 |
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki
|
|
Ogłoszenie |
W myśl ustawy RODO, akceptując regulamin wyrażasz zgodę na gromadzenie i przetwarzanie swoich danych osobowych w celach związanych z przyznaniem dostępu do forum / wstąpieniem do klubu. Administratorem danych jest Oficjalny Klub Mitsubishi - MitsuManiaki
Jeśli nie akceptujesz powyższych informacji, prosimy o kontakt z Administracją w celu usunięcia konta.
|
Otwarty przez: Firebee 09-12-2014, 00:34 |
32. MMDZIECIOM-ŚWIĘTA 2014 Z PODKARPACKIM HOSPICJUM! |
Autor |
Wiadomość |
gulgulq
moderator Służbowo. Na statek.

Auto: i30
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 16 Kwi 2006 Posty: 6448 Skąd: Rzeszów/Ropczyce
|
|
|
|
 |
gulgulq
moderator Służbowo. Na statek.

Auto: i30
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 16 Kwi 2006 Posty: 6448 Skąd: Rzeszów/Ropczyce
|
|
|
|
 |
tutoslaw
Mitsumaniak
Auto: Lancer 1.5 Invite
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 25 Wrz 2014 Posty: 98 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 22-12-2014, 08:10
|
|
|
Ja tez potwierdzam, że wszystko rozwiezione |
|
|
|
 |
gulgulq
moderator Służbowo. Na statek.

Auto: i30
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 16 Kwi 2006 Posty: 6448 Skąd: Rzeszów/Ropczyce
|
Wysłany: 22-12-2014, 22:13
|
|
|
Podkarpacka Akcja MMdzieciom 2015 - reportaż
Występują:
- Michał - nephilim
- Patryk - Firebee
- Adam - adt81
- Bartek - tutoslaw
- Marcin - Jeremy79
- Ja - gulgulq
Dzień 0 - Piątek
Wracam skonany z pracy - dość późno, ale koniec roku i zawsze scenariusz się powtarza: dużo zamówień, inwentaryzacja, porządki, plany na nowy rok ... młynek. Ciemno jest jak wychodzę i ciemno jest jak wracam. W domu witają mnie kolejne paczki które dotarły już na ostatnią chwilę. Minąłem się też dosłownie z rezonem który podrzucił swoje spełnienie życzenia - solidny worek wypchany po brzegi.
Dzwoni Michał - pomału rusza w trasę z małymi problemami: jego Outek odmawia współpracy z pedałem gazu i toczy się tylko na wolnych obrotach. Trzeba pożyczyć auto od żony i pędzić. Doradzam trasę autostradami na Katowice i Kraków ale Michał rezygnuje - auto ma swoje lata i tak szybciej niż 90km na godzinę nie da rady. Pruje na Piotrków-> Kielce->Doleszyce->Połaniec->Mielec. Najkrótsza trasa ale paskudna bo drogi lokalne i trzeba uważać. Dodatkowo kiepska widoczność bo ciemno i pada deszcz. Dzwoni Patryk - jest problem - nie ma stolika (nr 13) jak dorzucić do Michała już bo brak miejsca. Pyta czy u nas jest Ikea z nadzieją w głosie: niestety cywilizacja jeszcze nie dotarła do nas, najbliższa Ikea w Krakowie. Telefon zaczyna się grzać ale sytuacje ratuje Bartek. Rano w sobotę wstąpi i po drodze zrobi zakupy. Uff..
Biorę się za rozpakowywanie paczek i segregację, w pokoju już lekko ciasno bo przyszła też pufa (nr 1). Prezenty sprawdzone - wszystko co wysłane kurierami i pocztą dotarło szczęśliwie. Siadam nad planem wyjazdów i podziałem na grupy, 47 dzieciaków rozrzuconych po prawie całym województwie to nie łatwa sprawa. Koło 21 dzwoni Michał: jest w Łodzi, zapakował resztę paczek i już jedzie do nas ... dodaję mu otuchy jak mogę. Nocna podróż w trudnych warunkach a zmęczenie robi swoje. Kończę pomału planowanie i też lulu .. nie ma co czekać aż dojedzie, lepiej w międzyczasie regenerować siły.
Koło 3 w nocy budzi mnie telefon: Michał zgłasza szczęśliwe dotarcie. Podprowadzam go tylko pod dom, kieruje do łazienki, sypialni i uderzam z powrotem komara. Siekierę tylko trzymam niedaleko - w sumie pierwszy raz na oczy widzę gościa a śpi za ścianą.
Dzień 1 - Sobota
Jest ranek ..Budzi mnie Marcin i zgłasza akces do akcji. Super.. wysyłam mu mapkę i swobodę wyboru regionu. Trzeba ruszyć kości - Michał tez daje oznaki życia. Przy śniadaniu możemy już wzajemnie wybadać się i zaznajomić. Później do pracy: rozpakowujemy auto, robimy segregację, pakowanie, i sprawdzamy czy wszystko jest.
W międzyczasie dojeżdża Adam oraz sąsiedzi z uprzejmym donosem że mitsu na krakowskich blachach gdzieś w okolicy błądzi. Trzeba Bartka pokierować. Na pokładzie ma druga wielką pufę i upragniony stolik. Ostatni dociera Marcin .. zuch chłopak jak trafił na mój koniec świata bez telefonu do mnie i nawigacji.
Parking pod chatą wygląda ciekawie - niestety Mitsubishi jest tylko dwa. Pozostałe to w równowadze też dwie Toyoty i Kia. W każdym razie dalekowschodnie marki. Ujdzie ...
Dzielimy regiony, segregujemy paczki i pora ruszać: Marcin bierze Jarosław, Michał Rzeszów i hospicjum, Bartek śmiga pod wschodnią granicę a ja z Adamem gonimy na Dębice. Jest więcej ekip to jakoś lżej i spokojnie można jechać niż w poprzednim roku.
Plan mamy, 2 nawigacje, auto zapakowane i ruszamy. Pogoda się nam udała, świeci piękne słoneczko i drogi suche.
Do Krzysztofa (17) dobijamy szybko - kawałek podjechaliśmy nową autostradą. Mała niespodzianka bo Krzysztofa pamiętamy z poprzedniego roku - zmienił się tylko adres zamieszkania. Lampka jest kapitalna i wygląda prześlicznie po włączeniu. Młodszy brat od razu zaczyna zabawę w MacGyvera ale rodzicie stopują jego zapędy. Ma posłużyć jak najdłużej. Na nas pora .. przed nami długa trasa bo prawie na druga stronę województwa. Drogę już trochę pamiętamy z poprzedniego wyjazdu i teraz trafiamy bezbłędnie. Okolica z tych "na końcu świata" i na finiszu droga nie utwardzona ale widoki przepiękne na górki. Adam się tylko martwi o stan swoich spojlerów. Jesteśmy u Macieja (37). Mama bardzo ucieszona nową pościelą. Rozmawiamy chwilkę i wzmacniamy się sokiem. Czas lecieć dalej.. przed nami znowu górki i nowa rodzina. Paweł (5) otrzymuje od nas nową piżamę. Migamy się od kawy i pędzimy dalej. Teraz pójdzie nam łatwiej bo wracamy na trasę z poprzedniego roku. Artur (29) to dla nas ktoś szczególny. Ja jestem już tutaj trzeci raz: pamiętacie marzenie z komputerem do muzyki? Ciągle stoi u niego w pokoju i ciągle przydatny . Tym razem już nie ma wyproś: herbatka i ciacha musimy skonsumować - Tato Artura jest nieustępliwy. W sumie trochę glukozy też nam dobrze zrobi. Czas szybko mija na rozmowie wiec żegnamy się i ruszamy dalej. Została jedno miejsce a pora późna. W międzyczasie obdzwaniam pozostałych kurierów: Michał teź już kończy, Marcin już prawie w domu, Bartek jeszcze tylko ma 2 miejsca ale on miał najdłuższa trasę do pokonania.
Pukamy - na szczęście Olivia (19) jeszcze nie śpi a interaktywny miś-Kubuś powodują dodatkową radość. W rewanżu dostajemy cukierki.
Zbieramy się do domu - żona o nas zadbała i mamy pyszny obiad na wzmocnienie. W międzyczasie dobija Michał i już całkiem późno Barek. Michał przywozi pięknego aniołka i choinkowa bombkę od hospicjum. To podziękowanie dla was - MManiacy za dobre serce.
Robimy podsumowanie i plan na jutro. Adam wraca do siebie a my negocjujemy z Marcinem żeby został do jutra. Przydają się socjotechniczne techniki Michała - mamy dodatkowe wsparcie na jutro .
Dzień 2 - Niedziela
Scenariusz praktycznie identyczny jak z soboty. Pobudka, śniadanie, ponowne sprawdzenie paczek, podział na regiony. Kolejne wyzwanie przed nami: jakimś cudem trzeba upchnąć pufę w Michałowej Toyocie.. ciężko idzie ale popychanie z trzech stron jest skuteczne. Ciekawe jak on to wyciągnie z powrotem ...
Dziś dłuższa lista a jeszcze muszę zabrać Adama. W Rzeszowie korek - malują pasy a akurat pora wyjazdów z kościołów na galerie. Przypominam sobie łacinę co jest co najmniej dziwne bo nigdy głowy do języków nie miałem. Pomału się przebijam. Zaczyna psuć się pogoda: ciapie deszczem i zimny wiatr.
Zabieram Adama i jedziemy. Dziś zmiana: ja jestem kierowcą a Adam pilotem. Pierwszy na liście jest Jakub (10). Mamy małe problemy z dotarciem bo nawigacje głupieją, numery domów odwrotnie niż na mapach i kręcimy się w kółko. Ratuje telefon do taty. Jakub na początku trochę onieśmielony ale po rozpakowaniu zabawek radości nie da się już stłumić. Samochodzik chyba będzie od teraz jego ulubionym. Na pewno przyda się mu pozytywna energia bo przed nim druga dawka chemii .. trzymamy kciuki.
Jedziemy dalej ... znów problemy z trafieniem. Nawigacje trochę pomagają ale skuteczny jak zawsze okazuje się telefon. Ciągle zastanawiam się jak świat działał gdy nie było nawigacji, gps i komórek.
Jesteśmy prawie u celu a tu zong. Strażacy, awaryjne a w tle auto w rowie po dachowaniu. Brr.. musimy poczekać na przepuszczenie bo jeden pas wyłączony. Tak jakoś słabiej teraz naciskam na gaz.
Jesteśmy - blender będzie bardzo pomocny w przyrządzaniu jedzenia dla malutkiej Dominiki (10). Z kawy tradycyjnie rezygnujemy. Życzymy wszystkiego dobrego i ruszamy w dalszą drogę. Pogoda ciągle nas nie rozpieszcza. Adres znów nie ten.. chyba dziś będzie trudny dzień. Telefon do mamy i pomału dojeżdżamy. Kacper i Błażej (11 i8) to dwa małe urwisy które nie mogą się doczekać na rozpakowanie prezentów. Sanki od razu są oblężone - szkoda że nie ma śniegu bo pewnie od razu zrobilibyśmy próbę jeżdżenia. Może święta będą białe to wtedy ... dziękujemy za propozycję kawy i wracamy na trasę. Tradycyjnie znów krążymy w kółko a Krzysztof Hołowczyc z nawigacji robi się nudny, ciągle każe zawrócić albo dziękuje za wspólna jazdę. Procedura ratująca jest skuteczna: telefon, konsultacja, cel osiągnięty. Mała Julia (14) śpi więc sokowirówkę rozpakuje później. Udało się nam bo wczoraj wróciła z mamą z kliniki do domu. Rozmawiam z mamą ale czas szybko leci. Pora się pożegnać. Lista życzeń już pomału się kończy ale jeszcze 3 adresy do odwiedzenia. Znów błądzimy a dom okazuje się tuż tuż. Totalne zaskoczenie u Mamy Krzysztofa (2) - myślała że to jakiś żart znajomych. Przypominamy list i marzenie: zaskoczyło . Blender będzie codziennie przypominał że MMdzieciom nie żartują w takich sprawach. Żegnamy się i koła w ruch. Za oknem robi się już noc ... zostało dwóch Jakubów. Pierwszy Jakub (28) dostaje pościel z kory ale prezent zobaczy pewnie w następny dzień - śpi. Mama Jakuba nas nie chce wypuścić bez nakarmienia ale pijemy tylko sok. Ostatni adres - drugi Jakub (3) też w krainie Morfeusza. Będzie mu się lepiej spało bo ma od nas nową puchową kołdrę. Na koniec los w postaci Mamy Jakuba daje nam nagrodę: ciepłe pachnące pierniki. Chowam kilka po kieszeniach - pycha.
Wracamy .. wszystkie życzenia spełnione.
Odstawiam Adama do domu i odbijam do siebie. W międzyczasie konsultacje telefoniczne do Michała, też wraca ale błądzi gdzieś w lesie na skrótach. Pocieszam go jak mogę, w końcu duży chłopak da sobie radę. Koło 20 jestem już w domu. Spać...gdzieś w półśnie, przed 24 odbieram sms od Michała że też wrócił.
Koniec
Fotki jutro . |
_________________ wspieramrozwoj.pl
sprawdzpodatki.pl
naszhandel.pl
kupujepolskieprodukty.pl |
Ostatnio zmieniony przez gulgulq 23-12-2014, 16:46, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
 |
szymek84
Mitsumaniak

Auto: Lancer CSO
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 15 Paź 2008 Posty: 43 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 22-12-2014, 22:53
|
|
|
Piękna akcja I super, że udało się dostarczyć wszystkie prezenty zgodnie z planem |
_________________ Kuba
 |
|
|
|
 |
tutoslaw
Mitsumaniak
Auto: Lancer 1.5 Invite
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 25 Wrz 2014 Posty: 98 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 23-12-2014, 01:33
|
|
|
Gulgulq świetnie to opisałeś - musze przyznać, że za co się nie zabierzesz to jest genialne
Dokładam też coś od siebie. Na razie dzień pierwszy.
Środa, 3 dni do wyjazdu, siedzę sobie w pracy, wchodzę na forum i widzę, że Patryk szuka puf (prezenty 1 i 36). Obdzwaniam wszystkie znane mi tego typu sklepy, w końcu udaje się znaleźć marzenia w Bonarce. Po pracy śmigam po odbiór. Im szybciej tym lepiej...żeby nie wykupili...Dojechałem. Pufy są. Mówię, że biorę dwie - największe z dostępnych. Pani sprzedawczyni patrzy dziwnie i pyta mnie czym przyjechałem..hmm ale o co Jej chodzi?...
- Pan tego nie zmieści do auta
- Ja nie zmieszczę? Pani da:)
a jednak Pani wiedziała co mówi, Ostatecznie ledwo zmieściłem jedną, za drugą tylko płacę, a wrócę po nią jutro.. To komplikuje nieco kwestie logistyczne..miałem je wziąć ze sobą w sobotę rano do Rafała, a tu klops. No nic telefon od Patryka i szybka decyzja, że wysyłamy kurierem. Panie na poczcie stwierdziły, że nie wystarczy oryginalne opakowanie w postaci worka foliowego. Czasu nie ma, za godzinę pocztę zamykają...Żona leci do Carrefoura i kupuje 80 metrów folii spożywczej, którą owijamy naszą zdobycz, teraz nikt nie ma zastrzeżeń i pufka leci do Ropczyc. Dzień później odebrałem drugą, która pojechała już ze mną.
Sobota.
Rano wyjeżdżam z domu o 8:15, żeby koło 9tej być w Ikei, po stolik i krzesełka. Z Ikei do Rafała mam 160km. Włączam nawigację w telefonie i jazda, na 11stą chcę być na miejscu. Telefon mi się rozładowuje, ale kupię ładowarkę na jakiejś stacji przy autostradzie. Błąd.
Na całym odcinku nie ma ani jednej stacji...powoli dojeżdżam, telefon od dawna woła o jedzenie. Zjechałem z autostrady, kluczę wąskimi dróżkami wśród pól, jeśli teraz padnie, to koniec. Ale nie padł, krótkie błądzenie po Ropczycach szukając numeru i jestem u Rafała. Na podwórku jest już kilka samochodów, chociaż coś mało Miśków .
Poznaję osobiście chłopaków i Żonę Rafała. Szybka kawa, podział obszarów (Rafał wszystko wcześniej perfekcyjnie przygotował) ostateczne sprawdzenie i przeliczenie prezentów, grupowe wyciąganie pufy z auta i w drogę. Dzisiaj odwiedzę Patrycję, Olka i Sebastiana, a mieszkają oni ho ho za siedmioma górami za siedmioma rzekami. Jadę prawie pod granicę. Pierwsza jest Patrycja, ale wcześniej muszę wstąpić po ostatni prezent - ubrania dla Sebastiana. Przystanek w Auchan. Telefon do Żony - przecież ja nigdy nie kupowałem ubrań , ok już wiem co i jak. Przy okazji kupuję bezcenną ładowarkę samochodową za 9,99 bez której nie miał bym szans trafić do celu, zjadły by mnie niedźwiedzie albo inne łosie. Koniec zakupów, zrobiła się 15sta, a jeszcze daleka droga. Do Patrycji mam około półtorej godziny jazdy. Pod koniec droga prowadzi przez las. Jestem już w miejscowości, w której mieszka, teraz tylko trzeba znaleźć odpowiedni dom. Nawigacja niestety nie zna numerów i tak będzie niemal za każdym razem. Kościół to świetny punkt orientacyjny. Zatrzymuję się i dzownię do Taty. Zagina mnie pytaniem czy jadę od strony miejscowości X czy Y. Nie wiem . Mam wskazówki, ok zaraz powinienem trafić. Guzik - pojechałem w złą stronę. Tracę około 15 minut na jazdę tam i z powrotem. W końcu zatrzymuję się w sklepie, sprzedawca dokładnie rysuje na kartce co jak, którędy. I trafiam.
Powinienem się denerwować, stresować..w końcu idę do obcych ludzi, będziemy rozmawiać o bardzo delikatnych sprawach..to mój pierwszy raz. Jednak jestem spokojny, to jest to uczucie, kiedy wiesz, że robisz dokładnie to co powinieneś i na pewno będzie dobrze. Tata jest na podwórku, macha z daleka. Ubieram mikołajową czapę i wysiadam. Patrycja akurat ogląda z Mamą bajkę. Mam szczęście, że ją zastałem, bo dzień wcześniej wrócili do domu po miesięcznym pobycie w szpitalu. Pati bardzo zainteresowała się moją czapką:). Widzę, że prezent bardzo się przyda... Rodzice proponują mi kawę, herbatę, babcia nalega na obiad, ale odmawiam, bo to dopiero pierwszy dom, który odwiedzam. Rozmawiamy około 20 minut i jadę dalej. Chciałem zapytać o pozwolenie na zrobienie zdjęcia, ale nie umiałem.
Olek mieszka niedaleko, Około 20 minut jazdy. To jest jedyny raz kiedy nawigacja zna numer domu i prowadzi mnie pod same drzwi. Znowu spotykam Tatę przed domem. Zapraszają mnie do środka, czapka cały czas jest na głowie. Rozmawiamy, starsza siostra Olka zaczepia mnie i popisuje się, krótka rozmowa z rodzicami i jadę dalej. Znowu nie umiem zapytać o zdjęcie... nie jestem przekonany czy w ogóle powinienem.
Teraz jadę do Sebastiana. Nie mogę znależć ich domu. Jeżdżę w kółko, w końcu dzwonię do Pani Pielęgniarki, która doskonale tłumaczy mi jak trafić. Otwiera jego Tata. Jest wyraźnie poruszony moją wizytą. Sebastiana zastaję przy komputerze. Rozmawiam z tatą, Sebastian siedzi obok nas.
Czas wracać. Różne myśli chodzą po głowie...jadę i myślę o dzieciach, które
poznałem....
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie z fotoradaru i za dwie godziny będę u Rafała, gdzie jego nieoceniona Żona poratuje mnie pysznym obiadem. |
|
|
|
 |
adt81
Mitsumaniak

Auto: Porsche Cayenne Turbo 4.8
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 04 Gru 2010 Posty: 845 Skąd: Łańcut/Kosina
|
Wysłany: 23-12-2014, 07:10
|
|
|
Panowie super relacje - też tam byłem ale tyle nie pamiętam . Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się jeśli nie w takim samym to przynajmniej zbliżonym składzie. |
_________________ Jest: Porsche Cayenne Turbo 4.8
Był: Jaguar S-Type R 4.2 V8 SC
Był: Jaguar S-Type 3.0V6 2001r
Był: Mitsubishi Galant 2.5V6 1998r |
|
|
|
 |
Jeremy79
Mitsumaniak
Auto: KIA Carnival 2.9 CRDI
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 22 Lut 2006 Posty: 100 Skąd: Sanok
|
Wysłany: 23-12-2014, 13:20
|
|
|
adt81 napisał/a: | Panowie super relacje - też tam byłem ale tyle nie pamiętam . Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się jeśli nie w takim samym to przynajmniej zbliżonym składzie. |
Mają chłopaki pisane |
_________________ Space Wagon 2,4 GDI 99'
Galant Kombi Sport Edition 2,4 GDI 99'
Carisma Elegance 1,8 GDI 99',
Carisma GLS 1,8 96' |
|
|
|
 |
gulgulq
moderator Służbowo. Na statek.

Auto: i30
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 16 Kwi 2006 Posty: 6448 Skąd: Rzeszów/Ropczyce
|
Wysłany: 23-12-2014, 16:52
|
|
|
Wybrane fotki z akcji:
Plan wyjazdów:
Segregacja i sprawdzanie czy wszystko jest:

Ekipa zwarta i gotowa:
Sobota:

Niedzielne pakowanie do pełna :

Niedziela:

....................................................................................................................................
Podziękowanie od Hospicjum - to dla Was Mitsumaniaki, ekipie z Suzuki DR i wszystkim ludziom dobrej woli którzy pomogli w akcji. W imieniu dzieci, rodziców i naszym - kurierskim reniferom - serdeczne Dziękujemy.
  |
_________________ wspieramrozwoj.pl
sprawdzpodatki.pl
naszhandel.pl
kupujepolskieprodukty.pl |
|
|
|
 |
BLACK60
Forumowicz
Auto: carisma 1.8
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 26 Paź 2013 Posty: 85 Skąd: Kanzas
|
Wysłany: 23-12-2014, 23:09
|
|
|
Dobra robota mikołaje! |
|
|
|
 |
nephilim
Mitsumaniak 01486/KMM
Auto: Outlander II 2.0 Ralli Art
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 01 Lut 2009 Posty: 123 Skąd: Toruń
|
Wysłany: 23-12-2014, 23:34
|
|
|
Jak to podsumować?... nie umiem tak pięknie.
Było.... no właśnie.
Wizyta u Dzieci - każda pozostanie niezapomniana. A ponowna, u tej samej rodziny jest jeszcze lepsza. Słowo honoru.
A wizyta u Rafała - coś wspaniałego! Nie pamiętam kiedy tak się uśmiałem. Co prawda już teraz rozumiem czemu cały czas trzymał jedną rękę za sobą non stop (...siekiera) ale i tak było fantastycznie
Cieszę się że tak wszystko się potoczyło i udało.
Dodam że przed chwilą miałem kontakt z hospicjum, OSTATNI PREZENT (Buciki) DOTARŁ DZIŚ NA MIEJSCE
Mission accomplished
PS. Następnym razem pufę biorę na przyczepę |
|
|
|
 |
|
|