Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki Strona Główna Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum
 Ogłoszenie 


W myśl ustawy RODO, akceptując regulamin wyrażasz zgodę na gromadzenie i przetwarzanie swoich danych osobowych w celach związanych z przyznaniem dostępu do forum / wstąpieniem do klubu.
Administratorem danych jest Oficjalny Klub Mitsubishi - MitsuManiaki
Jeśli nie akceptujesz powyższych informacji, prosimy o kontakt z Administracją w celu usunięcia konta.

Poprzedni temat «» Następny temat
Wiśniowa Puszka Pandory
Autor Wiadomość
MrDoonal 
Nowy Forumowicz

Auto: Galant 2.5 V6
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 20 Maj 2014
Posty: 10
Skąd: Gorzów Wlkp
Wysłany: 15-08-2016, 04:31   Wiśniowa Puszka Pandory

Witam

Długo się zbierałem żeby założyć własny temat na forum, ale w końcu udało mi się zebrać w sobie i napisać coś na forum zamiast tylko czytać.

Swoją historię z Mitsubishi zacząłem od poczciwej Carismy po liftingu z silnikiem 1.9 TD 90KM. Auto nie zawiodło mnie ani razu choć przyznaję się bez bicia jeśli chodzi kwestie mechaniczne to nie dbałem zbytnio o to auto, miałem je ponad rok a nawet rozrządu nie wymieniłem (zrobiłem nią w tym czasie ok.15tys km). Lista rzeczy do wymiany/napraw z czasem się powiększyła, a moc samochodu powoli przestała mi wystarczać. Dlatego też podjąłem decyzję zbierania na wymarzone auto zamiast inwestowanie w obecne. Powiedziałem wtedy ojcu że nie zmienię auta póki nie znajdę bordowego Galanta z jasną skórą i szyberdachem lub Sigmę w kombi. I tak oto się zaczęło.

Jakoś dwa dni później po powrocie z pracy po 22 czekał na podwórku na mnie mój ojciec. Sam aktualnie szukał auta więc myślałem że coś znalazł i trzeba będzie jechać oglądać następnego dnia, i nie myliłem się, znalazł auto.
" - Znalazłem takiego bordowego Galanta, z czarną skórą i z szyberdachem, 2.5 w gazie
- W kombii ?
- Nie, w sedanie
-A po co Ci sedan ?
- Nie dla mnie, dla Ciebie, wystawiony za 4500
- Przecież wiesz że nie mam jeszcze pełnej kwoty
- Pożyczę Ci, ja i tak jeszcze nie kupuję"
No i klamka zapadła, oczka się zaświeciły. Auto do poprawek blacharskich(ruda na nadkolach) i kilka rys do spolerowania.
No ok, wszytko ładnie i pięknie, ale to i tak była dla mnie dziwnie mała kwota jak za galanta z 2000r. Ale z rana zadzwoniłem i pojechaliśmy. Auto wyglądało tak jak facet opowiadał. Odpalił od strzała, silnik się zagrzał i bardzo ładnie chodził na gazie. Tyle że ciekło trochę spod pokrywy zaworów i z korka od oleju. Ja nadal niepewny ze względu na rdzę pozostawiłem ostateczną opinię mojemu ojcu. A że jemu się oczka zaświeciły, nie patrząc na mnie, kupił. I tak właśnie stałem się właścicielem swojego Galanta. Jakby nie patrzeć wracałem szczęśliwy, ale też przegrzany bo jak to każdy handlarz mówi "klima niedawno się skończyła, wystarczy nabić" a że było ponad 35stopni to chyba nie muszę tłumaczyć jak przyjemna była ta skóra na fotelach. Ale auto ostatecznie dostałem za 2500zł.
Po powrocie do swojego miasta, pierwsze co to zadzwoniłem do swojego brata który jest przedstawicielem handlowym jednej z hurtowni części samochodowych o to żeby polecił mi jakiegoś mechanika coby rozrząd mi wymienił i uszczelkę pokrywy. I to był właśnie moment otwarcia puszki z nazwy tematu.
Auto po zakupie prezentowało się tak :


Polecony mechanik reklamujący się jako "JAPAN SERVICE" teoretycznie był dobrym wyborem, sam miał galanta z tym silnikiem, aktualnie jeździ L200, na podjeździe same japońce. A jako że brat mu czasem jakieś gratisy daje, to on mnie mniej skasuje.
Miałem z rana odstawić auto i tego samego dnia po południu go odebrać. Jednak jak przyjechałem odebrać okazało się że trzeba wymienić też uszczelniacz na wałku rozrządu i porządnie tam wyczyścić z oleju bo trochę się tam nababrało.No ok, zrozumiałem, powiedział że jak skończy auto to da znać mojemu bratu.
Po kilku dniach brat mi napisał tylko "po pracy jedź tam i zobacz co się dzieje". To nie zapowiadało się dobrze, ale cóż zrobić, poszedłem. Mechanika nie było akurat na warsztacie ale spytałem się jego pracownika czy coś wie i usłyszałem "no głowica tam na stole leży". Po tych słowach nie pytałem, po prostu poszedłem i zajrzałem pod maskę mojego auta. Silnik w rozsypce, jedna głowica na stole, na drugiej oparty cały osprzęt.
Mechanik przyjechał i poinformował mnie że po złożeniu rozrządu odpalili auto i po ok 30min pracy "coś poszło nie tak". Bolec trzymający koło rozrządu pękł i rozrząd się przestawił. No i mieli naprawić wszytko tak jak miało być, i musiałem zapłacić połowę kasy za robociznę. Nie kłóciłem się, bo to jeden z większych klientów brata - no to rób pan.
Po ponad tygodniu zadzwonił żebym go odebrał. Auto brzmiało jak diesel, słychać było pisk uszczelki dolotu, ale miałem już faceta dosyć, zabrałem auto.
Po tygodniu od odbioru jadąc do znajomego mechanika auto padło, zgasł mi na środku ronda i nie chciał ruszyć. Zepchnąłem go na pobliską stację benzynową i musiałem jechać do pracy. W czasie jak byłem w pracy mój ojciec wraz z moim znajomym przetransportowali auto pod dom, także tata zaczął szukać winowajcy sytuacji.
Na szczęście z pomocą przyszło forum MitsuManiaków i po wymianie aparatu zapłonowego, kopułki, palca, przewodów i świec(bo jak się okazało te były już na wyczerpaniu totalnym tyle że "mechanik" nie raczył nas nawet o tym poinformować) auto odżyło, choć doszły mu nowe objawy : silnik po zagrzaniu szarpał i przestał jeździć na gazie(wywalało rurę od dolotu).
Auto trafiło do mojego znajomego mechanika. Okazało się że w jednej głowicy pracowały tylko 4 popychacze, a w drugiej - tylko dwa. Kieszeń ponownie zabolała, ale auto odżyło. Przy okazji wymieniłem komplet wahaczy z przodu, końcówki drążków kierowniczych oraz tylne amortyzatory.Silnik znów zaczął brzmieć jak powinien i wróciła mu moc. Jednak szarpanie nie ustało, znajomy nie miał na to pomysłu więc zabrałem go od niego.Niestety może od ciągłego stania albo po prostu ze swojego kaprysu - czujnik ABS przestał działać i system zaczął włączać się w nieodpowiednim do tego momencie całkowicie blokując pedał hamulca i niestety skończyło się to tym że auto mi nie wyhamowało i wylądowałem na przyczepce faceta przede mną. Maska wgnieciona, połamany grill i odpadło trochę farby ze zderzaka. Nie byłem zbytnio szczęśliwy sytuacją:


Następnego dnia rano chciałem zrobić zdjęcia skutków, ale mój tata zdążył już naprostować maskę :P
Od znajomego(który zajmuje się sprowadzaniem samochodów) dostałem namiary na jego mechaników. Kazałem im sprawdzić wszystko po kolei i dać znać co i jak. Po kilku dniach wyszło szydło z worka:


Pierwszy mechanik gdy ułamał mu się bolec z wałka rozrządu, zamiast go wymienić to "przerobił" koło tak by włożony z powrotem ułamany kikut wszedł na miejsce. Rozrząd podczas jazdy przestawiał się samoczynnie o ząb-półtora. Do wymiany były też uszczelniacze - wciśnięte śrubokrętem oraz pokrywa zaworów wraz z uszczelkami. Ranty pokrywy powyginane widocznie śrubokrętem przy wbijaniu nowej uszczelki którą także szlag trafił, a uszczelki przy świecach twarde jak kamień - nie wymienione były wcale(sam zamawiałem komplet uszczelek u brata także wiem że otrzymał także uszczelki do świec.
Na domiar tego 4 popychacze już trafił szlag od tej samoczynnej zmiany ustawienia rozrządu. Miałem domowej roboty zmienne fazy rozrządu :D
Kupiłem głowicę na dawcę i już miało być ok... ba, musiało być ok bo galant miał mnie wieźć do ślubu. Niestety auto dalej szarpie i z wydechu idzie mocny zapach benzyny. Mechanicy nie wiedzą co to może być, jeden tylko zarzucił "mi się wydaje że coś z zapłonem". I to było to, od razu w myślach pomyślałem "aparat zmieniony, przewody, świece, kopułka i palec też, została tylko cewka zapłonowa". W domu od razu wskoczyłem na forum żeby zobaczyć jakie są objawy uszkodzonej cewki i EUREKA. Szybkie telefony do hurtowni części, ale nikt nie ma. Zostaje allegro - znalazłem w Poznaniu, a że następnego dnia wybierałem się tam z lubą po jej suknię ślubną to nawet mi pasowało. W międzyczasie od znajomego odkupiłem za 300zł komplet 17" od mitsubishi. Cena niska ze względu na to że opony starczyłyby tylko na ledwo jeden sezon, no i dwie były pomalowane na czarny mat a dwie były oryginalnie srebrne. Ale cóż, zamontowałem je na wyjazd bo na jednej z moich opon wyszedł taki bąbel że wolałem z nim nie ryzykować na szybszą trasę.
I jak to się mówi "Jak nie urok to przemarsz wojsk". Cewka była tylko na zamówienie(znalazłem ją wieczorem a z rana ruszałem także nie miałem jak zadzwonić do sklepu który się wystawiał) także musiałem na nią czekać kilka dni(to był poniedziałek a w sobotę brałem ślub) także lekki stres był czy zdążę zrobić tak by w dniu ślubu nie szarpało mną jak w starym tramwaju na zakręcie. Wracając, na wyjeździe z Poznania korek gigant, także trochę stania w słońcu w aucie bez klimatyzacji(nie było kiedy nawet jej sprawdzić, auto jeździło od mechanika do mechanika), ale wyjechaliśmy. Po jakimś czasie słyszę że chyba mi poszło powietrze z opony. Akurat był jakiś zajazd więc zjechałem żeby zobaczyć i ewentualnie zdziałać coś pianką naprawczą do kół, ale niestety oto co zastałem jak wysiadłem :

Jak z czasem się okazało - pękła felga bo była tak skrzywiona że od nacisku auta nie wytrzymała.

Jednak szczęście chociaż raz mi dopisało : cewka dotarła na czas i w dzień przed własnym ślubem udało mi się naprawić auto. Szczęście i euforia.

Powoli sytuacja zaczęła się klarować, 100zł wydane na regulację gazu wystarczyło by auto znów chciało na nim jeździć, dzięki akcji z voucherami udało mi się nabić jak się okazało sprawną klimę. Mogłem w końcu zabrać się za blacharkę która od samego początku czekała na to, ale przez to że auto jechało od mechanika do mechanika jej stan tylko się pogarszał.
Felgi wyprostowane i naprawiona ta która pękła wróciły do mnie od malowania. Przy okazji wskoczyły sprężyny obniżające :


Auto powoli zaczęło wyglądać tak jakbym to chciał żeby wyglądało, ale niestety puszka pandory raz otwarta daje się we znaki
Aktualnie rozpadło mi się jedno z mocowań wahacza górnego, we wtorek auto trafia na naprawę. Do tego jedna lampa "zgubiła" mocowanie żarówki przez co źle świeci, a druga przestała reagować na regulację, przez co jestem zmuszony je zmienić na nowe.
A przy tym wszystkim cały czas snuje się za mną wizja nadkoli w coraz to gorszym stanie. Mam nadzieję że już niedługo galant trafi do blacharza i odzyska swoje piękno.
Oto kilka aktualnych zdjęć mojej piękności :mrgreen:






Przepraszam za długi post, ale chyba musiałem się tutaj po prostu wygadać :D
 
 
Stówa 
Mitsumaniak
Back From The Dead


Auto: Avance 2.4/Sport Wagon 2.5v6
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 3 razy
Dołączył: 08 Sie 2014
Posty: 247
Skąd: Częstochowa
Wysłany: 15-08-2016, 07:42   

Kolorek 10/10 auto sztosik! A tak to jest z tymi Galantami, jak się nie psują to przez lata, ale jak coś już walnie to klękajcie narody, rozbijać skarbonki. Mechanik pierwszy to faktycznie paprok niemiłosierny, swoją drogą ciekawe, że byle mechanik Galanta nie ogarnie. Musi być ktoś, kto ma serce do auta, bo Janusz na wiosce, albo nie umie, albo za drogo, albo to jednak nie to. No cóż, niech Misiaczek służy, za nadkola się bierz jak najszybciej, bo jak się z rudą nie walczy, to jest bardzo, bardzo źle. Wiem po swoim. Szerokości i teraz już bezawaryjności!

P.S.
Nie czułeś, że bije Ci felga?
_________________

Hej! Gość! Sprawdź co u:
El Stówa Galant'e!
Combat Soldier - Drugie życie Weterana
 
 
Bizi78 
Mitsumaniak
Reklamożerca.


Auto: MSS 1.3 family 01r.
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 823 razy
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 21000
Skąd: Częstochowa
Wysłany: 15-08-2016, 12:24   

Tak to jest jak się kupuje galanta za czapkę gruszek 8) .
Ważne, że już widać światełko w tunelu :D .
Wytrwałości i bezawaryjności.
_________________
Gość zobacz moją zieloną żabę :D .
 
 
robertdg 
Mitsumaniak
SnowWhite


Auto: Galant Sport 98' EAO 2.0 16V
Zaproszone osoby: 1
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 1300 razy
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 23638
Skąd: KSSE
Wysłany: 15-08-2016, 12:58   

Bizi78 napisał/a:
Tak to jest jak się kupuje galanta za czapkę gruszek .
Myślę że to nie głowny powód, bo cena adekwatna do stau wyeksploatowania, głowny problem wynikał z niskiej jakości napraw, jak już było napisane:
Cytat:
auto jeździło od mechanika do mechanika
_________________
Gość zobacz mojego Galanta :rolleyes:
Jeżeli nie żyjesz na krawędzi, to znaczy, że zajmujesz za dużo miejsca
"Jesteś jedyną osobą na świecie, która może wykorzystać Twój potencjał" - Zig Ziglar
W naturze człowieka leży rozsądne myślenie ale nielogiczne działanie
 
 
MrDoonal 
Nowy Forumowicz

Auto: Galant 2.5 V6
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 20 Maj 2014
Posty: 10
Skąd: Gorzów Wlkp
Wysłany: 15-08-2016, 13:12   

Stówa napisał/a:

P.S.
Nie czułeś, że bije Ci felga?


nic nie było czuć, no i zero jakiś innych ostrzeżeń. Jechało się bez problemu, opona wcześniej nie traciła powietrza. No i nie wjechałem na żaden krawężnik.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Ta strona używa ciasteczek (ang. cookies) w celu logowania oraz do badania oglądalności strony.
Aby dowiedzieć się czym są ciasteczka odwiedź stronę wszystkoociasteczkach.pl
Jeśli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie ciasteczek na tej stronie, zablokuj je w opcjach Twojej przeglądarki internetowej.