To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Nasze Miśki - I cóż, że ze Szwecji

mkm - 10-04-2019, 12:11

LPG mnie w sumie najmniej interesowało... za to inne kwestie już bardzo.

Sprzedający dostarczył taką masę materiału dowodowego, że mnie przytkało :shock:























:twisted:

joujoujou - 10-04-2019, 15:16

Tragedii nie ma. ;)

Chyba że się dobrze schowała. :twisted:

Hornet - 10-04-2019, 16:52

Aż sprawdziłem, czy to nie colt spod mojego bloku :P Twój przy nim to jest krwiście czerwony!
Stoi biedak już z pół roku, obwieszony ulotkami od złomiarzy, ale chyba właściciel wyparował...
Obserwuję jak go ruda pożera i wspominam swojego Lancera CB4W, który był takim większym Coltem (lub to Colt był mniejszym Lancerem :P ).

filll - 10-04-2019, 22:52

No fajny. Chociaż po cichu liczyłem na C5x 8)
Krzyzak - 11-04-2019, 12:43

Fajnie, że klima jest.
mkm - 11-04-2019, 13:48

On jest w bardzo ciekawej konfiguracji.
Klima, spryskiwacze, grzane fotele, welury. 8)

A głównym powodem mojego zainteresowania ogłoszeniem była instalacja spryskiwaczy reflektorów :twisted:

areksz121 - 11-04-2019, 22:15

mkm napisał/a:
A głównym powodem mojego zainteresowania ogłoszeniem była instalacja spryskiwaczy reflektorów


To to akurat wiem nie od dziś :mrgreen:

mkm - 11-04-2019, 22:18

:mrgreen:
mkm - 16-04-2019, 06:27

Witam szanownych Czytaczy!
Niedziela przeminęła, poniedziałek przeminął, a tu zero zaniepokojenia brakiem odcinka trzeciego….
Nieładnie, nieładnie…
Nadrabiam zaległości wrzucając kolejny malutki pościk o wszystkim i niczym… i życze miłej lektury!

Odcinek trzeci, czapter sri, Kapitel drei, Dai 3-shō

Pod koniec lutego bieżącego roku na popularnym portalu pojawiło się ogłoszenie.
Czerwone CA4A w pakiecie skandynawskim z końcówki produkcji.
Pakiet skandynawski to między innymi grzane fotele i spryskiwacze reflektorów.
Auto skonfigurowane grubo – węża w kieszeni pierwszy właściciel zapewne nie miał.
Kumulacja rarytasów w jednym aucie.
Jest rarytas - jestem ja.

Całość na pierwszy rzut oka ciekawa, ale mocno zmęczona i zaniedbana… W dodatku tak fatalnie obfotografowana, że nawet mnie trudno było odnaleźć ukryte piękno i potencjał tego autka…
Inni nawet nie podejmowali takich prób.

Ja podjąłem i odnalazłem.
Nie tylko piękno, bo to akurat w Coltach CA widzę nawet głęboko ukryte, ale:
Odnalazłem dodatkowy stop – dziwny, bo za szybą, wyglądający na oryginał - nie widziałem jeszcze takiego.
Bardzo ładne – w sensie niezniszczone spryskiwacze, ściśle przylegające do powierzchni zderzaka - co najważniejsze.
Podgrzewanie foteli też zostało zauważone - kolejny punkt z mojej listy „chcę mieć”.
Dodatkowo egzemplarz wyposażony w klimatyzację.
Odnalazłem też znaczek diamentów na przedniej szybie… Oryginał w 25letnim Szwedzie?
Szaleństwo!

Patrzę, gdzie fura stacjonuje i nie jest dobrze.
Daleko.
Bardzo daleko, ale te rarytasy i klima kusi…
Klimę co prawda już kupiłem, ale nowa nie jest, więc co dwie klimy to nie jedna.
Z foteli w sumie potrzebuje „tylko” maty i „przyciski”, niekoniecznie z Colta, ale co oryginał to oryginał.
Spryskiwacze fajne, ale nie aż tak fajne, żeby się mocno przypalać.
Auto nad Bałtykiem.

Podróż plus koszty i kwota robił się nieakceptowalna jak za kilka gadżetów w niewiadomym stanie.

Przeszedłem w tryb „co by tu podmienić”… i też klops.
Auto zbyt oryginalne w swojej fabrycznej oryginalności… W sumie naliczyłem kilka podzespołów, które mógłbym zostawić na zapas.
Kilka stówek na rynku wtórnym – dostępność spora.
Zabawa totalnie nieopłacalna.

Dostrzegałem jednak coraz więcej plusów tego egzemplarza, a w pewnym momencie zacząłem podejrzewać, że to auto może być w oryginale…
Oryginał w tym wieku to już fenomen.
No i zaczęło się.

Głos rozsądku podpowiadał – Odpuść… Po co ci ten Colt?
Fantazja radośnie skandowała: Bierz go -Kupuj! Będzie fun! Bierz go - Kupuj! Będzie fun!
No i się podpaliłem.
Podpalony jak łąki na wiosnę zadzwoniłem.

Odebrał bardzo sympatyczny człowiek.
Odpowiadający wprost na pytania, bez ściemy, bez kręcenia…
Pytania miałem początkowo trzy.
Klima działa? Fotele grzeją? Spryskiwacze działają?
Odpowiedź na wszystkie pytania ta sama - „tak, ale…” – czyli tłumacząc – „nie” ubrane w okrągłe słówka.
Klima „do nabicia”, fotel grzeje tylko jeden, spryskiwaczy nie używał…
Trochę słabo.

Do tego klasyka: rdza, wycieki… ale papiery w porządku, gaz wbity, jeździ…
Z grzeczności wysłuchałem historii jak to sprzedający użytkuje go od dwóch lat.
Zawsze należy wysłuchać – nawet jak nas to nie interesuje.
Jak to potrzebował auto na dojazdy do pracy.
Jak to trafił się ten Colt w sumie przypadkiem.
Jak to gaz zakładał w dobrym zakładzie.
Jak to wymienił amortyzatory z przodu, opony z przodu, tłumik, zrobił przewody hamulcowe z tyłu. –
Jakie to auto było fajne itp. itd.
Opis szczegółowy, historia spójna, ale mój potencjalny zakup totalnie „ekonomicznie nieuzasadniony”.

Żeby bez wstydu i potężnych strat finansowych to auto odsprzedać musiałbym go wziąć za darmo, a i wtedy na zarobek nie byłoby co liczyć.
Koszty, koszty i jeszcze raz koszty przekraczające wartość rynkową – nawet mocno podciągniętą.

Wytargać co chciałem, a resztę zezłomować? Zbyt dużo zachodu za mało fantów do wytargania.
Wytargać co się da, umyć, zrobić lepsze zdjęcia i odsprzedać? Bez doinwestowania jedynym zainteresowanym wykaże się waga na złomie.
Zostawić go sobie? Hmmm... Kuszące, ale głupie.

Temat wstępnie odpuściłem, ale ogłoszenie wciąż obserwowałem, bo Colt zaczynał coraz głośniej nadawać podprogowo – Ratuj, bo mnie potną!
Zdrowy rozsądek dusił zapędy ratunkowe i odsuwał temat „skandynawski Colt” z kręgu wpływu niezdrowego rozsądku.
Miałem ochotę wygarnąć co sądzę o kwocie sprzedaży, stanie technicznym auta, podliczyć sprzedawcy zaokrąglone koszty… ale nie wygarnąłem.
Przeczuwając jednak zakup na wszelki wypadek nie paliłem za sobą mostów.
Zamiast tego powiedziałem mu, żeby sobie spokojnie autko sprzedawał, że pozostajemy w kontakcie i żeby poinformował mnie jak się Colciak sprzeda. Ja może coś wykombinuję, żeby przyciąć koszty wypadu nad morze, ale na razie budżet nawet nie próbuje się domknąć… a mnie w obecnej chwili nie opłaca się go brać nawet za darmo.
W atmosferze wzajemnego zrozumienia pożegnaliśmy się słowami „do usłyszenia”.

Nastał męczący czas oczekiwania i podglądania ogłoszenia – jego wyświetleń, aktualizacji itp. bzdetów.
W tym czasie Colt zaczął już mnie męczyć mentalnie.
Męczył na tyle skutecznie, że nie wytrzymałem i zagrałem ze sprzedającym w otwarte karty.
Jeżeli gość opuści cenę przez telefon, zgadzając się na negocjacje na miejscu w zakresie cenowym +/-500zł do/od mojej propozycji to ja mogę to auto kupić w ciemno i przelać mu zaliczkę choćby zaraz.
Nie chciał zaliczki.
Zamiast tego obniżył cenę w ogłoszeniu – nadal zbyt wysoką, żeby szybko sprzedać, ale już na tyle atrakcyjną, żeby skusić kogoś niewybrednego, kto szuka czegoś „tanio w gazie”.
Obserwowałem ogłoszenie, zastanawiając się na ile zostało wykupione i czy znajdzie się desperat, który podkupi mi Colta.
W końcu wygasło…
Nowe już się nie ukazało.
Ze strony sprzedającego cisza… Z mojej też.
Czyli jednak sprzedał…

I wtedy jak zwykle po fakcie nastąpił żal z powodu odpuszczenia tematu.
Taki był fajny – skandynawski.

Na tle nielicznej konkurencji dostępnej od ręki to była praktycznie okazja.
Crème de la crème japońskiej motoryzacji.
Stan zachowania – w sumie bardzo dobry, żeby nie napisać wręcz idealny!
Stan zużycia wskazujący na elementy nieodkręcane od ładnych kilkunastu lat – super! Lepiej się nie da!
Korozja spodów, krawędzi, rantów – wszystko typowo i przewidywalnie.
Zderzak przerysowany, błotniki skorodowane, pas tylny dojechany, lakier sprawiający wrażenie oryginalnego, równo utleniony – totalnie bez strachu.
Co ważne z dość dobrą „linią nadwozia”, ze zdrowym dachem z bardzo małymi brakami…

Środek w welurze, skaj w niezłym stanie, klapka schowka na miejscu, podłokietnik wyłamany…
Uszczelka pod pokrywą, uszczelka pod głowicą, jakieś nieszczelności– typowy, przewidywalny Colt.
Żal, żal i jeszcze raz żal, ale z drugiej strony spora ulga, bo koszty doprowadzenia go do stanu używalności nie byłyby malutkie…

Wycieki 500-1000, poprawki blacharsko lakiernicze 1000-1500, części 500-1000, jakieś koła, drobiazgi 500-1000…
Przedział 2500 – 4500zł lekko.

Do tego cena zakupu, ubezpieczenie, przerejestrowanie, kasa na podróż…
Ze wstępnych wyliczeń widać, że mina finansowa i pułapka gorsza niż Chwilówki… i jeszcze ta odległość.
Jakby był bliżej… Katowice, Kielce… nawet Wrocław lub Warszawa, ale Mielno?
Bałtyk? Wiosną?

Nie kupuję – czysta głupota go kupować, a co dopiero kupić.

Cały czas jednak Colt męczy.
Gdy Colt męczy, ja knuję.
Sprawdzam dystans.
650km w jedną stronę… tam i z powrotem 1300km… powrót w paliwie x2.

Laweta – szybko odpada ze względu na koszty.
Drugi kierowca, który uciągnie 24h jazdy… też słabo.
Nagle olśnienie!

Przecież ludzie podróżują pociągami, autobusami, busami…
Od czego jest komunikacja zbiorowa?
100-200zł i jestem nad morzem! Kupuję bilet nad morze!
W końcu mamy XXI wiek – Niestety ten wiek w Polsce wygląda jak wieki wcześniejsze…
Wyprawa autobusem? 12-14h plus dalsze przesiadki.
Pociągiem? 12-14h… plus dalsze przesiadki.
Samochodem? 8-10h… przynajmniej bez przesiadek…
Mega głupota tłuc się całą noc w jedną stronę i nie wiadomo ile wracać.

Jak dobrze, że się sprzedał i nie jadę.
Ale zdjęcia oglądam dalej… przeżywając dlaczego nie jadę… i po co dalej analizuję te zdjęcia.

Kolejny raz uznaję, że fajne auto to było.
Zastanawiam się kto go łyknął i czy gdzieś wypłynie.
W częściach czy w całości?
Co z nim zrobi?
I gdy już jestem pogodzony i wręcz zadowolony z samoczynnego rozwiązania się moich dylematów dostaję sms od sprzedającego.
Byłem przekonany, że informuje mnie o sprzedaży…
Otóż nie… Podaje mi adres i zaprasza po auto.

Yes, yes, yes! – jak niegdyś cieszył się pewien niepłacący dziś alimentów premier.
Mamy to! – jak krzyczy pewna kucharka z mopem na głowie.
Taka byłaby – podkreślam: byłaby - reakcja na sms jeszcze kilka dni wcześniej.
Niestety – pan się wstrzelił na tendencję spadkową mojego entuzjazmu i włączony tryb myślenia zdroworozsądkowego.

Jest szansa na naprawdę spektakularną przemianę tego Colta.
Pytanie jakim kosztem… Działalność charytatywna jest bardzo ok, ale są granice filantropii…

1500zł to nadal za dużo, wyprawa do niego bardziej uciążliwa niż lot na księżyc i ogólne lipa.
Nie boję się tego auta.
Praktycznie cały kosztorys już zrobiony.
Lista czynności pomału się zamyka…
Rdza punktowa, więc ogarnie się ją bez większego artyzmu blacharskiego.
Wgniotek od groma, ale od czego są wgniotkarze?
Lakier zwykły czerwony, więc wpyłki powinny siąść bez śladu.
Kosmetyka we własnym zakresie – pakiet wyrywający z butów.
Mechanika przećwiczona, warsztaty sprawdzone, nie będzie to pierwszy Colt przywracany na drogi, więc czym może zaskoczyć szwedzki brzydal znad Bałtyku… Ładny jest…


Z drugiej strony sobie myślę, że może popyt na CA jest, a nie ma podaży?
Wiele razy czytam o „najpiękniejszej serii Colta - CA”. Nie idzie to w parze z zainteresowaniem.
Może ktoś nawet chciałby wydać więcej na CA, a nie ma z czego wybierać?
Może dlatego Colta powyżej 2tys jest ciężko sprzedać, bo egzemplarze wyglądają jak wyglądają czyli nie wyglądają?
Może jednak warto wziąć go za te półtora tysiąca?
Uznałem, że kupić mogę, ale strategii nie zmieniam – musi być poniżej tysiąca.

Po trzech dniach telefon zadzwonił.
1000zł i można brać… jest ktoś chętny, ale daje mniej i od razu deklaruje, że auto idzie na części.
Tysiąc PLN-ów może być, ale… planowałem trzycyfrówkę… więc proponuję 950zł i to jest jedyna i ostateczna propozycja cenowa, którą złożę.
Na tyle uczciwa, żeby sprzedający nie poczuł się okradany.
Nie trzeba czekać - sprzedający przyjmuje ofertę.
I tak, po 34-ech dniach, wymianie 42-óch sms-ów, 7-miu mailach i pięciu rozmowach telefonicznych zdalna sprzedaż została klepnięta.
Telefonicznie, na podstawie zdjęć i opisu sprzedawcy.

O zdalnym zakupie, pierwszych wrażeniach wysłannika, fotkach sprawdzających mkm opowie w następnym odcinku.
Serdecznie zapraszam.

MitsuGo - 16-04-2019, 07:47

Przyznam, że byłem zaniepokojony brakiem następnego rozdziału tej pięknie zapowiadającej się historii...
Przeczytałem przy porannej kawie wszystkie zdania, słowa, znaki. Zabrakło paru zdjęć wplecionych sprytnie w tekst ale było warto i jest fun.
Miałeś farta trafiając na takiego sprzedającego, może miał przeczucie że oddaje Colta w dobre ręce, może dostał jakiś znak z nieba :)

lobuzek - 16-04-2019, 08:23

Mujborze. Urzekła mnie twoja historia :P
A tak na serio, to na kolejne odcinki czekam z większą niecierpliwością, niż na nowe ksiązki Marka Krajewskiego.
Wypiłem 2 kawy przy tym poście :badgrin:
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

mkm - 16-04-2019, 22:11

Będzie poprawa i będą wplatane zdjęcia - jak już wreszcie będą moje :mrgreen:

Na razie przedstawiam wszystkie zdjęcia jakie dostałem od Sprzedającego i na postawie których postanowiłem ratować ten egzemplarz :P

https://www.youtube.com/w...Rx4nooMgI&t=49s

Dzięki temu, że sam od lat dokumentuje stan moich Coltów i robiłem już przy nich "prawie" wszystko na wielu egzemplarzach :P w miarę dokładnie jestem w stanie zestawić "stan zdjęcia" ze "stanem rzeczywistym".
Jak wchodzę w głębszy Matrix to włączam opcję "rentgen" żeby prześwietlić dany fragment i ocenić stan jego zużycia.
Gdy skończę kawę i mam fusy do wróżenia to poznaję caaaałą historię automobilu :mrgreen:

jacek11 - 16-04-2019, 22:23

Ojoj ! ale miał kleksów :mrgreen:
mkm - 16-04-2019, 23:05

jacek11, co Ty wiesz o kleksach... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Kraków miastem gołębi! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


robertdg - 17-04-2019, 07:11

mkm napisał/a:
jacek11, co Ty wiesz o kleksach... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Kraków miastem gołębi! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Obrazek


Golebie już pokazały jakie znaczenia ma ten samochód :badgrin:
Wcale im nie przeszkadza emblemat zbiezny z ich natura i tak jest "kupa" warty :lol:
Oczywiscie to taki zart, nie uderzam w milosników :wink:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group