 |
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki
|
|
Ogłoszenie |
W myśl ustawy RODO, akceptując regulamin wyrażasz zgodę na gromadzenie i przetwarzanie swoich danych osobowych w celach związanych z przyznaniem dostępu do forum / wstąpieniem do klubu. Administratorem danych jest Oficjalny Klub Mitsubishi - MitsuManiaki
Jeśli nie akceptujesz powyższych informacji, prosimy o kontakt z Administracją w celu usunięcia konta.
|
Moje samochody |
Autor |
Wiadomość |
bartek_nkm [Usunięty]
|
Wysłany: 28-01-2006, 17:05 Moje samochody
|
|
|
Moja historia z Mitsubishi zaczęła się w 2001 roku, kiedy to ojciec załatwił mi praktyki w serwisie tej marki. Początkowo szkoła przydzieliła mnie do serwisu Daewoo. Było to na peryferiach miasta i konieczna była trzykrotna przesiadka w tym na jedną linię komunikacji podmiejskiej, a co za tym idzie płatną podwójnie. Nie znałem marki Mitsubishi, tzn. może coś wiedziałem na ten temat, ale w obecnym czasie moim marzeniem był Lanos. Pierwszego dnia praktyk do warsztatu na przegląd przed dłuższą trasą wjechało czerwone 3000GT. Był to wrzesień, wiec słoneczko jeszcze ładnie świeciło i nigdy nie zapomnę chwili, gdy promienie odbijały się od błyszczącego lakieru tego pięknego samochodu. Można powiedzieć, że w tym momencie się zakochałem. Nie znałem żadnych innych modeli i jak ktoś mi mówił, że w salonie stoi Space Star to nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi, a nazwa Space Wagon to wg mnie było inne określenie Space Stara albo ktoś robił sobie jaja z mojej naiwności. Później okazało się ze autek serii �Space� jest cała masa.
Marzeniem moim na początku był właśnie Space Star, ale już nie pamiętam dlaczego. Fajnie wyglądał, dobrze się nim jeździło i w ogóle jak na kogoś, kto z dnia na dzień trafił do salonu samochodowego nie mając pojęcia o postępie techniki (ojciec jeździł Fiatem 125p) byłem nim zafascynowany. Oczywiście zauroczenie po jakimś czasie przeszło, gdy poznawałem kolejne modele. Bardzo długo na mojej liście wymarzonych aut znajdowała się błękitna Carisma 1.8 GDI ful opcja ze skórą. Do dziś dnia jest jednym z moich przyszłych samochodów. W roku 2002 i 2003 moje marzenia skierowałem raczej na auta, które miałem szanse zdobyć, czyli na najmniejsze: Colty. Colt CA0 był istnym bóstwem, na które mogłem patrzeć godzinami. To był samochód dla mnie - mały, zwinny, energiczny a do tego wyglądał świetnie. Gdy tylko zobaczyłem CJ0 oczywiście cała moja uwaga skupiła się tylko i wyłącznie na nim. Musiał być srebrny, 1.6 z szyberdachem i czarną skórą w środku. Oczywiście tak od CA0 zacząłem zdawać sobie sprawę, że to jest początek choroby psychicznej, obsesji na punkcie tej marki. Nic innego się nie liczyło. Gdyby ktoś wcześniej wymyślił określenie "mitsumaniak" to pasowałoby do mnie idealnie. Zanim skończyłem szkołę "pracowałem" jeszcze w byłym ASO w Rynarzewie pod Bydgoszczą. Nie wiem czy wytrzymałem tam 2 miesiące. Po Mitsubishi zostało im tylko kilka uszkodzonych części w magazynie a poza tym było to już ASO KIA, wiec wróciłem do poprzedniego warsztatu mimo, że nie mieli już autoryzacji MMC.
Po ukończeniu szkoły nastał czas szukania pracy i używania życia. Łapałem jakieś drobne fuchy jako blacharz, lakiernik, elektryk, sprzedawca w sklepie motoryzacyjnym i inne, ale to co zarobiłem szło na wszystko tylko nie na wymarzony samochód. W lutym 2005r. udało mi się załapać na próbę do nowego ASO w Bydgosczy, ale po tygodniu rozstaliśmy się. Szanse na samochód pojawiły się, gdy poszedłem zupełnie przypadkiem do małego zakładu zajmującego się montażem alarmów samochodowych i innych zabezpieczeń. Dostałem się z miejsca i tylko odliczałem miesiące do stania się posiadaczem pierwszego w moim życiu Mitsubishi. W międzyczasie uświadomiłem sobie, że CJ0 to trochę za wysoko jak na moje możliwości i moja uwaga skupiła się na modelu C50. Chęć odłożenia jak największej ilości pieniędzy posunęła się do tego stopnia, że zrezygnowałem z usług komunikacji miejskiej, aby zaoszczędzić 90zł na bilecie miesięcznym i przesiadłem się na rower, tymbardziej, że termin zlotu w Grudziądzu był już znany i nie chciałem pokazać się tam bez własnego samochodu. Było w miarę ciepło, więc zbytnio się nie katowałem, ale bywały też pochmurne, zimne i deszczowe dni. Dałem sobie jakoś radę.
Poszukiwania miśka już trwały. Pytałem na forum na co zwracać uwagę przy zakupie, dowiadywałem się o ceny części, opłat związanych z rejestracją sprowadzonego samochodu i w ogóle chciałem wiedzieć wszystko w temacie Colta C51, bo na takiego się zdecydowałem. Początkowo wchodziły w grę 3 kolory i różne opcje wyposażenia, ale zakończyło się na granatowym z elektrycznymi lusterkami, wspomaganiem i szyberdachem. Kiedy uzbierałem kwotę, która wystarczyłaby na zakup i opłacenie zabrałem się za konkrety. Jeździłem na giełdę samochodową, kupowałem gazety, szukałem w Internecie i nawet poprosiłem kumpla, który zajmował się sprowadzaniem samochodów o pomoc, żeby dał mi znać jak coś znajdzie. Na Allegro znalazłem w Gorzowie Wielkopolskim granatowego 1.3 GL za 1750zł do opłat i zaświeciła mi się lampka. Zadzwoniłem do gościa a ten mi mówi, że jeszcze możemy zejść z ceny. Nie wiedziałem co mam robić. Gorzów trochę daleko, a ja nie mam z kim jechać. Na szybko wyszukałem numer do kumpla, który ma własne auto z gazem i zapytałem czy ma wolną chwilę, żeby podjechać na chwilkę do Gorzowa. Zgodził się i 20min później byliśmy już w trasie. Na miejscu okazało się, że Colcik ma kłopot z obrotami, bo delikatnie falują, jest trochę obity z tyłu i wybrakowany w środku. Do tego silnik trochę mokry od oleju, ale byłem tak napalony, że postanowiłem go kupić. Oczywiście zaufałem technice i nie wziąłem ze sobą gotówki. Od czego są bankomaty? Okazało się jednak, że moja karta nie chciała wejść do żadnego z 4 w których próbowałem! Będąc jakieś dwa tygodnie wcześniej na badaniu � rezonansie magnetycznym � nie wyjąłem portfela z kieszeni i wszystkie karty się rozmagnetyzowały. Wróciłem do domu bez Colta.
Jakiś tydzień później zadzwonił do mnie kumpel z wiadomością, że znalazł dla mnie Colta w Halle w Niemczech. Cena 400� do przełknięcia, stan bardzo dobry. Podobno niemcy dbają o samochody, więc to był plus, bo byłem pewien, że przynajmniej będzie faktycznie w stanie bardzo dobrym. Wpłaciłem na niego zaliczkę (nie widząc go, ani nie mając jakiegokolwiek dowodu na jego istnienie!!!) i w ciągu liku dni miałem dostać od niego wszystkie papiery. Minął tydzień i nic. Kumpel tłumaczył się albo tym, że nie mógł jechać, albo że były problemy na granicy i nie starczyło czasu i ciągle coś. Zacząłem wątpić, że kiedykolwiek zobaczę jego, zaliczkę i Colta. Czekałem chyba 3 tygodnie i zjawił się u mnie z papierami. Generalnie wszystko się zgadzało, ale papierami jeździć się raczej nie da i ustaliliśmy termin wyjazdu po samochód. Oczywiście nie pojechaliśmy w terminie, bo to albo jakiś pogrzeb cioci, albo miał inne zlecenia i nie miał czasu i znowu ciągle coś. Kiedy po kolejnym przełożeniu tego oczekiwanego przeze mnie wyjazdu niczym się nie wykręcał nie mogłem uwierzyć! Nie mogłem się doczekać! Miałem się dobrze wyspać, bo przed nami było 24h jazdy. Z podekscytowania nie mogłem nawet zmrużyć oka, co chyba nikogo nie powinno dziwić. Zabrałem ze sobą 2 kanistry na paliwo, przewody rozruchowe, linkę holowniczą i jeszcze kilka dupereli, bo nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Jechaliśmy całą noc a na miejscu byliśmy około 9-10. Pierwszą moją reakcją, kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy były słowa �to jest to?� Stał sobie w trzecim lub czwartym rzędzie w komisie. Byłem załamany. Jakieś brudne, poniszczone, pordzewiałe coś nic nie przypominało mojego wymarzonego samochodu� No ale nic, jak już taki kawał przejechałem to przynajmniej sobie trochę pojeżdżę i w kraju pójdzie na handel - będzie kasa na kolejny wyjazd. Dostałem kluczyki do rąk i otworzyłem drzwi, bagażnik i maskę. W środku syf, którego po dziś dzień nie jestem w stanie opisać, podobnie w bagażniku. Jakieś części, worki, papiery i inne takie. Pod maską pajęczyny, wszystkie śruby pordzewiałe, zamek maski się zacinał i w ogóle szkoda słów. Sprawdziłem czy �to� w ogóle działa i się okazało, że akumulator nie miał siły nawet zaświecić kontrolki otwarcia drzwi, a co dopiero uruchomić silnik, który pewnie od roku nie był uruchamiany. Na szczęście uprzedzili mnie o tym i przywiozłem ze sobą własny akumulator z poprzedniego auta. Zamontowałem i� odpalił bez większych problemów! Byłem w szoku! No dobra - powiedziałem - teraz zobaczymy jak to jeździ. Z pomocą kumpla, który mówił mi jak blisko samochodów przede mną i za mną mogę podjechać wyjechałem z kolumny i ruszyłem na wycieczkę po komisie. Autko jechało bardzo dobrze. Przy hamowaniu odczuwałem tylko lekkie szarpnięcia, ale po czasie to znikło i było już OK. Nie działał zegarek, wentylator i oświetlenie wskaźników (jak dobrze pamiętam), wskazówka temperatury silnika chyba spadła z ośki i rączka włącznika wycieraczek była złamana. Da się jechać.
Pojechaliśmy chyba do urzędu komunikacji czy coś w tym stylu wyrejestrować go i wykupić tablice wyjazdowe. Za tą przyjemność policzyli około 150�. Gdy wracaliśmy na rondzie zauważyłem, że nie działa mi kierunkowskaz i trochę się przestraszyłem, bo to były godziny szczytu, a ja właśnie chciałem skręcić. Chciałem włączyć awaryjne, ale też nic, podobnie z klaksonem� 10 metrów dalej silnik zgasł, a ja zjechałem gdzieś na pobocze. Okazało się, że nie było ładowania i cały prąd szedł z akumulatora, a gdy ten się rozładował wszystko siadło. No to za***ście pomyślałem i chwyciłem za telefon żeby zadzwonić do kumpla, który jechał przede mną Carismą. Jakaś miła pani, która odezwała się po wybraniu numeru uświadomiła mi, że nie jestem w kraju i nie mam wykupionej usługi lub podpisanej umowy z tutejszym operatorem i� w skrócie mam się pocałować w d� Wysłałem SMS. Po 10 min przyjechała Carisma (podobno nie zauważył że nie jadę za nim) i zaholowała mnie z powrotem do komisu. Poszedłem do pobliskiego warsztatu pożyczyć jakieś narzędzia żeby sprawdzić, co się dzieje z samochodem. Na szczęście był tam jeden polak z którym umiałem porozmawiać, bo mój niemiecki jest niewystarczający do przetrwania Długo szukałem, a kumpel się denerwował, bo musiał jechac jeszcze do Berlina i do Szczecina a czas uciekał. Wkurzył się i kupił mi innego Colta. Biały, na 14� kołach, 1.5 GLXi, elektryczne szyby i lusterka, radio (w moim nie było), przyciemniane szyby� Chyba cię po***ło! � powiedziałem widząc to białe, zgnite, zapuszczone coś. W środku syf większy jak u mnie, nie było jednego elementu który nie wymagałby malowania, folia na szybach podrapana, silnik pewnie chlał więcej oleju jak benzyny mając przy tym tendencje do rozbryzgiwania w całej komorze tego co udało mu się zassać � mój był przynajmniej suchy. Naprawiłem swojego, granatowego. Jeden z głównych bezpieczników się spalił, a że miałem blisko hurtownie i wszystkie bezpieczniki pod ręką za śmieszne pieniądze to� żartuję, wyciągnąłem dobry z białego i dałem mu swój Kiedy już wszystko było dobrze ruszyliśmy w trasę do domu. Autko nie sprawiało żadnych problemów, fajnie się prowadziło, nic nie znosiło i w ogóle bardzo przyjemne i stwierdziłem, że jednak ze mną zostaje na 80%, bo nie mam żadnej gwarancji, że jak pojadę po kolejnego to będzie w tak dobrym stanie technicznym jak ten. Do domu zajechałem coś przed północą, czyli 24h po tym jak wyjechałem. Zasnąłem natychmiast.
Następnego dnia z samego rana robiłem mu kilka zdjęć, żeby mieć utrwalony jego stan przed tym jak się za niego wezmę i doprowadzę do porządku. Posprzątałem w środku, wygoniłem pająki, zmyłem wszystkie muchy przyklejone do lusterek i zaraz odżył. Aż przyjemnie się na niego patrzyło. W pracy nie było zbyt dużego ruchu to pozwoliłem sobie nawoskować go i znowu zrobić kilka zdjęć i przy okazji wjechać na kanał i zobaczyć w jakim stanie jest podwozie. Ku mojemu zdziwieniu wszystko było w stanie bardo dobrym! Podłoga była cała, silnik od spodu suchy, osłony przegubów całe, brak korozji. Postanowiłem zostawić go sobie i cieszyć się nim tak długo jak tylko będę mógł. Byłem świadomy, że trochę jest przy nim do zrobienia na samym początku, ale z pewnością odpłaci mi się za to wiernością i niezawodnością. Tak jak planowałem zamontowałem mu gaz, co wyniosło mnie 1300zł rozłożone na raty z przedpłatą 200zł, koszt kredytu 90zł. Przepłaciłem, ale wszystko działa jak w zegarku i jestem zadowolony. Za radą Matejki kazałem ukryć zawór i centralkę.
Do tej pory misiowi wymieniłem:
- olej na Mobil Super S
- filtr oleju
- pasek rozrządu na Mitsuboshi
- napinacz paska na GMB
- świece zapłonowe na NGK
- filtr powietrza
- filtr paliwa (kupiłem, ale jeszcze nie wymieniłem)
- prawie wszystkie żarówki podświetlające w kabinie pasażerskiej
- przednią szybę, bo zbiłem podczas mycia samochodu ;-(
Ponadto wzbogacił się o:
- Radio CD/MP3 i 4 głośniki
- instalację gazową
- autoalarm
- zamek centralny, sekwencyjny
- otwieranie bagażnika z pilota
- obrotomierz
- białe tarcze zegarów
- białe kierunkowskazy
- regulację intensywności podświetlenia wskaźników
- ultrafioletowe diody na zewnątrz
- instalację do świateł przeciwmgielnych (szukam reflektorów)
Do tego wszystkiego naprawiłem mu pas tylny, bo najwidoczniej poprzednia właścicielka nie zauważyła jakiegoś kamienia lub słupka, nadkola trochę rdzewiały i wymagały wizyty u specjalisty, za przednie chlapacze dostawało się błoto i trochę końcówki błotników zgniły (wszystko jest w galerii na zdjęciach) i kilka małych zaprawek w niewidocznych miejscach.
Po miesiącu jazdy po naszych drogach zaczęły stukać przeguby i krzyżak. Tłumik odpadł już dwa razy, ale jest już pospawany. W najbliższym czasie wymiana.
Na wiosnę planuję zakup:
- 14" felg aluminiowych
- dobrych opon letnich
- włącznika wycieraczek z regulowaną pauzą
- podstawki pod lewa nogę
- dywaników
- pokrowców na siedzenia
- może bardzo delikatnie przyciemnię wszystkie szyby
- elektryczne i podgrzewane lusterka
- elektryczne szyby
- spoiler na tylna klapę
- nakładki na przedni pas i na progi
- tłumika, przegubów i krzyżaka
- jako opcja zakup wspomagania kierownicy
12.01.2006r. w drodze do pracy na skrzyżowaniu na oblodzonej jezdni facet czerwonym VW Polo wjechał mi w tył. Do wymiany tylny pas, tylna lewa lampa, lampa przeciwmgielna, a do naprawy tylna klapa i tylny lewy błotnik.
Samochód do dziś dnia nie zawiódł na mrozie, poza jednym incydentem, kiedy zapomniałem wyłączyć światła i trzeba było podładować ako.
To by było na tyle.
Podrawiam |
Ostatnio zmieniony przez bartek_nkm 29-07-2007, 16:18, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
 |
gregorbu [Usunięty]
|
Wysłany: 28-01-2006, 17:23
|
|
|
Fajna historia, Bartek. Gratuluję zaparcia w doprowadzaniu Misia do ideału. Swoją drogą - od takich ludzi jak my warto kupować samochody, niezależnei od ich wieku. |
|
|
|
 |
Rafal_Szczecin
Mitsumaniak

Auto: Volvo Amazon, Skoda Superb
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 89 razy Dołączył: 15 Kwi 2005 Posty: 9211 Skąd: s kątowni
|
Wysłany: 28-01-2006, 17:31
|
|
|
ale zes sie rozpisal
a co z tym bialym colcikiem ?? zostawiliscie go tam ??
no to ladne przygody miales z kupnem auta, pozdrawiam i dlugiego uzytkowania autka zycze .
pozdr. |
|
|
|
 |
bartek_nkm [Usunięty]
|
Wysłany: 28-01-2006, 17:38
|
|
|
gregorbu, faktycznie przywracanie dawnej świetności samochodom to jest niesamowite uczucie. Szkoda tylko, że nie zarabiam tyle, żeby oddać go prawdziwego fachowca i bazować na 100% oryginalnych, nowych częściach.
Rafal_Szczecin, ten biały przyjechał jakiś miesiąc później. Faktycznie brał sporo oleju , a przyczyną niesprawności podnośnika lewej szyby był jego brak. Szyba była podparta deską Nowy właściciel robił nim bardzo dużo kilemetrów, ponad 2000 miesięcznie a jego żywotność wyszacował na 4 miesiące przy takiej eksploatacji. Nie mam z nim kontaktu, więc nie mogę powiedzieć co teraz się z nim dzieje. |
|
|
|
 |
Jackie
Mitsumaniak Dealer Mitsumaniak

Auto: Eclipse Cross PHEV
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 15 razy Dołączył: 21 Mar 2005 Posty: 3599 Skąd: Białystok
|
Wysłany: 28-01-2006, 19:29
|
|
|
bartek_nkm, historia wspaniała, szczególnie jak człowiek sobie uzmysłowi z czego zrezygnowałeś żeby mieć Misia. Tak mi się lekko przypomina renowacja mojej Cordii... Na niej nauczyłem się szpachlować, malować a także robić wypełnienia...(może nie mosiądzowe ale formowanie żywicy wraz z włóknem też nie jest łatwe;) ) Tak czy inaczej miło jest mieć w szregach kogoś tak oddanego marce jak ty.
Pozdrawiam |
_________________ Jackie
Evolution never ends...
http://wybieramaso.pl/ |
|
|
|
 |
Hubeeert
Mitsumaniak na urlopie
Auto: TOYOTA YARIS 4EVER
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 156 razy Dołączył: 21 Mar 2005 Posty: 17695 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 28-01-2006, 20:32
|
|
|
jesteś bardziej zakręcony ode mnie
Historia super - jestem pod wrażeniem. Musimy się zorganizować na Zlocie i ustawić modelami a na szybie kartka z historią |
_________________
Thomas Jefferson said:
1. A government big enough to give you everything you want, is strong enough to take everything you have...
2. The democracy will cease to exist when you take away from those who are willing to work and give to those who would not...
Just think...
. |
|
|
|
 |
TNT
Mitsumaniak

Auto: Toyota AYGO
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 2 razy Dołączył: 05 Cze 2005 Posty: 980 Skąd: Białystok
|
Wysłany: 28-01-2006, 20:42
|
|
|
A moze "Przewodnik o misiosfirach i ich pozytywnych odchylach" Zaczynam zbierac materialy i jak sie uda zrobie taki prosty folderek ze spisem naszych historii jako pamiatke ze zlotu i produkt na licytacje WOSP. |
_________________ Zmieniają się auta ale klub zostanie zawsze ten sam - MITSUMANIAKI.Carisma-TNT
Eclipse-TNT
Hania-TNT
Pomóż komuś Ty, ktoś pomoże Tobie - Mitsumaniaki Assistance |
|
|
|
 |
bartek_nkm [Usunięty]
|
Wysłany: 28-01-2006, 21:39
|
|
|
Misiek znaczy dla mnie bardzo wile. Cały czas rezygnyje z wielu rzeczy, żeby tylko był ładny i zdrowy. Póki co odpałca mi tak jak może. Nie ma u mnie super warunków, ale lepszych nie jestem w stanie mu zapewnic. Boję się nawet myśleć o chwili, kiedy będę musiał się z nim rozstać.
Bardzo Wam dziękuję za komentarze i cieszę sie, że historyjka się podoba |
|
|
|
 |
TNT
Mitsumaniak

Auto: Toyota AYGO
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 2 razy Dołączył: 05 Cze 2005 Posty: 980 Skąd: Białystok
|
Wysłany: 28-01-2006, 22:01
|
|
|
Bartek innych moze to nie rusza ale ludzi tu obecnych napewno. Auta ktore mamy sa czescia nas a my sami to prawie jak rodzina kazda hhistorie fajnie sie czyta bo jest w niej cos o nas samych. Teraz na 100% zrobie przedruk na zlot |
_________________ Zmieniają się auta ale klub zostanie zawsze ten sam - MITSUMANIAKI.Carisma-TNT
Eclipse-TNT
Hania-TNT
Pomóż komuś Ty, ktoś pomoże Tobie - Mitsumaniaki Assistance |
|
|
|
 |
bartek_nkm [Usunięty]
|
Wysłany: 28-01-2006, 22:05
|
|
|
TNT napisał/a: | Teraz na 100% zrobie przedruk na zlot |
Jeśli kogoś to zmotywuje do większej dbałości o misia to proszę bardzo |
|
|
|
 |
Kofi
moderator mitsumaniak Michał

Auto: Galant EA3W
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 3 razy Dołączył: 08 Kwi 2005 Posty: 1242 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 29-01-2006, 09:40
|
|
|
Takie fajne historie to sie czyta za jednym zamachem. Gratuluje |
_________________ "Mądrze jest skierować swój gniew na problem - nie na ludzi, skupić swoją energię na rozwiązaniach, nie wymówkach."
- William Arthur Ward
 |
|
|
|
 |
cimon102 [Usunięty]
|
Wysłany: 29-01-2006, 12:01
|
|
|
Pamietam bartek jak niedawno rozmawialismy o tymze chcialbys miec miska, ze pewnie nie predko bedziesz go mial i tego typu popiredulki:wink: , a tu widzisz, nie obejrzalem sie a ty juz smigasz swoim wymarzonym c50.Gratuluje poswiecenia i wytrwalosci.Zycze ci by ten mis nigdy cie nie zawiodl.Pozdrawiam |
|
|
|
 |
Krzyzak
moderator mitsumaniak uczestnik I Zlotu MM

Auto: E32, CR29, 5F, DCJ, 7N, Y2
Kraj/Country: Polska
Pomógł: 645 razy Dołączył: 28 Kwi 2005 Posty: 24279 Skąd: był Malbork, teraz Gdańsk
|
Wysłany: 29-01-2006, 21:16
|
|
|
Super historyjka - przeczytałem jednym tchem. Najbardziej podobało mi się, to zdanie o rezygnacji z biletu miesięcznego i przesiadce na rower. A potem to o chorobie psychicznej i obsesji.
Ale przyznasz Bartku, że wcześniej miałem już okazję z Tobą korespondować i zorientować się w tej pozytywnej obsesji - w końcu pisaliśmy, zanim jeszcze miałeś Misia (o ile pamiętam, to jeździłeś Trampkiem?). Nawet stronę WWW zrobiłeś wcześniej i zdaje się, że się nawet do niej dołożyłem. |
|
|
|
 |
cimon102 [Usunięty]
|
Wysłany: 30-01-2006, 07:53
|
|
|
Czy przypadkiem wczesniej Bartek nie smigal zastava??? |
|
|
|
 |
Matejko
Mitsumaniak Macho Paczo

Auto: IS220D
Kraj/Country: Australia
Pomógł: 146 razy Dołączył: 04 Kwi 2005 Posty: 7054 Skąd: Calish4nia
|
Wysłany: 30-01-2006, 09:39
|
|
|
cimon102 napisał/a: | Czy przypadkiem wczesniej Bartek nie smigal zastava??? |
nawet dwoma jedna jeszcze ma bodajze jakis 95% orginal |
_________________ Mateusz <Matejko>
Nissan Juke
Mazda 2
Lexus IS220D
Calish4nia
dużo jeżdże i lubię jeździć, ale jak jeżdżę po autostradach, to czasami zdarza się, że widze takich wariatów co zapieprzaja, aż głowa puchnie... ledwo co ich wyprzedzam |
|
|
|
 |
|
|