To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Nasze Miśki - Mitsubishi Galant GTI E33 by Maretzky85

Piwor - 30-08-2009, 22:20

Maretzky85, podrzuć mi go, wyjmę. Żadne nie uchroniły się przed moim kompresorem. Jedno mnie zastanawia. Skoro tłoczek tak stoi, to już jest do wyrzucenia prawdopodobnie. No ale nic, zobaczymy.
Maretzky85 - 31-08-2009, 09:37

Piwor, nie mogę Ci go podrzucić, bo jakbym go wyjął to nie mam czym jeździć:P
Spróbuje jeszcze przygrzać cały zacisk opalarką, zobaczymy co z tego wyjdzie, może coś się ruszy.

Maretzky85 - 01-09-2009, 10:49

Misiek się zaczyna spisywać coraz lepiej i coraz kulturalniej :D
Przed wyjazdem na zlot wymieniliśmy mu ze znajomym uszczelniacze zaworowe, więc nie robi wielkiej nieprzyjemnej chmury dymu przy odpalaniu po dłuższym postoju :D
Zmieniłem też olej, bo to co tam udawało olej się do smarowania nie nadawało. Miałem już okazję wkładać łapy w przepracowany olej bo coś mi wpadło do miski, ale to co poczułem wsadzając łapę do tego oleju było po prostu przerażające. Nie miało to nic wspólnego z olejem, bardziej błoto. Lepiąca się, gęsta breja, prawie jak jakiś mus albo kisiel... ble.
Oczywiście był to olej mineralny prawdopodobnie jakiejś niskiej klasy i prawdopodobnie z dodatkiem zagęszczaczy i/lub jakichś motodoktorów. Zastanawiałem się tylko dlaczego. Czy dlatego, że prawie połowa uszczelniaczy była pęknięta i puszczała olej ktoś pomyślał, że gęstego oleju będzie spalał mniej ? Czy może jednak to pierścienie, bo przecież uszczelniacze były wymieniane około rok temu przy okazji robienia głowicy. Otóż na szczęście chodziło o uszczelniacze - tylko i wyłącznie. Okazuje się, że to następna rzecz którą łódzcy mechanicy zwalili. Jak na razie nie trafiłem na żadną dobrze zrobioną rzecz :(

W każdym razie z Koszmarkiem zastanawialiśmy się jaki olej mu wlać (wiedząc, że jeździ na mineralu). Mineralny byłoby najbezpieczniej, bo będziemy mieli pewność, że dojedziemy na zlot i że olej nam nie zniknie. Ale z drugiej strony szkoda trochę silnika.
Doszliśmy do wniosku, że na razie kupimy mineralny, coby mieć spokój, a potem zalejemy półsyntetykiem. W ostatniej chwili przy zamawianiu pomyślałem, że ten silnik jest za czysty z góry, żeby jeździł długo na mineralnym i zmieniłem zdanie :D
Kupiliśmy Valvoline MaxLife 10W40. Koszmarek się trochę buntowała, ale decyzja zapadła.

Dla świętego spokoju też trzeba było wymienić rozrząd wraz z wszystkimi uszczelniaczami obrotowymi. "Rozrząd" oczywiście był niedawno robiony :D No bo przecież panowie mechanicy wymienili .... aż pasek rozrządu. I to na Gatesa.
Załamka panowie załamka, czy ten Galant na prawdę wygląda jak jakiś paskudny passat b3 czy inny niemieckie cudo techniki ? Nie ? no to dlaczego to nie jest zrobione po japońsku i porządnie ?
Na to pytanie chyba nie dane mi będzie usłyszeć odpowiedzi, chyba że wydębię od poprzedniego właściciela adres tych mechaników.
Wracając do tematu, wymieniłem wszystkie paski (nadmieniając już krótko bez wrednych epitetów w stronę łodzi i ichniejszej rzeszy mechaników, że pasek balansowy nie był wymieniany chyba od czasu sprowadzenia do polski czyli 2004 roku) na porządne paski firmy Mitsuboshi a napinacze na GMB. Wnioskuję po poprzednich napinaczach (NTN albo SKF), że też bardzo długo tu siedzą bo nie są INA czy innego czeskiego producenta stosowanego do aut niemieckich. Uszczelniacze założyłem na razie THO wierząc jednak, że nie zawiodą mnie po 20 tys jak w poprzednim Galu.

Wszystkie te wymiany odbyły się w przeddzień wyjazdu na zlot. Siedzieliśmy w czwartek z Koszmarkiem w garażu i ja składałem a Koszmarek jak zwykle spała :D
Ja jednak nie o tym, bo napisać chciałem, że oczywiście nie odbyło się bez przygód. Po wymianie oleju, rozrządu i uszczelniaczy przyszedł czas na pierwsze odpalenie.
Przekręcam kluczyk, kilka obrotów wału i łup. Nastała chwila konsternacji, czy na pewno wszystko jest dobrze złożone ? Na pewno rozrząd jest dobrze złożony, więc nie może być coś nie tak. No to jeszcze raz. Historia się powtórzyła i silnik się blokował po kilku obrotach.
Cóż więc zrobić - sprawdzamy rozrząd jeszcze raz. Po około 2 godzinach stwierdziłem, że na pewno jest wszystko w porządku. Historia się oczywiście powtórzyła, więc jeszcze raz rozbierałem. Żeby być na 1000 procent pewnym jeszcze raz napiąłem pasek rozrządu i złożyłem wszystko do kupy.

Historia oczywiście się powtórzyła :D

Kto zgadnie co było nie tak ?

Otóż przy wymianie uszczelniaczy zaworowych musiałem zdjąć wałek rozrządu, jak coponiektórzy wiedzą aparat zapłonowy jest sterowany wałkiem rozrządu, więc automatycznie zdejmując wałek była dość duża szansa, że przestawię aparat zapłonowy przynajmniej o kilka ładnych stopni. Tak też było. Wydawało mi się że aparat zapłonowy został tak jak powinien być.
Ta mała pomyłka (lub przeoczenie prawie oczywistej rzeczy czyli przestawienie aparatu zapłonowego przy wkładaniu wałka rozrządu) kosztowała mnie około 4-5 godzin dodatkowej roboty rozkładania i składania dobrze złożonego rozrządu :D W końcu się nauczę zwracać uwagę na inne rzeczy :)

W każdym razie misiek teraz nie kopci i nie smrodzi, co zostało sprawdzone w drodze powrotnej z żywca przez Gregorbu i Rusłanę którzy jechali przez jakiś czas za mną. Nie kopci nawet przy mocniejszym butowaniu przy wyprzedzaniu :)

Wszystko idzie powoli w dobrą stronę, muszę teraz kupić pasek od wspomagania, bo się zerwał w drodze do żywca :P I zająć się zawieszeniem i hamulcami :)

Dodam jeszcze ku pamięci, że wymieniłem przy okazji świece na NGK i oczywiście tu też mnie zaskoczyła innowacyjność mechaników łódzkich, którzy wsadzili 3 świece chyba NGK z przebiegiem spokojnie 40 tys i jedną BOSHa na klucz 16 (zamiast standardowo 21) Chwila przerażenia minęła gdy okazało się, że gwinty na szczęście mają te same :)

koszmarek - 01-09-2009, 10:56

Maretzky85 napisał/a:
Siedzieliśmy w czwartek z Koszmarkiem w garażu i ja składałem a Koszmarek jak zwykle spała :D


ale przez to nie spałam na zlocie za bardzo(przez różnice czasowe okropne :P )

Pexu - 01-09-2009, 11:04

A ja się cieszę że z Lodówką idzie ku lepszemu :)
Pamiętaj Maro, jak zrobisz go całego to obiecałeś że mnie przewieziesz z WŁĄCZONĄ klimą 8)

Bartek - 01-09-2009, 11:05

Maretzky85 napisał/a:
zrobione po japońsku


Właśnie, że "mechanicy" zrobili to po japońsku: "jakooo takooo" :mrgreen:

Piwor - 01-09-2009, 18:07

Marek, poświęć jeden dzień i oddaj mi ten zacisk. :P
wojtas20 - 02-09-2009, 09:52

Miałem okazje poznać Marka oraz jego autko (na diagnostyce) poza tym mieszkaliśmy w jednym
ośrodku :) Galant ciekawy hehe :D pozdrawiam.

Maretzky85 - 04-09-2009, 09:26

Pochwaliłem ostatnio Galanta za sprawowanie, a tu wczoraj zonk.
Sprawdziłem poziom oleju - był lekko poniżej minimum. Przed wyjazdem na zlot był max.
Na zlocie był max. Od tego czasu przejechałem około 800 km. Teraz niech ktoś mi powie jak wygląda znikający prawie litr oleju przez 800 km ? Zgodzicie się ze mną, że jest to albo duża plama albo ogromny dym z rury ?
Otóż nic z tych rzeczy. Jak wracaliśmy ze zlotu jeszcze prosiłem Gregorbu żeby rzucił okiem na ewentualne smrodki olejowe lub dymki, ale nic się nie działo. Plamę na pewno bym zauważył. Pozostaje zagadka.
Uprzedzając pytania - zalałem około 3,7-3,8 l oleju na początku. Do kreski max, po ponownym odpaleniu, zgaszeniu i dolaniu oczywiście.
Jedyne miejsce gdzie uszczlniacza obrotowego nie wymieniłem to tył silnika, przy skrzyni. Ale jakby z stamtąd leciało tyle oleju to cały silnik byłby mokry niesamowicie. A nie jest.
Ma ktoś jakiś pomysł na ten temat ?

Z innej beczki - naprawiłem zamek tylnej klapy :) A w zasadzie to wykorzystałem przysługę nowego znajomego, który otwiera zamki awaryjnie. Dziś może w końcu zabiorę się za hamulce...

Kibloo - 04-09-2009, 09:44

Maretzky85 napisał/a:
albo ogromny dym z rury
obejrzyj świece, sprawa mogła wystapić kilkadziesiąt kilometrów po wyjeździe ze zlotu, bo innej opcji nie widzę.
Anonymous - 04-09-2009, 10:15

Marek, a robiłeś teraz dolewkę? Ja któregoś razu też się mocno zestresowałem, kiedy okazało się, że poziom oleju w Colcie z połowy (tak zalano podczas wymiany w zeszłym roku) spadł do min. Po dolewce do połowy bagnetu okazało się, że dolałem 150 ml. Stres minął natychmiast. 8)
Maretzky85 - 04-09-2009, 11:46

Kibloo, obejrzę dziś świece, niemniej gregorbu, jechał za mną przez dłuższy czas po wyjeździe i nie widział żadnego dymu. Wczoraj Pexu jechał za mną do garażu i też żadnego kopcenia.

gregorbu, Jeszcze dziś sprawdzę na równym terenie jak wygląda poziom oleju. Dolałem wczoraj ze 150 i jak chwilę później sprawdziłem to wszedł ledwo powyżej minimum.

Normalnie jakaś zagadka...

kamilek - 04-09-2009, 21:56

Haha, to mamy prawie tak samo :D W moim parchu też zero dymienia, moc jak najbardziej w porządku, a oleju ubywa prawie tyle, co u Ciebie (też od max do min na 1000km). Heh, lipne te nasze Galanty, silniki jakieś felerne, złom i tyle...

PS. Od max do min jest pół litra, nie litr :) Sam się zdziwiłem, ale po dolaniu ok. 200ml (poziom na min) miałem niewiele poniżej połowy.

Anonymous - 04-09-2009, 22:21

Właśnie mi się przypomniało, że przecież identyczne objawy miałem w Żabozielonym. Diagnoza: luzy na prowadnicach zaworowych. Wymiana samych uszczelniaczy byłaby bezsensowna. Ja "poleciałem po całości" i zrobiłem remont góry silnika. Przez 2 kolejne lata użytkowania nie zrobiłem ani jednej dolewki między wymianami. Co więcej - tego oleju w ogóle nie ubywało (Mobil 1 5W)!
Bartek - 04-09-2009, 22:27

Ano - na wyrąbanej prowadnicy żaden uszczelniacz, chćby z NASA nie utrzyma oleju - przez trochę jest OK, a potem gorzej niż przed wymianą.......


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group