wystarczająco pojemne by każdy się zmieścił:) Do spania proponuję podłogi, koce lub materace, bo ogólnie to w nic więcej te pokoje wyposażone nie są:)

Efa! - 07-09-2013, 16:18

To co Ty tam robisz w tym pustym mieszkaniu, Patryk? W tenisa o ściany grasz? ;-)
Firebee - 07-09-2013, 16:34

czekam na Was;)
koszmarek - 07-09-2013, 17:33

Cytat:
czekam na Was;)


Czyścisz mi telefon :p

misjonarz. - 07-09-2013, 17:34

obyś nie żałował :twisted:
Krzyzak - 07-09-2013, 22:39

Efa! napisał/a:
W tenisa o ściany grasz?
w squasha
Firebee - 08-09-2013, 04:11

zostało napisane, więc zdania nie zmienię... :) sie zbierajcie i robim bibe u Firka. Trzeba ochrzcić mieszkanie przed pożegnaniem się z nim :P
koszmarek - 08-09-2013, 08:50

Ja bym poprosila jednak tydzien pozniej bo mam szkole :( ale za to przywioze kredki !
Juiceman - 08-09-2013, 08:52

To jaki termin ? :P Bo nie wiem kiedy niebieskie robić :P
sveno - 08-09-2013, 10:04

...że nie czytam blogów, w zasadzie to ich nie trawię, bo co mnie obchodzi to co inni myślą :) ale tu zrobię chyba wyjątek:
Kod:
Sformułowanie „samochód” może nie określać najtrafniej przedmiotu, którego używamy z Najmilszą w celu przemieszczenia się z punktu A do punktu B. Chociaż, między punktami on się przemieszcza, owszem. Pomiędzy rozsądnymi, nie bardzo odległymi punktami. Użycie pojazdu do dalszych podróży wymaga podjęcia zabiegów, z których najpewniejszym byłoby użycie lawety.
Ponieważ jednak nie mam lawety – przy dalszych wyjazdach używam czarów, zaklęć i modlitw, na które nasz zwinny niczym jeż pojazd czasem daje się nabrać, a czasem nie. Mając do przebycia odległość między Łodzią a działką czyli jakieś dwadzieścia osiem milionów wymęczonych milimetrów, musiałem się postarać.
Zacząłem od rzeczy najważniejszych – obszedłem samochód i po kolei sprawdziłem koła. Były wszystkie. Przy okazji zauważyłem, że auto coraz bardziej przypomina geparda. Zwłaszcza na progach i na nadkolach rude cętki zrobiły się mocno widoczne.
Podniosłem tylną klapę i sprawdziłem stan oleju. Litr powinien wystarczyć. Podniosłem przednią klapę i sprawdziłem stan oleju w silniku, również mieścił się w normie. Sprawdziłem płyn hamulcowy i do spryskiwaczy – poziom mieścił się między kreskami wyznaczającymi odpowiedniość poziomu. Korzystając z okazji poklepałem silnik i przemówiłem do niego uspokajająco.
Sprawdziłem paliwo – tuż ponad rezerwą, czyli w normie, wyjeżdżając trzeba będzie zatankować.
Sprawdziłem z listą obecność trójkąta, podnośnika, dwóch gaśnic, koła zapasowego, zapasowego akumulatora, zapasowych żarówek i zapasowych bezpieczników. Następnie odhaczyłem obecność apteczki, stetoskopu, kompletu kluczy, piły, kompasu, latarki, wiadra na wodę, siekiery, zupek w proszku, zapalarki i śpiwora.
Wszystko było na miejscu. Gdyby podczas naszej podróży wybuchła wojna – poradzimy sobie, a każdy oddział partyzancki powita nas z otwartymi ramionami.
Wsiadłem do samochodu. Zapaliłem kadzidło, wyjąłem z kieszeni kartkę, rozprostowałem na kolanach i wyrecytowałem zapisany na niej sylabiczny sonet chwalący jakość, trwałość i wielki urok samochodów firmy Daewoo.
Zgasiłem kadzidło, czule pogładziłem kierownicę i delikatnie przekręciłem kluczyk w stacyjce. Nic się nie wydarzyło, nie eksplodowało, nawet nie stanęło w płomieniach.
Sprawdziłem wszystkie światła – wszystkie światła działały.
Wycieraczki wycierały, spryskiwacze spryskiwały a klakson klaksonił.
Więc przekręciłem kluczyk do końca – samochód odchrząknął, silnik równo zaterkotał. Przejechałem kółko wkoło bloku. Podczas jazdy wóz przywodzi nieodparte skojarzenia z jastrzębiem. Widziałem kiedyś program przyrodniczy i dowiedziałem się, że ptaki te chroniąc jajka w gnieździe wydają krótkie urywane skrzeki mające odstraszyć napastników. Sądzę, że każdy jastrząb oddałby swoje ulubione jajko, żeby tylko umieć tak skrzeczeć jak mój samochód. Co ciekawe – gdy auto się nie porusza – nie skrzeczy, za to syczy i puszcza dymy. Ale to zimą, a mamy lato.
Zadowolony z efektu zgasiłem silnik, a skoro wszystko tak gładko szło – pomyślałem, że zobaczę czy jakimś cudem nie zaczęło działać niedziałające radio, więc nacisnąłem włącznik. Przez chwilę nie było nic słychać. Podkręciłem pokrętło głośności i już po chwili nadal nie było nic słychać. „Czyli radio się nie naprawiło, ale nie jest źle, wręcz jest bardzo dobrze, możemy jechać” – pomyślałem. Wysiadłem i obszedłem samochód by upewnić się, że podczas okrążenia testowego nic nie odpadło, jakiś spoiler, lusterko czy system DRS. Wygłupiam się, Matizy nie mają DRS.

Mój Matiz jest zielony***. Pokryty tym specjalnym rodzajem zieleni przywodzącym na myśl nieszczęście, chorobę, śmierć, a później parę dni leżenia na słońcu. Producent nazwał kolor „zielenią oliwkową”. Zgaduję, że chodziło o śmiertelne i bolesne zatrucie oliwkami. Próbuję się tego samochodu pozbyć, nawet zawiesiłem w oknie kartkę z numerem telefonu i napisem „Sprzedam”, jednak w zestawieniu z wyglądem samochodu kartka wygląda bardziej na żart lub groźbę niż na ofertę zawarcia poważnej transakcji handlowej i podejrzewam, że jedynym sposobem na pożegnanie się z autem będzie jednak zepchnięcie go w przepaść.
Póki co jednak okazał się Matizem działającym, a że dokładnie o to mi chodziło, wróciłem do domu zadowolony i ogłosiłem gotowość do podróży.
Najmilsza się ucieszyła, pies – nie wiedząc jak okazać szczęście – zawył żałośnie, a Monisia powiedziała
– Nie odzywaj się do mnie w ten sposób! – po czym pokazała mi słuchawkę telefonu z miną mówiącą że absolutnie nie przejmuje się sposobem w jaki zwykłem przekazywać gotowość wyjazdu i że telefon będzie niosła sama.

Wyniosłem rzeczy, żeby zapakować je do samochodu.

Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem stawiając bagaże przy pojeździe była kałuża oleju. Drugą i trzecią rzeczą też były kałuże oleju. Olej leciał wszędzie. Wezwany kolega, mechanik, stwierdzi później że wydmuchało jakąś uszczelkę.

– Wydmuchało jakąś uszczelkę – stwierdził później wezwany kolega, mechanik. – Nigdzie nim nie pojedziecie. Zabrać na warsztat? – i po uzyskaniu zgody zabrał Dumę i10 by w sobie tylko znany sposób próbować przywrócić ją do życia.

A my w trójkę (plus pies) pojechaliśmy pociągiem.


http://idziesiec.blogspot.ch/

Efa! - 08-09-2013, 21:22

Dżizas, niech cholera strzeli wszelkie blogi. Aż mnie boli, że musiałam to przeczytać.
Wolę moje książki ;-P

A mnie (+2 brzdące) ktoś może zabrać stopem do Firka? ;)
Pobałaganiłoby się.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group