 |
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki
|
|
Ogłoszenie |
W myśl ustawy RODO, akceptując regulamin wyrażasz zgodę na gromadzenie i przetwarzanie swoich danych osobowych w celach związanych z przyznaniem dostępu do forum / wstąpieniem do klubu. Administratorem danych jest Oficjalny Klub Mitsubishi - MitsuManiaki
Jeśli nie akceptujesz powyższych informacji, prosimy o kontakt z Administracją w celu usunięcia konta.
|
EPIZOD AFGAŃSKI-czyli Twórczość MitsuManiaków i Ich fantazja |
Autor |
Wiadomość |
Juiceman
Mitsumaniak Murgrabia Juice

Auto: Galant Wagon 2.5 V6
Kraj/Country: Polska
Dołączył: 07 Maj 2006 Posty: 8675 Skąd: Wrocław/Ostrzeszów
|
Wysłany: 28-06-2008, 22:28 EPIZOD AFGAŃSKI-czyli Twórczość MitsuManiaków i Ich fantazja
|
|
|
O co w tym poście chodzi? Na pewnej stronie znalazłem poniższy "życiorys" pewnej "kompanii Polaków", która wyjechała do Afganistanu... Cała historia kończy się na 8 odcinku i co dalej ? Dalsza historia Kompanii (m.in. Porucznika Rzepa, Kapitana Dąbka) będzie dopisana przez Nas. Zapraszam wszystkich do wymyślania dalszych odcinków Chłopców z Afganistanu.
A tak się Epizod Afgański zaczyna :
EPIZOD AFGAŃSKI
Odcinek 1
Poniedziałek
Jednostkę zelektryzowała wieść. Jedziemy do Afganistanu!!!. Na koordynatora działań wyznaczony został porucznik Rzepa, który jako posiadacz dwóch chartów afgańskich jest niekwestionowanym autorytetem ds. Bliskiego i Dalekiego Wschodu.
Wtorek
Natychmiastowe działania przygotowawcze obejmują; odnalezienie Afganistanu na mapie, kupienie aktualnego atlasu i ponowne poszukiwanie oraz ćwiczenia bojowe w onucach na twarzach.
Środa
Schorowani po ćwiczeniach z onucami zajmujemy się wyłącznie poszukiwaniem.
Czwartek
Hurra! Afganistan odnaleziony! Porucznik Rzepa zemdlał, a następnie dyplomatycznie się rozchorował.
Piątek
Organizacją wyprawy zajmuje się obecnie kapitan Dąbek, którego to rodzice byli kiedyś na wakacjach w Kijowie. Może to nie Kabul, ale zawsze bardziej na wschód.
Sobota
Onuce zostają zarekwirowane, podobno broń chemiczna jest zakazana przez konwencje. W jednostce panuje z tego powodu niepokój, bez onuc pozbawieni jesteśmy jedynego pewnego środka lokomocji.
Niedziela
Wydany zostaje żelazny zapas prowiantu tzn. konserwy, mamy trwać w gotowości bojowej.
Poniedziałek
Z braku alternatywnego środka transportu kapitan Dąbek podejmuje desperacką decyzję, jedziemy stopem. W dwuosobowych drużynach mamy przymierzyć kilkanaście tysięcy kilometrów, spotykamy się za trzy miesiące w Kabulu koło fontanny.
Cytat:
Odcinek 2
Poniedziałek
Jedziemy.
Wtorek
Wciąż jedziemy.
Środa
Dziś maszerujemy.
Czwartek
Pogoniły nas jakieś wioskowe wyrostki.
Piątek
Ciągle maszerujemy.
Sobota
Znowu pogoniły nas jakieś wioskowe wyrostki, poza tym chyba już tu byliśmy.
Niedziela
Hurra! Wyszliśmy poza granice naszej gminy, jeszcze tylko kilkanaście tysięcy kilometrów.
Poniedziałek
Udało się nam zatrzymać stopa. Co za szczęście, ci mili panowie są przemytnikami i podwiozą nas, aż do samego Kijowa. Mówią, że pierwszy raz będą szmuglować ludzi w przeciwnym niż zwykle kierunku. Niestety kosztuje nas to dwa karabiny maszynowe i bazookę. W tym tempie rozbrajanie w Afganistanie jedyną naszą bronią będą onuce.
Wtorek
Jesteśmy w Kijowie i co dalej? Idziemy podumać w jakieś ustronne miejsce. Jedyne ustronne miejsce to lokal "Pod rozebranym rezunem". W środku niespodzianka, prawie cała nasza kompania tutaj trafiła, niektórzy jak widać są tu od kilku dni.
Środa
Jako ostatni dociera "Pod rozebranego rezuna" kapitan Dąbek, ma dla nas złą wiadomość. Mamy wreszcie środek transportu do Afganistanu. Ukraińcy zgodzili się wyczarterować naszemu wojsku swoje olbrzymie transportowce, właśnie mają międzylądowanie w Kijowie, muszą zatankować samoloty i wymienić załogę, która zatankowała dzień wcześniej. Zabieramy z sobą onuce i idziemy na lotnisko...
Cytat:
Odcinek 3
Poniedziałek
No to dolecieliśmy na miejsce, dookoła góry, gdzieniegdzie przetykane talibami, a na środku my.
Wtorek
Dopiero dziś wychodzimy z samolotu, wszystko przez ten przeklęty dział medyczny. Ponieważ alkohol w Afganistanie, jest zabroniony, dlatego musieliśmy się pozbyć całego zapasu spirytusu dezynfekcyjnego.
Środa
Głowa boli jak cholera, ale zadanie wykonane.
Czwartek
Zgłosiliśmy się na ochotnika do neutralizacji spirytusu w sojuszniczych jednostkach.
Piątek
Głowa boli jak diabli, ale za to w całym kraju nie ma ani kropli spirytusu. Dobrze, że została chociaż woda utleniona, tyle że okropnie łaskocze w gardło. Nic to!
Sobota
Nieznośny upał daje się we znaki, dobrze, że szeregowy Kotwica znalazł jakąś chłodną jaskinię, do wieczora jakoś przeczekamy. Kapitan Dąbek mówi, że w tej jaskini coś stuka i widział krasnoludki. Na wszelki wypadek nie polewamy mu wody utlenionej.
Niedziela
Wciąż gorąco, znowu siedzimy w jaskini. Kapitan Dąbek miał rację, coś tu stuka. Moje przypuszczenia potwierdził szeregowy Kotwica, który złapał krasnoludka. Brodaty faktycznie jest, tyle, że jak na karła to nieco przerośnięty, prawie dwa metry. Kapitan Dąbek łapie pozostałych sześciu, pozostaje tylko czekać na sierotkę Marysię.
Poniedziałek
Nasze krasnoludki są trochę dziwne, owszem mają diamenty i złoto, ale po co im Kałasznikowy i plany Nowego Jorku?
Wtorek
Wprowadzamy się na stałe do jaskini. Konfiskujemy cały zapas wody utlenionej, krasnoludkom każemy spieprzać bo tu trwa wojna i nie ma miejsca na tanie podróby Andersena. Jakoś wytrzymamy ten pobyt w Afganistanie, miejmy nadzieję, że Amerykanie wkrótce złapią bin Ladena i całą jego bandę.
Cytat:
Odcinek 4
Poniedziałek
Afganistan to piękny kraj, tzn. byłby piękny, gdyby nie przesłaniające, malowniczą panoramę, góry. Góry mogłyby być całkiem ładne, gdyby ich naturalna dzikość nie była upstrzona miastami. Miasta same w sobie mogłyby być interesujące, ale 80% zabudowań zostało zniszczone, a pozostałe wyglądają jak śmietnik. Można, jednak, przeżyć w każdych warunkach, jeśli jest odpowiednia ilość alkoholu i dziewczyn. Niestety nie w tym kraju... Dlatego siedzimy już czwarty tydzień w pobliskiej jaskini dekując się przed rzeczywistością.
Wtorek
Jaskinia jest przytulna, a rzeczywistość ograniczona do minimum.
Środa
Wykonujemy tylko najpotrzebniejsze czynności, tzn. oddychamy.
Czwartek
Pobyt w odosobnieniu ma swoje dobre strony. Zaczynamy mieć już halucynacje, niektórzy widzą piękne kobiety, a inni żony, ale i tak najbardziej zazdrościmy wizji szeregowemu Kotwicy, który widzi finały mistrzostw świata w piłce nożnej i to w Dolby Surround.
Piątek
Widać już pierwsze efekty długotrwałego nie dbania o higienę.
Sobota
Siedzimy i wegetujemy.
Niedziela
Wciąż siedzimy, choć kończą się już zapasy wody i wegety, chyba trzeba będzie się zameldować w dowództwie.
Poniedziałek
Próba kontaktu ze sztabem w pełni nieudana, niestety ze względu na nasze poszarpane mundury, długie brody i brak znajomości angielskiego zostaliśmy wzięci za talibskich najemników i do niewoli. Wkrótce zostaniemy osadzeni w wiezieniu na Guantanamo. Czekają nas długie dni poza krajem, wszyscy, którzy chcą nam pomóc niech piszą na mój adres emailowy jiri@tlen.pl
Cytat:
Odcinek 5
Poniedziałek
Omyłkowo wzięci za talibów wciąż tkwimy w amerykańskiej niewoli.
Wtorek
Po kilku dniach tułaczki, zupełnie wyczerpanego samotnym pobytem w jaskiniach, jako ostatniego złapano, kapitana Dąbka. Podczas rutynowej wizyty u polowego felczera upił się jak świnia roztworem formaliny, a jak wiadomo, świnie i alkohol są w Afganistanie zakazane.
Środa
Incydent z kapitanem Dąbkiem, spowodował małe zamieszanie w obozie. Na wszelki wypadek poddano naszą kompanię ścisłej obserwacji.
Czwartek
Nakazano się modlić, naturalnie w stronę Mekki. Niestety każdy inaczej interpretował właściwy kierunek, stąd plac apelowy zapełnił się błąkającymi bez sensu osobnikami, którzy co jakiś czas przyklękali by odpocząć. W dodatku sierżant Motowidło zaplątał się w modlitewny dywanik, wyrżnął łbem o beton i zaklął szpetnie. Czym zwrócił uwagę jednego z amerykańskich weteranów wojny Wietnamskiej, który słyszał podobne słowo podczas rokowań pokojowych ze stroną radziecką.
Piątek
Dziś na obiad wzbudziliśmy sensację zżerając po półtora porcji wieprzowiny. Na wszelki wypadek odizolowano nas od reszty muzułmańskich więźniów.
Sobota
Dziś sobota, czyli dzień dezynfekcji, deratyzacji i dekompresji. Udajemy się mianowicie do łaźni. Po gruntownej kąpieli i goleniu, spod kilkutygodniowego zarostu wyłaniają się słowiańskie gęby. Z pralni powróciły nasze mundury. Wyczyszczone z brudy odsłoniły zdumionym aliantom, sojusznicze oznaczenia.
Niedziela
Zostaliśmy oczywiście oskarżeni o zdradę i zamknięci w podziemnym schronie.
Poniedziałek
Nuda, wszędzie ciemno, żadnych szans na ucieczkę. I jeszcze duszno, bo sierżant Motowidło pali "Popularne".
Wtorek
Udusimy się, albo wpierw sierżanta, przez noc wypalił całą sztangę!
Środa
Hurra dywersyjne działania sierżanta Motowidło uruchomiły zabezpieczenia ppoż. otwarto wszystkie pomieszczenia by zlokalizować źródło ognia. Korzystamy z zasłony dymnej i salwujemy się ucieczką, nie będzie sojusznik pluł nam w twarz!
Cytat:
Odcinek 6
Poniedziałek
Po brawurowej ucieczce z amerykańskiej niewoli, podejmujemy desperacką próbę przedarcia się przez góry.
Wtorek
Jak na razie przedarło się jedynie umundurowanie.
Środa
Wędrując przez pustynię napotykamy dziwnego jegomościa, chyba za długo był na słońcu, ciągle tylko powtarza "Bond, James Bond".
Czwartek
Nasz nowy towarzysz podróży jest bardzo osobliwy. Co jakiś czas mówi do mankietów albo strzela z guzików od koszuli i nadal jest w śnieżnobiałym garniturze i żelu na włosach, na środku pustyni!
Piątek
Wciąż wędrujemy przez pustkowie, za nią zgodnie z przewidywaniem... góry, a za nimi pewnie kolejna pustynia.
Sobota
Tak jak myślałem, znowu piach.
Niedziela
Mijamy jakąś karawanę "ich przewodnik pije stare wino, upił się dokładnie tak jak świnia". Karawana ciągnie olbrzymi napis "Bajm". Mamy chyba omamy. O matko, chyba bredzę!
Poniedziałek
Dwie pustynie dalej spotykamy kolejnego typka, mówi, że nazywa się Rambo III lubi ruskich i wybuchy, a najbardziej jedno i drugie na raz. Jest Amerykaninem i walczy za Afganistan. Wytłumaczyliśmy mu, że teraz to USA walczy z Afganistanem. Zrozumiał, zaraz potem ukąsił pustynnego grzechotnika, zniszczył transporter opancerzony, ziewnął i poszedł.
Wtorek
Nasz Bond, James Bond, wygląda obecnie jak lump. Powystrzelał już wszystkie guziki i co miał tam pod ręką. Teraz spodnie trzyma w garści, poza tym zjełczał mu się żel na włosach i przyciąga muchy, na szczęście odpędza skorpiony i węże, dlatego przyjmujemy go na "syna pułku". No na syna to może jest za stary, ale na "dziada pułku" pasuje jak ulał, tylko niech przestanie wpierw pleść głupoty o jakiejś misji.
Cytat:
Odcinek 7
Poniedziałek
Wciąż uciekając przed sojuszniczymi wojskami amerykańskimi brniemy przez bezkresne pustynie Afganistanu. Minęliśmy już cztery fatamorgany.
Wtorek
Dziś my odpoczywamy, a fatamorgany mijają nas.
Środa
Nowość, fatamorgana słuchowa i to w polskiej wersji językowej.
Czwartek
Nasz fatamorgana jest porucznikiem i nazywa się porucznik Zięba. To drugi polski kontyngent w Afganistanie, uratowali nas od niewątpliwej śmierci... z nudów na pustyni.
Piątek
Dochodzimy powoli do siebie w namiocie szpitalnym, choć niektórzy woleliby w kantynie.
Sobota
Nuda i zakaz wstępu do kantyny były już przyczyną nie jednej wojny, obawiam się, więc najgorszego.
Niedziela
Sytuację rozładował szeregowy Kotwica, który od dwóch dni majstrował coś pod łóżkiem. Jego makiaweliczny plan budowy b i m b r o w n i k a pozwoli zagospodarować nadmiar czasu i uzupełnić braki płynów w organizmie. Wspaniale zachował się kapitan Dąbek, który stanął na wysokości zadania i udowodnił swoje przywódcze talenty, natychmiast rozdzielając zadania.
Poniedziałek
W dwuosobowych drużynach zdobywamy najpotrzebniejsze przyrządy. Najgorzej było z wkładem organicznym. Pozbieraliśmy więc całą okoliczną faunę i florę i by nie brzydzić się zasypaliśmy grubo cukrem.
Wtorek
Po kompanii rozlega się radosne bul bul...
Środa
Bul bul...
Czwartek
Niespodziewany atak talibów zaskoczył naszą jednostkę, a jeszcze bardziej nie nadający się do użytku sprzęt wojskowy, z którego zginęły przewody hamulcowe, baki i inne części użyte przy budowie bimbrownika. Poddaliśmy się bez walki.
Piątek
Zwycięstwo! Talibowie, sądząc, że to woda opróżnili cały zapas naszej bimbrozji, a jako lud nienawykły do tego napitku byli padli na miejscu. Pojmaliśmy ich wszystkich bez jednego wystrzału, teraz czekamy na odznaczenia albo sąd wojenny.
Cytat:
Odcinek 8
Poniedziałek
Po aferze z bimbrem i talibami, trwamy w niepokoju o naszą przyszłość. Zawieszeni pomiędzy odznaczeniem, a sądem polowym z niecierpliwością ciskamy się po kompanii. Inne pododdziały równie skołowane na wszelki wypadek traktują nas jak persona non grata i faktycznie żadnych gratów nie posiadamy, nie licząc bimbrownika.
Wtorek
Jesteśmy tą sytuacją sfrustrowani, skonsternowani i skondensowani - mówi kapitan Dąbek.
Środa
Kapitan Dąbek tłumaczy nam co to znaczy.
Czwartek
Zrozumieliśmy, tzn. każdy na swój sposób, szeregowy Kotwica przyniósł np. spirytus salicylowy co wprowadziło nas w nieco egzystencjalny i antropomorficzny nastrój.
Piątek
Boli nieco głowa, ale to chyba od tych wyrazów obcych. Za to szeregowy Kotwica jest jak Jezus, po co by do picia nie poszedł zawsze przyniesie alkohol.
Sobota
Dziś nuda, tylko szeregowy Kotwica wciąż dłubie przy bimbrowniku, podobno jest o krok od epokowego odkrycie, będzie pędził bimber z piachu. Kibicujemy mu dzielnie wspierając polską myśl techniczną oraz szukamy połaci piachu w najlepszym gatunku.
Niedziela
Przyszła wiadomość z naczelnego dowództwa, zgodnie z przewidywaniami i rozkazem naczelnego wodza sił sojuszniczych zostajemy odznaczeni, a następnie skazani na miesiąc aresztu. Bimbrownik zostaje skonfiskowany jako broń chemiczna i zabrany do labolatorium w bazie amerykańskiej.
Poniedziałek
Czujemy się jakby odszedł członek naszej rodziny.
Wtorek
Pogrążeni w smutku umartwiamy się pijąc czystą wodę.
Środa
Potężna eksplozja w bazie amerykańskiej zniszczyła kompletnie laboratoria, magazyn broni i wychodek. Wynik wojny amerykańsko-talibskiej wisi na włosku, uprzedzając fakty na wszelki wypadek dobrowolnie zamykamy się w areszcie wojskowym.
Odcinek 9
Poniedziałek
Skruszeni po ostatnich wyczynach dojrzewamy do wewnętrznych zmian. Od dziś postanawiamy być inni, tzn. lepsi, bo inni byliśmy od początku naszej wizyty w Afganistanie. Duchową przemianę rozpoczyna niezłomny kapitan Dąbek, który za wzór obrał sobie św. Franciszka. Odtąd opiekuje się wszelkimi żyjątkami wdając się, czasami min. w zażarte dyskusje ze szprotami w pomidorach.
Wtorek
Ze względu na nieliczne gatunkowo okazy fauny i flory, do dyspozycji pozostają jedynie chrząszcze i szczury, które gromadzone w nadmiernych ilościach, przez kapitana, rozłażą się po kompanii rozwlekając choróbska i zwartość śmietnika.
Środa
Dopiero przepełniony szpital polowy, chorymi na ospę, malarię i syfilis (!?!) uzmysłowił nam niebezpieczeństwa obranej drogi poprawy, wskutek czego kapitan Dąbek został zmuszony przerwać swoje miłosierdzie.
Czwartek
Od dziś w ramach pokuty i poprawy, będziemy uczyć się języków, najczęściej obcych.
Piątek
Intensywna nauka słówek spowodowała, że dzień minął spokojnie i nic nie wydarzyło się w jednostce. Co bardzo zaniepokoiło inne oddziały.
Sobota
Dziś była okazja do wykorzystania naszych umiejętności podczas patrolu. Sierżant Motowidło, nasz specjalista od narzeczy lokalnych, zagadnął grupę afgańskich wyrostków o godzinę, musi to być drażliwy temat w tym kraju bo obrzucili nas kamieniami niszcząc dwa wozy opancerzone, na wszelki wypadek komisyjnie palimy książki sierżanta Motowidło.
Niedziela
Z braku postępu w językach autochtonów, skupiamy się na angielskim i katalońskim bo tylko do nich mamy książki. Są już pierwsze efekty nauki, umiemy np. uruchomić wyrzutnie rakiet typu Stingier i to kilka razy.
Poniedziałek
Nasz trud został doceniony, przyjeżdża głównodowodzący sił sojuszniczych w Afganistanie by osobiście zabronić nam nauki. |
_________________ Witaj Gość!!! Obejrzyj mojego Galanta Kombi 2.5 V6 - i Skomentuj =)
***********************************
Galant Kombi 2.5 V6
Carisma EXE 1.8 GDI
 |
|
|
|
 |
|
|